wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 15

*Oczami Louisa*
Muszę powiedzieć Lucy o tym co wiem, bo inaczej zrobi mi krzywdę a ja serio się jej boję.
-Louis powiesz coś w końcu
-No dobra. Wiem, że jak twoja mama jechała samochodem z twoim ojcem to się pokłócili.
-O co??
-Nie wiem
-Louis powiedz mi prawdę
-Ja naprawdę nie wiem o co się pokłócili-okłamałem ją
-Wiem, że wiesz o co się pokłócili
-Lucy nie chcesz wiedzieć
-Chcę
-Ale ja nie mogę
-LOUIS
-Pokłócili się, bo twój ojciec dowiedział się, że nie jesteś...
-Co nie jestem??
-Nie jesteś jego córką-powiedziałem na jednym wdechy
-C..co??
-Sama chciałaś wiedzieć
-Wiesz kto jest moim biologicznym ojcem??
-Nie-Lucy nic już nie powiedziała. Widziałem, że łzy spływają jej po policzku. Resztę drogi jechaliśmy w ciszy. Zaparkowałem na parkingu i poszedłem otworzyć drzwi Lucy
-Dzięki
-A Ty co tak smutna-spytała Soph. Lucy nic jej nie odpowiedziała tylko ruszyła prosto przed siebie.
-Co jej jest??-spytał Harry
-Później wam powiem-poszedłem za nią. Złapałem ją przy szafkach.-Lucy gdzie Ty idziesz??
-Do ojca
-Co??
-Moim ojcem jest nasz wychowawca i nauczyciel matmy-obok na przechodził James brat Lucy. Odepchnęłam mnie i przycisnęła go do szafek-Gdzie jest ojciec??
-Nie wiem
-Jak Ci obiję buzię to się dowiesz
-Ja naprawdę nie wiem-chciała go uderzyć, ale ją powtrzymałem
-Lulu co Ty robisz??
-Jak mnie nazwałeś
-Lulu a co??
-Mama tak do mnie mówiła-puściła swojego brata i zaczęła płakać przytuliłem ją. Po chwili uspokoiła się
-Lucy, ojciec jest w sali-powiedział James
-Dzięki głąbie
*Oczami Lucy*
Ruszyłam w stronę sali od matematyki. Weszłam do środka i zobaczyłam jak ten chuj obściskuję się ze swoją dziunią. Nawet mnie nie zauważyli. Podeszłam do nich i odepchnęłam Jessicę aż upadła pod tablicą. A jego spoliczkowałam
-Co Ty wyprawiasz dziewczyno-powiedział mój nauczyciel, bo ojcem nie mogę go nazwać
-Prze dwa lata od śmierci mamy musiał żyć z tobą pod jednym dachem. Z kimś kto nigdy nie był i nigdy nie będzie moim ojcem. Z kimś kto zabił moją mamę
-Skarbie o czym Ty mówisz
-Nie mów do mnie skarbie, bo nie jestem twoim skarbem
-Uspokój się-chciał mnie przytulić
-Nie dotykaj mnie. Brzydzę się Tobą.
-Skąd wiesz, że nie jestem twoim ojcem
-A co Cię to kurwa obchodzi
-Wyrażaj się gówniaro pieprzona-złapał mnie za ramiona. Zabolało
-Puść mnie, bo inaczej oskarżę Cię o molestowanie seksualne
-Jesteś taka sama jak twoja matka. Obydwie jesteście sukami. A nie przepraszam twoja matka była suką a Ty ciągle nią jesteś-teraz przegiął. Wyrwałam się z jego rąk i z całej siły przyłożyłam. Złapałam go za włosy i kopałam z kolana w brzuch.Do sali wbiega Louis, Harry, Niall z Soph
-Lucy-Tommo odciągnął mnie od niego
-Kochanie, już dzwonie po karetkę-Jessica podbiegła do niego
-Lucy co Ty wyprawiasz??-spytał mnie Harry
-To co powinnam zrobić dwa lata temu
-Czyli??
-To on zabił mi mamę. Żyłam z nim tyle lat pod jednym dachem a teraz okazało się, że nie jestem jego córką
-Kochałem twoją matkę. Ja jej nie zabiłem.
-Nie wierze Ci. Teraz mówisz, że ją kochałeś a wcześniej nazwałeś ją suką
-Mimo tego, że mnie zdradziła i Ty nie jesteś moją córką kochałem ją i Ciebie. Kocham też James. Kocham też Camille
-Tato przecież Camille nie żyję-do sali wszedł James
-Wiem, ale i tak ją kocham
-Jak możecie mówić, że Camille nie żyje
-Lucy musisz się pogodzić z tym, że ona już nie żyję-powiedział James-Ile tat minęło??-dodał. Miał dwa lata jak Cami się urodziła.  Jak zaginęła to miała 7 lat. To ona 5. Teraz mam 17 czyli ona 15. Więc minęło dziesięć lat. Ale ja dalej wierzę, że ona żyję
-10 lat


-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak wam się podoba rozdział.??
Nie wiem kiedy teraz dodam, bo jutro jadę nad morzę. 
Postaram się dodać tam rozdział, ale niczego nie obiecuje.
Dodałam i zaktualizowałam bohaterów, więc jak będzie mieli ochotę to zobaczcie.
A i jeszcze jedno pytanie, bo zastanawiam się na stworzeniem nowego ff tylko nie wie  o kim.
Więc mojej pytanie tyczy się z kim chcecie nowe opowiadanie??
Odpowiedzi piszcie w komentarzach i mam nadzieję, że będzie więcej komentarzy niż zawsze.
Komentarze to jest moja wena do pisania. 
Więc, proszę komentujcie

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 14

*Oczami Zayna*
Obudziłem się w jakieś jebanej piwnicy przywiązany do krzesła. Próbowałem się rozwiązać ale to nic nie dawało. Do piwnicy weszło jakiś dwóch facetów a za nim ojciec Lucy
-W końcu się obudziłeś-powiedział Smith
-Czego ode mnie chcesz?
-Skąd znasz prawdę??
-Nie twój zasrany interes-uderzył mnie w twarz-Myślisz, że bolało??
-Zaraz może zaboleć. Zostawcie nas samych-tamtych dwóch wyszło- Czy Lucy wie o tym??
-Nie ale nie długo się dowie
-Nie odważysz się
-Przekonamy się
-Dlaczego chcesz zniszczyć jej życie??
-Ja?! To Ty niszczysz jej życie. Nawet nie zająłeś się nią po śmierci swojej żony. Tylko pieprzyłeś się z Jessicą
-Moja żona była zwykłą dziwką. Zdradzała mnie na prawo i lewo
-Gdyby była tu Lucy to byś dostał od niej w twarz za to co powiedziałeś o jej mamie
-Ale jej tu niema
-Nie wiem czy wiesz ale twoja obecna partnerka nie była moją sąsiadką
-To skąd się znacie
-Była dziwką-znowu dostałem po twarzy tylko mocniej
-Nie mów tak o Jessice
-Nie raz z nią spałem. Liam też skorzystał-znowu dostałem
-Już Ci powiedziałem nie mów tak o mojej narzeczonej. Zadam Ci jeszcze raz pytanie: SKĄD WIESZ CO SIĘ WYDARZYŁO DWA LATA TEMU
-Już Ci powiedziałem nie twój interes
-Dobrze. Jak tu posiedzisz to może zaczniesz gadać
-Nie doczekanie twoje
-Oj zamknij się, bo gadasz jak to gówniara
-Kto przepraszam bardzo??
-Lucy a kto inny. Święta panienka się znalazła.
-Jeszcze raz powiesz tak na temat Lucy to pożałujesz
-Od kiedy ona Cię tak interesuje
-A co Cię to obchodzi?? CO z Ciebie za ojciec jeśli mówisz tak o własnej córce
-To nie jest moja córka i sam o tym dobrze wiesz-i wyszedł a ja zostałem sam. Mam nadzieję, że Louis zacznie mnie szukać, choć sam nie wiem. Po tym co zrobiłem nie wiem czy w ogóle zauważą, że mnie nie ma.

*Następnego dnia*

*Oczami Lucy*
Obudził mnie budzik, który poinformował, że muszę wstać i iść do tej pieprzonej szkoły. Jestem ciekawa czy Zayn się pojawi. Zresztą nie interesuje mnie to. On już mnie wcale nie obchodzi. Czemu ja okłamuję samą siebie. Zależy mi na im i to cholernie. Zwlokłam się z tego łóżka i ruszyłam w stronę kuchni.  W połowie schodów wpadłam na kogoś i zlecieliśmy z reszty schodów. Otworzyłam oczy gdy leżeliśmy na dole. Znaczy ja na kimś leżałam
-Louis jak Ty łazisz
-Ja?! To Ty chodzić nie umiesz
-No pięknie. Zostawić Louis na pięć minut samego-zaśmiała się Eleanor, która schodziła ze schodów. 
-Kochanie to nie tak jak myślisz-zaczął się tłumaczyć
-Co tu się dzieje-spytał Harry, który wyszedł z kuchni.
-Spadłam ze schodów przez Louisa
-Przeze mnie?
-Tak, ale przynajmniej miałem miękkie lądowanie
-No a ja nie
-Twój problem-wstałam z niego oczywiście z małą pomocą ze strony Harrego. Ale to mniejsza z tym
-Czyja to koszulka-Harry wskazał na koszulkę, którą miałam na sobie
-A skąd ja mam wiedzieć. Chyba Nialla a co??
-Nic-weszliśmy do kuchni. Niall jak zwykle stał przy lodówce i patrzył co ma zjeść a Soph siedziała przy stole i patrzyła coś w telefonie.
-Cześć-powiedziałam
-Hej słońce jak się czujesz-Soph odłożyła telefon
-Dobrze
-Skąd Ty masz moją koszulkę-spytał Nialler
-Znalazłam ją więc sobie wzięłam. A tak w ogóle to co tu robi Gemma i czemu Louis z Ellie spali tu??
-O Gemmie nie chcesz wiedzieć a Louis z Ellie spali tu, bo im to zaproponowałem-wytłumaczył mi Harry
-Spoko
-Zjesz śniadanie-spytał Niall
-Lucy i śniadanie. Dobry żart-powiedziała Soph. Racja nigdy nie jadam śniadań
-Wiesz Soph dobry żart nigdy nie jest zły
-W sumie racja
-Idę się przebrać-wychodząc z kuchni wpadłam na Gemme
-Sorry
-Spoko
-Gemma przepraszam, że wczoraj nie powiedziałam Ci nawet cześć ale po prostu...-nie dokończyłam, bo mi przerwała, chyba zobaczyła, że głos mi się łamie, bo mnie przytuliła. Choć to dziwne, bo nigdy mnie nie lubiła.
-Spoko. Harry mi wszystko powiedział-uśmiechnęłam się do niej i poszłam na górę. Wyjęłam jakieś ciuchy z szafy i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gdy już się umyłam i ubrałam. Zrobiłam lekki makijaż i uczesałam włosy. Po jakiś dwudziestu minutach wyszłam z łazienki i zeszłam na dół
-To co do szkoły-powiedział Louis
-Chciałeś powiedzieć to pieprzonej szkoły. Niestety tak-odpowiedziałam mu. Pożegnałam się z Gemmą i Ellie.
-Louis czemu Eleanor nie chodzi z nami do szkoły
-Nie wiem
-Jedziesz ze mną czy z kim??-spytał Harry
-Hmm...Dzisiaj pojadę z...-miałam do wyboru Niall, Harrego i Louisa-Z Louisem
-Louis Lucy może z Tobą jechać??
-On nie ma nic do gadania-wsiadłam do samochodu Louisa i ruszyliśmy
-Chcesz ze mną pogadać na temat wypadku Twojej mamy. Prawda??
-Tak. Skąd wiedziałeś
-Po prostu domyśliłem się. Co chcesz wiedzieć?
-Wszystko
-Okay. Wiesz, że mnie Liam z Zaynem zabiją.
-Tylko spróbują to ja ich pozabijam
-No dobra

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, rozdział do dupy. Nie tak go sobie wyobrażałam.
I za to was przepraszam.
Następny rozdział tu i na This Is Us pojawi się we wtorek.
 

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 13

*Oczami Louisa*
Lucy poszła przyszykować się do startu. Jestem ciekawy co powie Zayn jak zobaczy, że Lucy się z nim ścigała.
-A Ty z czego się tak śmiejesz-spytał Harry. Nie mogłem nic powiedzieć, bo miałem niezły ubaw z tego. Eleanor się chyba domyśliła o co chodzi, bo też się uśmiała
-Czy Zayn się dzisiaj ściga??
-Tak
-Zaraz to Zayn jest tym nowym-spytał ponownie Styles
-Tak
-To będzie się działo-powiedziała Soph
*Oczami Lucy*
Ten nowy nie ma ze mną szans. Tak w ogóle to go jeszcze nie ma a wyścig zaczyna się za minutę. Założyłam kask i usiadłam  na swoim motorze i w tej chwili, ktoś podjechał i stanął obok mnie. Spojrzał w moją stronę.
-Nie wiem jak Ty jeździsz Księżniczko, ale tego wyścigu nie wygrasz-powiedział spod kasku. Znam ten głos tylko nie wiem skąd
-Nie bądź taki hej do przodu, bo Ci tyłu zabraknie-odpowiedziałam mu. Jest tu od paru sekund a już potrafi podnieść człowiekowi ciśnienie
-Na miejsca. Gotowi. Start-powiedziała jakaś laska. I walka się zaczęła. Muszę przyznać, że jest całkiem dobry ale nie tak dobry jak ja. Jeszcze tylko jedno kółko i wygrałam. Byłam równo z tym nowym. Przyspieszyłam i wygrałam. Był pięć sekund po mnie. Ściągnęłam swój kask
-Gratuluje-powiedział na co odwróciłam się i mnie zamurowało
-Zayn?!
-Lucy?!
-Co Ty tu robisz??-powiedzieliśmy razem
-Ja?? Co Ty tu robisz?/-znowu powiedzieliśmy razem
-Dlaczego mnie nie okłamałeś??-spytałam
-A co miałem Ci powiedzieć?? Że biorę udział w nielegalnych wyścigach. Nie powiedziałem Ci tego, bo nie chciałem Cię narażać na to wszystko nie chciałem, żebyś mnie znienawidziła. Byłem przy Tobie jak byłaś w szpitalu. Chciałem pokazać się z jak najlepszej strony a Ty chyba masz to w dupie skoro mnie okłamujesz i to bardziej-krzyknął na mnie. Zabolało i to bardzo
-Nikt Ci nie kazał siedzieć przy mnie jak byłam w szpitalu-postawiłam mu się, ale późnej tego żałowałam.
-Wiesz co jesteś żałosna. Przyjechałem do Londynu, żeby być bliżej Ciebie. A Ty zachowujesz się jak gówniara-mam go już serdecznie dosyć
-Dobrze, że Ty się nie zachowujesz jak gówniarz
-Uważaj ze słowami
-Bo co szanowny Pan Malik uderzy mnie. Jak Ty się nawet bić nie potrafisz. Jedyne co potrafisz to użalać się nad sobą i pieprzyć się z dziwkami. Ciekawe ile dziwek przewinęło się przez twoje łóżko?? Może dwie. Może dwadzieścia dwie. A może...-nie dokończyłam, bo Zayn mnie uderzył aż upadłam na ziemie. Nie wieże jak on mógł mi to zrobić. Myślałem, że się zmienił, ale nie nadal jest damskim bokserem. Nie miałam ochoty na nic. Chciało mi się tylko płakać. 
-Lucy przepraszam nie chciałem. Prze...
-Nie dotykaj mnie- krzyknęłam na co Harry się chyba kapnął ci jest, bo w przeciągu dwóch sekund znalazł się przy mnie
-Lucy co się stało??
-Uderzył mnie
-Kto??
-On-wskazałam palcem na Malika. Harry wstał a przy mnie siedziała Ellie i Soph
-Malik pojebało Cię już do końca. To że nie wygrałeś wyścigu to nie znaczy, że musiałeś ją uderzyć.
-Ja tego nie chciałem
-Oj dobra zamknij się już-powiedział Niall
-Zayn teraz przesadziłeś-odezwał się Louis. Myślałem, że będzie trzymał jego stronę ale jest po mojej
-Lucy ja naprawdę nie chciałem. Przepraszam
-Zwykłem przepraszam nie wystarczy. Zrozum to. Harry nie chce dzisiaj iść na walkę
-Dobrze. Chodź zawiozę Cię do domu. A z Tobą to sobie jeszcze porozmawiam
Harry zawiózł mnie do domu. Za nim pojechał Louis z Eleanor. Gdy weszłam zobaczyłam Gemmę. Nawet nie miałam ochoty powiedzieć jej cześć. Poszłam do swojego pokoju. Nadal nie wiem dlaczego Zayn to zrobił. Nie chciałam go okłamać. Chciałam tylko, żeby nie pomyślał o mnie źle. A teraz to może zapomnieć, że w ogóle istnieje. A ja do niego coś poczułam. Myślałam, że on do mnie też ale  się myliłam. Do pokoju wszedł Louis
-Hej Lucy jak się czujesz??
-A jak mam się czuć?? Siadaj co tak będziesz stał-poklepałam miejsce na łóżku
-Nie przyszedłem tu bronić Zayna, bo przegiął. Chce żebyś wiedziała, że na mnie możesz liczyć. Zawsze Ci pomogę. Harry powiedział mi o waszym gangu. I spytał się czy nie dołączę do was
-Zgodziłeś się??
-Tak
-To super. Mogę mieć do Ciebie prośbę
-Tak
-Przytulisz mnie??
-Jasne-Louis przytulił mnie teraz potrzebowałam mieć kogoś przy sobie. Wiem, że jest z Eleanor ale musiałam.-Nie sądziłem, że mnie o to poprosisz
-Dlaczego??
-Bo w końcu jesteś dziewczyną której boi się cała szkoła
-No dzięki
*Oczami Zayna*
Poszedłem do baru. Co ja najlepszego zrobiłem. Uderzyłem moją Lucy. Nie panowałem nad sobą. Gdybym mógł cofnąć tylko czas nigdy bym tego nie zrobił. Teraz to na pewno mogę zapomnieć o tym, że kiedykolwiek będziemy razem. A ją tak bardzo kocham. Ona jest moim całym życiem.
-Malik-usłyszałem głos Harrego. Odwróciłem się
-Harry ja naprawdę nie chciałem jej uderzyć. Ja ją kocham. Kocham nad życie.
-Takie bajeczki to powiedz komuś innemu a nie mi.
-Proszę uwierz mi. Chce dla niej jak najlepiej
-Gdybyś chciał dla niej jak najlepiej to byś jej nie uderzył
-Proszę pozwól mi ją zobaczeć
-Nie. I masz się do niej  nie zbliżać, bo inaczej pożałujesz. Zrozumiałeś
-Tak
-Cieszę się-i wyszedł. Zostałem sam z butelką wódki.
-Zayn co Ty tu robisz??
-Pan Smith a Pan co tu robi??
-Ja przyszedłem tu z narzeczoną a Ty??
-Upić się
-Kochanie to co idziemy-do ojca Lucy podeszłam Jessica
-Cześć Jessica
-Zayn??
-To wy się znacie??-spytał mój nauczyciel matmy
-Tak-odpowiedziałem
-Skąd??
-Byłem jego sąsiadką-powiedziała
-Proszę Pana mogę zadać pany pytanie
-Tak
-Czy to Pan zabił swoją żonę a przy okazji moich rodziców??
-Nie wiem o czym Ty mówisz
-Dwa lata temu Pańska żoną zginęła w wypadku samochodowym. Pan wtedy prowadził ten samochód prawda?? To Pan ją zabił, bo dowiedział się, że Lucy nie jest Pańską córką. Chciał się Pan zemścić, ale nie pomyślał, że inni też mogą zginąć.
-O czym on mówi??
-Nie wiem kochanie chodźmy stąd
-Najlepiej uciec przed prawdą, ale niedługo wszystko się wyjaśni. Obiecuje to panu.
Posiedziałem w klubie jeszcze dwie godziny. Upiłem się w trzy dupy. Gdy wyszedłem z klubu. Ktoś mnie zaatakował. Dalej nic nie pamiętam, bo urwał mi się film

czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 12

*Oczami Louisa*
-Co jest??-spytałem Zayna
-Lucy nie może się dowiedzieć, że się ściagam
-Spoko. Teraz posłuchaj mnie uważnie. Ponoć jest tu jakaś laską z którą nikt od trzech lat nie wygrał. Jest pierwszą dziewczyną w historii, która się ściga na torze. Jeździ z dwoma kuplami, którzy też są dobrzy. Z tego co się dowiedziałem to ona się dzisiaj ściga, więc związku z tym musisz dać z siebie wszystko.
-Nie wiem jak ona jeździ ale tego wyścigu nie wygra
-No i takie podejście mi się podoba. A czemu Lucy nie może wiedzieć, że się ścigasz.
-A co mam jej powiedzieć, że biorę udział w nielegalnych wyścigach, wcześniej okradałem banki. Louis zastanów się
-No racja. Chodź idziemy, żeby nic nie podejrzewali-ruszyliśmy w stroną Lucy i reszty. A tak w ogóle gdzie jest Eleanor. Pewnie z Lucy.
*Oczami Lucy*
-To kto się dzisiaj ściga-spytał Luke
-Nie kto inny tylko Lucy-odpowiedział mu Niall
-Nie dasz innym fory
-Ani mi się śni
-Ale dzisiaj ma się ścigać jakiś nowy
-Ma chłopak pecha
-Kto ma pecha-spytał Zayn
-Nikt-szybko mu odpowiedziałam, zanim Luke coś by palnął
-Słuchaj Lucy ja muszę już lecieć
-Okay, a ile Ci zajmie to załatwianie czegoś
-Z pół godziny
-To dobrze
-Za godzinę bądź pod halą...-nie dokończyłam, bo przerwał mi Louis
-Gdzie jest Eleanor??
-Stała..-spojrzałam obok Soph, bo dałabym sobie rękę uciąć, że tam przed chwilą byłam-Przecież stała obok Soph
-No ale jej tam nie ma-krzyknął na mnie Louis
-Nie krzycz na mnie. Tylko daj mi swój telefon
-Po co Ci mój telefon
-Nie marudź tylko daj-Tommo wyjąć telefon z tylnej kieszeni spodni. Znalazłam zdjęcie Eleanor. Chciałam iść do Tom'a spytać się czy jej nie widział, lecz usłyszałam krzyki
-Ratunku, Louis proszę pomóż mi.-od razu pobiegłam w tamtą stronę. Louis się chyba kapnął, bo pobiegł za mną a za nim cała reszta. Zobaczyłam płaczącą Eleanor i John'ego Brown'a jak ją całuje
-John Brown puść ją-odwrócił głowę
-Lucy Smith. A co mi zrobisz jak jej nie puszczę??
-Pomyślmy zabiję
-Nie odważysz się
-A założymy się
-Puść ją Ty frajerze-wydarł się Louis
-A to kto to?? Twój chłopak??-zwrócił się do Eleanor. Nic mu nie odpowiedziała. Pociągnął ją za włosy-Odpowiedź na moje pytanie
-Tak-powiedziała po cichu
-John puść ją
-Bo??
-Bo jak Ci życie miłe to ją puścisz
-A jak mi nie miłe??
-To Cię zaraz mogę zabić
-Lucy będziesz tak stać czy pójdziesz ją uwolnić jak nie to ja to zrobię
-Louis stój w miejscu
-Nie będę stał bezczynnie i patrzył jak ten chuj robi coś mojej dziewczynie
-Uważaj ze słowami-odezwał się John
-Louis posłuchaj jeśli się ruszysz to on zrobi krzywdę Eleanor
-Posłuchaj jej dobrze gada
-John weź mnie zamiast jej. Przecież to ja Ci się zawsze podobałam i to mnie chciałeś przelecieć
-Racja-John puścił Eleanor a ta pobiegła do Louisa. Zaczęłam iść w stronę John'a z łobuzerskim  uśmieszkiem na twarzy. Idąc wyjąłem z tylnej kieszeni nóż, który zawsze mam przy sobie. Gdy do niego podeszłam przycisnęłam go do ściany i przyłożyłam mu nóż do gardła
-A teraz posłuchaj mnie uważnie. To jest mój tor i ja tu rządzę, więc Ty się grzecznie stąd usuniesz i już nigdy nie wrócisz. Zrozumiałeś
-A co jeśli nie??
-Już Ci powiedziałam zabiję Cię
-Ale zanim pójdziesz przeprosisz grzecznie Eleanor
-Nie ma mowy skarbie
-A usuniesz stąd grzecznie??
-Po moim trupie
-To jest do załatwienie
-Lucy stój-odezwał się Harry
-Co??-odwróciłam się nadal trzymając nóż przy jego gardle
-To nie jest miejsce na takie porachunki. Za dużo tu jest osób-nagle poczułam jak John mnie odwraca i przyciska do ściany. Wyrwał mi też nóż i przyłożył go do mojego gardła
-Podziękuj koledze
-Idziemy Brown. Masz się więcej tu nie pokazywać zrozumiano-ochroniarze wyprowadzili go. Harry podbiegł do mnie
-Cała??
-Cała. Luke co tu się dzieje??
-Sam chciałbym wiedzieć. Ostatni została porwana dziewczyna i trzy dni temu znalezioną martwą w lesie. Więc jak Soph i Eleanor chcą być więc, muszę trzymać się was bardzo blisko a szczególnie Ciebie, bo wszyscy się Ciebie boją.
-Okay. Eleanor mam nadzieję, że nic Ci poważnego nie zrobił, bo inaczej pożałuje, że się urodził.
-Nie wszystko wporządku
-Przepraszam też, że wcześniej się nie kapnęłam, że Cię nie ma
-Nie to moja wina, bo nie powinnam się oddalać jak nie wiem gdzie co i jak??
-A ja Cię przepraszam, że krzyczałem na Ciebie-powiedział Louis
-Spoko. Nic się nie stało. Martwiłeś się o Eleanor i działałeś pod wpływam impulsu
-A o co chodziło, że to jest twój tor i Ty tu rządzisz?
-Bo ja tu rządzę
-Czyli??
-No wszyscy się mnie boją i nikt ze mną nie wygrał od trzech lat
-To Ty jesteś to dziewczyną, która jako pierwsza w historii się ściga
-We własnej osobie. Tylko nie mów Zaynowi
-Spoko
-Lucy nie chcesz żeby Zayn wiedział o twoich nielegalnych wyścigach a zaprosiłaś go na walkę
-No racja. Podałeś mu adres
-Podałem
-Lucy 5 minut-powiedział Tom
-Okay

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 11

*Oczami Zayna*
Dlaczego Liam musiał ją przeprosić za to co było u mnie w domu. A jak ona zrobi teraz coś głupiego. Nie mogę na to pozwolić.
-Zayn możesz mi odpowiedzieć na moje pytanie. CZY TO MÓJ OJCIEC ZABIŁ MOJĄ MAMĘ??-z rozmyśleń wyrwał mnie jej głos a raczej krzyk. Muszę jej powiedzieć
-Lucy uspokój się-w jej oczach pojawiły się łzy. Wstałem z łóżka i przytuliłem ją do siebie. A on wtuliła się we mnie
-Zayn obiecaj mi, że powiesz mi prawdę i nie będziesz mnie okłamywał
-Dobrze. Czy twój tata zabił twoją mamę tego nie jeszcze nie wiem. Ale się dowiem. A Ty mi obiecaj, że nie zrobisz czegoś głupiego
-Obiecuję ale będziesz przy mnie-czy ja dobrze słyszę dziewczyna w której kocham się od przedszkola chcę żebym przy niej był
-Będę-pocałowałem ją w czoło
-Muszę iść jeszcze po wypis
-Okay. To ja będę czekał przy samochodzie-Lucy pokiwała tylko głową. Wziąłem jej torbę i ruszyłem w stronę parkingu
*Oczami Lucy*
Muszę przyznać, że Zayn jest całkiem przystojny. Dlaczego ja tego wcześniej nie zauważyłam? Odebrałam wypis w recepcji i wyszłam ze szpitala. Zobaczyłam Zayna podpalającego papierosa. 
-Palenie zabija Panie Malik
-Panno Smith sama pani pali więc proszę mnie nie pouczać
-Przepraszam Pana-oboje się uśmiechnęliśmy
-Paliłaś kiedyś po studencku??
-Co?? Nie
-A chcesz??
-Tak
-Okay-Zayn zaciągnął się porządnie i zbliżył swoje usta do moich. Ręką pokazał mi żebym je otworzyła. Zrobił to co kazał. Połączył swoje wargi z moimi i wdmuchał dym do moich ust, a ja się zaciągnęłam i wypuściłam dym na powietrze.
-Fajnie. Ja chce jeszcze raz-Zayn się uśmiechnął i znowu się zaciągnął. Paliliśmy tak dopóki papieros się skończył.
-To co jedziemy??-spytał
-Tak. Jadę do Ciebie czy do Harrego
-A gdzie wolisz??
-Wszystko jedno
-Do Harrego, bo prosił, żebym Cię przywiózł do niego
-Spoko. Który dzisiaj
-6 a co??
-O kurwa-olśniło mnie, że dzisiaj mam walkę ale wcześniej wyścig
-Zaraz Ci powiem tylko muszę zadzwonić do Harrego
-Okay-wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Harrego. Po paru sygnałach odebrał
-Hej Lu coś się stało??
-Nie. Właściwie to tak. Wiesz co jest dzisiaj
-Nie, a co ma być
-Domyśl się człowieku
-Walka i wyścig
-Brawo
-Ja pierdole zapomniałem o tym
-Ja też
-Wiesz, że nie pojedziesz i nie będziesz walczyć
-No chyba Cię coś pojebało, że nie wezmę w tym udziało
-Lucy jesteś jeszcze za słaba
-A Ty co mój ojciec, że mi zabronisz 
-No dobra. Poproś Zayna, żeby zawiózł Cię na tor. Tam się spotkamy
-Dziękuje. Do zobaczenia
Jak skończyłam gadać z Harrym to Zaynowi zadzwonił telefon
-No co tam Tommo.. O kurwa zapomniałem o tym.. Jak to Liam nie może.. Dobra pojadę.. Do zobaczenia-Zayn się trochę zdenerwował
-Co jest??-spytałam
-Nic tylko Tommo ma ostatnio jakiś humorki
-Może okres mu się zbliża
-Możliwe-zaczęliśmy się śmiać
-Zayn jest mała zmiana planów
-Jaka??
-Zawieziesz mnie na tor, bo Harry tam jest a ja nie mam kluczy do jego domu
-Okay. Domyślam się, że na tor gdzie odgrywają się nielegalne wyścigi
-Tak
-To Harry się ściga??
-Nie tylko, tam jego kumpel jest i musiał coś z nim załatwić-skłamałam, ale musiał
-Spoko-po piętnastu minutach dojechaliśmy na tor. Harry z kimś gada może to Luke. Nie to nie jest Luke. To jest Tommo
-Zayn czy Harry gada z Tommo
-Tak
-A co on tu robi??
-Wiesz czasami lubimy sobie popatrzeć na wyścigi
-Spoko, czyli zostajecie
-Nie ja muszę coś załatwić, tylko najpierw pogadam z Tommo
-Spoko. To co idziemy??
-Tak-dlaczego ja go okłamuje. Lucy co Ty zrobiłaś. Gdy stanęliśmy obok Harrego, Niallera, Soph, Louisa i Eleanor to nawet nas nie zauważyli byli za bardzo zajęci rozmową
-Hej-powiedziałam dosyć głośno 
-O Lucy miło Cię widzieć-powiedziała Eleanor i przytuliła mnie. Jak byłam w szpitalu ciągle mnie odwiedzała i muszę przyznać, że się zaprzyjaźniłyśmy
-O proszę moja Księżniczka nas odwiedziła-usłyszałam głos zza moich pleców. wiedziałam kto to, bo tylko jedna osoba mówi do mnie Księżniczka
-Luke. Dawno się nie widzieliśmy 
-Bo to Ty mnie nie odwiedzasz 
-Raz Ty mógłbyś mnie odwiedzić
-A skąd mam wiedzieć czy jesteś u Harrego czy u Nialla
-Możesz zadzwonić 
-Fakt. Proszę o wybaczenie. I obiecuję się poprawić-Luke uklęknął na kolana
-Debil 
-Luke masz-spytał go Harry i nawet wiem o co chodziło
-Harry czy przypadkiem czegoś mi nie obiecałeś 
-Przepraszam ale ja nie potrawie. Lucy wybacz
-Dobra niech Ci będzie ale masz się ze mną podzielić 
-Okay
-Louis musimy pogadać-powiedział Zayn zwracając się do Louisa



poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 10

Leżałam w tej pustej białej sali. Lekarze zrobili mi jakieś badania. A tak w ogóle to gdzie jest Zayn?? Miał tylko zadzwonić po tylko po Harrego a nie uciekać ze szpitala. Ja mu mówię, że go lubię a ten co. Zdecydowanie już go nie lubię. Do sali wchodzi Soph, Nialler, Hazza, Tommo a na samym końcu Zaza.
-Lucy, żyjesz-Soph uwiesiła mi się na szyi.
-Ale zaraz mogę przestać
-Dlaczego??-spytała
-Bo mnie udusisz
-Sorcia
-Lucy czy wiesz jakiego stracha nam napędziłaś-powiedział Nialler
-Jak zwykle moja wina
-Oj mała-uśmiechnął się Hazz
-Co??
-Nic
-Jak się czujesz??-spytał Tommo
-Już lepiej
-Eleanor martwiła się o Ciebie martwiła
-Kto??-spytałam, bo nie przypominałam sobie żadnej Eleanor
-Lucy nic nie pamięta Tommo
-Czy ktoś mi powie kim jest Eleanor??
-To dziewczyna Louis-odpowiedział mi Zayn
-Nie Ciebie się pytałam. Jestem na Ciebie zła
-Za co??
-Za to że sobie pojechałeś
-Pojechałem po Harrego i resztę tak jak prosiłaś
-Ale ja prosiłam żebyś do niech zadzwonił
-Ale telefon mi się rozładował więc po nich pojechałem i teraz z nimi przyjechałem
-No masz szczęście, bo już myślałam, że mnie zostawiłeś
-Ciebie nigdy


*Dwa tygodnie później*
Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Hura. Już mam dosyć tych białych ścian. Nigdy więcej tam nie wrócę. Chyba. Pakowałam torbę ze swoimi rzeczami gdy do sali wchodzi Zayn.
-Hej-pocałował mnie w policzek. Przez te dwa tygodnie strasznie się do siebie zbliżyliśmy-Nareszcie do domu
-W końcu. Już mam dość siedzenia w tym głupim szpitalu. A gdzie jest Harry??
-Musiał coś załatwić i za to bardzo Cię  przeprasza. A ja mam Cię odwiedź do jego domu-w tym momencie do sali wchodzi Liam z różą
-Hej Lucy. Chciałbym Cię przeprosić za to, że Cię potrąciłem i za to co powiedziałem w domu Zayna do
Ciebie
-Okay. Przeprosiny przyjęte
-Proszę to dla Ciebie-Liam wręczył mi różę
-Dziękuję
-A jak się czujesz??
-Już lepiej
-Dobra już będę spadał. Jeszcze raz przepraszam-i Liam wyszedł
-Zayn co ja robiłam u Ciebie w domu??
-Przyszłaś do mnie-okłamał mnie
-Zayn masz w tej chwili powiedzieć całą prawdę i masz mi powiedzieć wszystko o czym rozmawialiśmy. Wszystko rozumiesz??
-Tak
-To słucham
-Spotkaliśmy się na cmentarzu  przy grobie twojej mamy.  Później Lou do Ciebie zadzwonił i powiedział, że Harry pojechał z jakąś laską a Niall z Soph. To ja zaproponowałem, żebyś przenocowała u mnie. Na początku nie chciałaś się zgodzić ale później się zgodziłaś. Pojechaliśmy do mnie. Po drodze rozmawialiśmy o tym dlaczego się wyprowadziłem z Bradford o moich rodzicach i siostrach i o twojej rodzinie. Jak dojechaliśmy chciałaś się napić czegoś mocniejszego. Potem powiedziałaś, że bolą Cie nogi to wziąłem Cię na ręce i zaniosłem Cię do kuchni. Zdjąłem Ci buty. Później chciałem Ci coś ugotować...-Zayn opowiedział mi całą historie
-Czyli mój ojciec zabił moją mamę??

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 9

*Oczami Zayna*
Siedziałem w sali i trzymałem za rękę Lusię. Moją Lusię. Zawsze dostawałem po głowie gdy mówiłem do niej Lusia. Nie wiem czemu nie lubi tego zdrobnienia. Pasował do niej tak idealnie. Nagle jej piękne oczka otworzyły się.
-Zayn?-spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się do niej-Gdzie ja jestem?? I co ja ty robię??-dodała słabo
-Jesteś w szpitalu, bo miałaś wypadek
-Jaki wypadek?? Ojciec wie??
-Spokojnie Twój tata nic nie wie. Lekarze wiedzą, że twoi rodzice nie żyją a Styles jest twoim bratem, bo wiedziałem, że nie chciałabyś, żeby twój tata tu przyjeżdżał, więc trochę nakłamałem lekarzom
-Dziękuję-uśmiechnęła się słabo-Zayn, powiesz mi czemu się tu znalazłam
-Nic nie pamiętasz
-Pamiętam jak byłam w klubie i rozmawiałam z Louisem. Później przyszedł ojciec z tą swoją. Podziękowałam Louisowi za drinka i za rozmowę i wyszłam. Dalej mam taką pustkę w głowie-z jednej strony cieszyłem się, że nie pamięta naszej rozmowy o jej ojcu i o tym, że chce pomścić mamę, ale z drugiej strony nie pamięta naszej rozmowy jak powiedziałem, że ją lubię i tych wszystkich rzeczy. Z rozmyśleń wyrwał mnie jej słaby głos-Zayn ale ja nie zostałam zgwałcona?
-Nie. Nie pozwoliłbym. Zostałaś potrącona przez samochód
-A kto mnie potrącił??
-Powiem Ci ale się nie denerwuje. Obiecujesz?
-Obiecuje
-Liam. On Cię potrącił
-Wiedziałam, że mnie nie lubi ale nie myślałam, że chce mnie od razu zabić
-Widzę, że humor Cię nigdy nie opuszcza
-Zayn mogę zadać Ci jeszcze dwa pytania??
-Oczywiście
-Czy to prawda, że twoi rodzice zginęli w tym samym wypadku co moja mama??
-Prawda. Skąd to wiesz??
-Mam przebłyski z naszej rozmowy. A czy to prawda, że mnie lubisz??
-Lubie i to bardzo
-To dobrze, bo ja Ciebie też-uśmiechnęła się do mnie a ja mogłem zobaczyć jej cudowny uśmiech, którego mi brakowało
-A coś jeszcze pamiętasz z naszej rozmowy
-Nie-do sali wszedł lekarz
-O widzę, że pani już się wybudziła ze śpiączki. To dobrze-powiedział lekarz-Chciałbym zrobić pani parę badań. Więc, czy mogę prosić, żeby pan wyszedł z sali-dodał po chwili
-Dobrze
-Zayn zadzwoń do Harrego
-Okay-wyszedłem z sali. Rozładowała mi się komórka więc postanowiłem, że pojadę do szkoły. Wsiadłem do samochodu, który stał na parkingu szpitalnym z trzy dni. Wsiadłem do niego i od razu ruszyłem. Po trzydziestu pięciu minutach znalazłem się pod szkołą. Wysiadłem i pomyślałem co mamy pierwsze. Chyba matmę. Tak matmę. Wszedłem do klasy w sumie to do niej wbiegłe
-Obudziła się-krzyknęłem. Soph pisneła z radości a Styles zerwał się z miejsca
-Ale jak??-spytał
-No normalnie. Jedziesz czy zostajesz??
-Jadę
-My też jedziemy-powiedział Horan wstając razem z Williams.
-Okay to jedziemy wszyscy-powiedział Tommo
-Ty też jedziesz-spytałem
 -Tak-odpowiedział mi. Zdziwiło mnie to, że dzisiaj nie było w Payna w szkole. Czyżby chłopaczek się wystraszył. Dochodzili już do drzwi lecz nagle zatrzymał ich nasz nauczyciel.
-Jeżeli teraz wyjdziecie z tej klasy pożałujecie tego-zignorowali go i wyszli


--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jestem zła na samą siebie, bo ten rozdział jest do dupy, ale mam nadzieję, że tak czy siak skomentujecie
I że tak bardzo was nie zawiodłam przy tym rozdziale