niedziela, 14 września 2014

Przepraszam

Jest mi bardzo przykro ale niestety muszę zawiesić tego bloga.Im dłużej nad tym myślałam tym bardziej to bolał.Są dwa powody, które mnie do tego zmusiły.Pierwszy i najważniejszy to mam co raz mnie wyświetleń pod rozdziałami. A drugi to muszę wziąć się za naukę. Bardzo ale to bardzo dziękuję trzem oddanym czytelniczką. A dokładniej Joasi,, Lilce i Julce. Mimo, że Julka nie dawno zaczęła czytać zawsze pozostawiała komentarz. Z całego serca dziękuję wam dziewczyny za to, że byłyście zawsze ze mną i za szczere komentarze.Wiem, że będzie mi ciężko. I, że możecie być na mnie źli, ale musiałam tak postąpić. Chciałam podziękować wszystkim czytelnikom ale w szczególności trzem dziewczynom o których już wcześniej wspominałam. Co by tu jeszcze powiedzieć (znaczy napisać) naprawdę było miło gdy dostawałam komentarze. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za to wszystko.
Nie mówię do widzenia lecz do zobaczenia


KOCHAM WAS WSZYSTKICH <3

wtorek, 2 września 2014

Informacja!

W związku z nowym rokiem szkolnym rozdziały będą dodawane w weekend.
Może dodam coś w tygodniu, ale niczego nie obiecuję.
Ciężko będzie mi nic nie dodawać, bo blogi to cała ja.
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.
Pozdrawiam Was wszystkich i życzę dużo siły na naukę!

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 21

Obudziłam się nawet  nie wiem która jest godzina. To był jednak błąd. Czemu ja najpierw robię, później myślę a na samym końcu żałuje. Usiadłam na łóżku. Myślałam na życie, na tym co robię i co będzie jak pewnego razu nie będę mogła się powstrzymać i wezmę za dużo. Mała musiałaby do końca życia spędzać czas z Olivierem. Gdyby dorosła i spytała się jak mama zginęła. Usłyszałaby, że przedawkowała. Fajnie. Co mnie skłoniło, żeby zacząć brać?? A już wiem chciałam pokazać, że jestem dorosła. A zachowałam się jak gówniara. Ojciec ma rację do niczego się nie nadaję. Jestem beznadziejna. Wyszłam z pokoju. Było strasznie ciemno. Zeszłam na dół i poszłam do salonu. Na kanapie siedział Zayn i nawet na mnie nie spojrzał
-Z..Zayn-powiedziałam cicho. Ale odpowiedzi nie usłyszałam.-Zayn. Spójrz na mnie. Popatrz mi w oczy i powiedź co o mnie myślisz. Powiedź mi prawdę-powiedziałam pewnie. Ciągle nic-Och teraz nie będziesz się do mnie odzywał. To jest moja kara. Jesteś żałosny-nie powiedziałam tego. Po jego minie można było się skapnąć, że jednak powiedziałam. Podszedł do mnie i złapał mocno za przedramienię.
-Ja jestem żałosny! To taki masz sposób z uporaniem się z problemami. Ciekawe. Dziewczyno Ty masz córkę chciałaś ją odzyskać. W taki sposób nigdy jej nie dostaniesz. Zastanów się co robisz. Jak nie chcesz stracić i małej i mnie
-Przypominam Ci, że sam mnie nazwałeś kryminalistką
-Nie Ciebie tylko Luke
-A on jest dla mnie jak brat
-To idź i wypłacz mu się w ramię. Może Cię pocieszy. Pieprząc Cię
-Nie nawiedzę Cię. Rozumiesz. Nie chce Cię znać. Z nami koniec-wyrwałam się z jego rąk i wybiegłam z domu. Lało. Zaczęłam biec przed siebie. Poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek.
-Lucy ja przepraszam. Poniosło mnie. Przepraszam
-Nie Zayn ja tak nie mogę. Zrobiłeś to o co prosiłam. Powiedziałeś mi prawdę. Cholerną prawdę. Przepraszam, ale podjęłam już decyzję. Zapomnij o mnie
-O tobie nie da się zapomnieć
-Spróbuj-chciałam iść,ale mi nie pozwolił. Odwróciłam się w jego stronę-Co??-Zayn wpił się w moje usta. Pocałunek w deszczu. Romantycznie.
-Kocham Cię Lucy. Proszę wróć ze mną do domu i daj mi jeszcze jedną szansę
-Ja Ciebie też kocham. Ale to ja powinnam prosić o drugą szansę-Zaz znowu mnie pocałował
-Od początku
-Od początku
-A teraz wracajmy do domu. Bo zaraz będziesz cała mokra
-Mówisz mi to teraz-wróciliśmy do domu. Usiadłam na kanapie. Zayn zdjął swoją mokrą koszulkę i usiadł obok mnie na kanapie. Nie wytrzymałam. Usiadłam na nim i zaczęłam zachłannie całować. Trochę zdziwiło go moje zachowanie, ale wiedziałam, że mu się podobało. Zaczęłam się poruszać w przód i w tył. Zayn zdjął ze mnie koszulkę. Zaczął całować po szyi.
-Jesteś tego pewna
-Jak nigdy w życiu. A teraz się zamknij-znowu wpiłam się w jego usta. Zayn podniósł mnie i zaniósł do sypialni. Rzucił mnie na łóżko. Zerwał resztę ubrań. Po chwili leżałam już naga na łóżku a on nade mną

Obudziłam się rano. Obok mnie leżał Zayn.
-Dzień dobry kwiatuszku-pocałował mnie
-Hej
-Tak zawsze będą się kończyły nasze kłótnie
-Może
-To ja się z tobą mogę kłócić codziennie-spojrzał w jego stronę-Żartowałem przecież
-No ja mam nadzięję
-Dręczy mnie jedno pytanie
-Jakie??
-Czy to ja jestem dobry w łóżku czy to Ty byłaś zajebista
-Nie wiem
-Ale ja tak. A jestem dobry ale Ty jesteś zajebista
-Mam uznać to za komplement
-Tak
-No  mówiła komplementy będę słyszeć tylko wtedy jak będę naga
-Masz zamiar cały dzień przeleżeć w łóżku
-Nie mam zamiar cały dzień przeleżeć w łóżku z tobą
-Zagraj ze mną w 10 pytań
-Okay, ale Ty zaczynasz
-Dobra. 1.Dlaczego ze mną jesteś??
-Bo Cię kocham głuptasie
-Ja Ciebie też. 2.Jak ma na imię twoja córka??
-Darcy
-Ślicznie. Twoja mama tak miała na imię
-Tak. Dlatego Darcy ma na tak na imię. Bardzo kochałam mamę-w tej chwili zadzwonił mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Olivier. Czego on ode mnie chce.
-Przepraszam, ale muszę odebrać-powiedziałam do Zazy. On tylko kiwną głową. Odebrałam
-Miło, że w końcu odebrałaś ten telefon
-Ja nie tryskam taką radością jak Ty. Czego chcesz
-Albo przyjedziesz po tą gówniarę albo zostawię ją pod mostę
-Nie radzę
-No to przyjedź po nią
-A co znudziła Ci się rola taty??
-Posłuchaj mnie uważnie. Wiem, że to mój bachor, ale nie mam zamiaru się nią zajmować ciągle jak ma tez matkę. Rozumiesz
-Tak. Już jadę
-Czekam. Masz pół godziny. Cześć-rozłączył się 

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 20

*Oczami Zayna*
Moja biedna Lucy. Tyle w życiu przeszła a ja nic o tym nie wiedziałem. Pomogę jej we wszystkim. Może na mnie liczyć. Wtuliłam się we mnie i zaczęła płakać
-Kwiatuszku czemu płaczesz??
-Bo się cieszę, że mam Cię przy sobie. Kocham Cię-Lucy pocałowała mnie bardzo namiętnie. Usiadła na mnie i zaczęła ruszać się w przód i w tył. Bardzo tego chciałem ale nie zrobię tego. Starałem powstrzymać pożądanie, ale coś ciężko mi to wychodziło po zanim się obejrzałem ściągnąłem z niej koszulkę.
-Zayn wiem, że tego chcesz i ja tego chce
-Na pewno??
-Tak i już tyle nie gadaj.-znowu mnie pocałowała. Czemu musiała założyć biustonosz sportowy. Chyba się domyśliła o co chodzi, bo uśmiechnęła się mi w usta. Lu ściągnęła ze mnie koszulkę i zaczęła całować moją klatkę piersiową.
-Chyba nie w porę przyszliśmy-powiedziała Wali. Serio siostra teraz musiałyście przyjść
-Mówiłem, żeby im nie przeszkadzać, bo są zajęci-powiedział Tommo. Jeszcze ich tu brakowało
-Mam nadzieję, że macie ważny powód, żeby przerywać mi spędzanie czasu z Lucy
-Chciałyśmy Cię odwiedzić-powiedziała Soff.
-Tylko po to tu przyjechałyście
-Zayn bądź miły dla sióstr
-Dobrze Kwiatuszku-pocałowałem ją w policzek i założyłem koszulkę
-Jesteście razem??-spytała Soff
-Tak-odpowiedzieliśmy jej razem
-W końcu
-Co??-Lucy spytała trochę zdziwiona
-No, bo zawsze jak Zayn do nas przyjeżdżał to było "Jak ja bym chciał, żeby Lucy była ze mną" albo "Ona jest taka piękna chciałbym ją całować po całym ciele"
-Ciekawych rzeczy dowiaduję się od twoich sióstr
-Nie słuchaj ich. Gadają jakieś bzdury
-Aha czyli nie jestem ładna ani nie chciałeś ze mną być
-Nie to miałem na myśli. Jesteś przepiękna i bardzo chce z Tobą być, ale nigdy im tak nie mówiłem.
-A powiedziałeś jej, że podglądałeś ją jak tańczyła, bo  tańczyła w krótkich spodenkach albo w sukienka w których wszystko było widać. Albo, że nie raz widziałeś jak chodziła po domu w samym ręczniku-powiedziała Soff
-Albo, że widziałeś jak jej ten ręcznik spadł
*Oczami Lucy*
-Podglądałeś mnie??-spytała
-To nie tak
-Jasne, jasne-powiedział Liam
-Stary nie pomagasz. A was kiedyś uduszę-zaczęła się głośno śmiać
-A Ty z czego się tak śmiejesz??-spytał Hazza
-Zayn myślisz, że ten ręcznik to sam z siebie spadł. Albo jak tańczyłam to czemu nie zakładałam dresów
-Wiedziałaś o wszystkim
-Tak
-Skąd??
-Mam swoje sposoby
-Dlaczego to robiłaś
-Bo wiedziałam, że sprawia Ci to przyjemność a za razem doprowadza do szału
-Nabijałaś się ze mnie-spytał z lekkim oburzeniem
-Można powiedzieć, że tak, ale nie mów, że Ci się to nie podobało
-Bardzo mi się podobało-pocałował mnie w czoło-Dobra a teraz przyznać się po co tu przyjechałyście
-Bo Wali-zaczęła Soff, ale jej starsza siostra nie dała jej dokończyć
-Cicho bądź-widziałam po oczach Wali, że chodzi o chłopaka.
-Umówiła się z chłopakiem
-Skąd wiedziałaś??-spytała ze zdziwieniem
-Poznałam po oczach
-Jakim chłopakiem?? Jak się nazywa?? Ile ma lat??
-Nazywa się Luke Willimas i ma 17 lat-gdy  usłyszałam  nazwisko Willimas zaczęła się śmiać. Ja się próbowała powstrzymać śmiech
-Jest od Ciebie o dwa lata starszy więc nie możesz się z nim spotykać. A zresztą skąd wiesz, że nie chce Cię wykorzystać
-Ale on powiedział, że kocha mnie nad życie i nie zrobi mi krzywdy-dobra teraz nie wytrzymałam i wybuchłam głośnym śmiechem a Soph razem ze mną
-Czy Ty słyszałaś to co ja?? Luke ma dziewczynę-powiedziała Soph
-Słyszałam i kocha ja nad życie i jej nie skrzywdzi-dodałam. Zaczęłyśmy się turlać ze śmiechu po podłodze. Po jakiś 5 minutach uspokoiłyśmy się.
-Dobra. Musimy się pogodzić, że Luke ma dziewczynę-powiedziałam
-Już to widzę. Luke i jakaś dziewczyna. Jak on nie był z dziewczyną dłużej niż tydzień
-Ile jesteście już razem??-spytałam Wali
-Dwa miesiące
-Ty serio mówisz??
-No tak-znowu wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem
-Nie naśmiewajcie się z niego. Znalazł w końcu dziewczynę-powiedział Harry
-Harry czy Ty słyszysz to połączenie Luke i dziewczyna
-Dobra macie racje
-Wali nigdy się tak nie uśmiałam jak teraz. Zayn możesz spokojnie pozwolić Wali spotykać się z Lukiem.
-Ale on jest od niej o dwa lata starszy
-Ty ode mnie też
-Ale ja to ja
-Zayn nie masz się czym przejmować-powiedział Nialler
-A wy skąd jesteście tacy pewni
-Luke Williams to ten co mówi do mnie księżniczka
-Ten co był na torze
-Tak
-To tym bardziej nie będziesz się z nim spotykać
-Dlaczego??-spytała Wali
-Właśnie dlaczego??-stanęłam po jej stronie
-Ściga się
-Ja też
-Ale Ty to co  innego
-Może nawet jest w jakiś gangu-spojrzałam na Harrego i na Nialla
-A nawet jeśli jest to co z tego??-spytał Tommo
-Moja siostra nie będzie zadawałam się z kryminalistą-zabolało. Bardzo zabolało. Jeśli Zayn uważa Luke za kryminalistę to mnie też
-Czyli my też nie możemy być razem-powiedziałam czując łzy w oczach
-Dlaczego??
-Ja, Harry, Niall, Luke, Louis i chyba Liam jesteś w gangu-łzy zaczęły spływać po moich policzkach
-Mój Luke??-spytała Wali
-Tak-odpowiedziała jej Soph. Harry podszedł do mnie i przytulił. Miałam ochotę teraz wziąć. Saszetka nadal jest w łazience. Wyplątałam się z ramion Harrego i ruszyłam w stronę łazienki
-Lucy. Jaa..-zaczął Zayn
-Daj jej teraz chwilę-powiedział Harry. Weszłam do łazienki. To czego szukałam leżało na podłodze. Nie wiem czy dobrze robię, ale mam to w dupie. Rozsypałam proszek i wciągnęłam całą zawartość torebeczki. Upadłam. I dalej nic nie pamiętam, bo urwał mi się film.
*Oczami Zayna*
-Zayn mówisz, że Wali nie będzie spotykać się z kryminalistą. A nie pamiętasz już ja okradaliśmy banki i nie tylko-powiedział Tommo
-Pójdę przeprosić Lucy-powiedziałem
-Poczekaj najpierw ja do niej pójdę-powiedziała Soph
-To dobry pomysł-odpowiedział jej Harry
-To co mogę spotykać się z Lukiem??-spytała cicho Wali
-Tak, ale jeśli Cię skrzywdzi to mnie pomięta długo
-No dobra-nagle usłyszeliśmy krzyk Soph. Szybko pobiegłem na górę. Lucy leżała na środku łazienki.
-Brała-powiedział Harry. W ręce trzymał saszetkę, którą wcześniej trzymała Lucy. Tylko, że jak ją trzymałam to była cała. To wszystko moja wina. Nie powinienem tak mówić. To jest tylko moja wina.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 19

Poszłam do jego sypialni. Wyjęłam z szafy jakąś koszulkę i ją założyłam. Chciałam już wychodzić, ale coś we mnie pękło. Zsunęłam się na ziemie. Plecami opierałam się o drzwi. Nie mogę przed nim ukrywać tego co się stało parę lat temu. On jest cudowny i chce się z nim kochać ale..
-Lucy proszę otwórz drzwi-z rozmyśleń wyrwał mnie jego głos. Podniosłam się z podłogi i otworzyłam drzwi
-Przepraszam-ominęłam go. Bravo Lucy najlepiej uciec przed rzeczywistością, bo co powiedzieć komuś kogo kochasz co się stało jak można uciec i męczyć się z tym do końca życia. Poszłam do łazienki i tam też się zamknęłam. Tak uciekaj przed nim w jego własnym domu. Nałożyłam na siebie dresy i włożyłam telefon do kieszeni, bo wypadł mi jak je ściągałam. W kieszeni miałam saszetkę z białym proszkiem w środku. Zastanawiałam się jakim cudem to znalazło się w mojej kieszeni. I przypomniałam sobie, że zabrałam z pokoju Harrego, żeby on już nie brał. Ale to chyba był zły pomyśl, żeby to schować do kieszeni, bo pokusa jest za wielka. Niby byłam na odwyku i już od pół roku nie brałam, ale nadal nie potrafię się z tym uporać.
-Lucy otwórz drzwi. Chce z Tobą porozmawiać. Proszę. Kwiatuszku-nic nie odpowiedziałam, bo byłam za bardzo zajęta patrzenie na to co miałam w ręku. Usłyszałam jak przekręca kluczy i otwiera drzwi. W sumie co ja się dziwie to jego domu
-Ja naprawdę nie chciałam. Przep..-Zayn spojrzał na moje ręce-Czy Ty?? Co to jest??-zaczął na mnie krzyczeć. Opuściłam głowę i dopiero teraz zobaczyłam, że jest w samym ręczniku. Skupiłam wzrok na jego tatuażach. Zayn przesunął się do mnie i złapał za moją rękę i zobaczył coś czego nie powinien czyli blizn co cięciach. Starych blizn. Już się nie tnę. Wstydziłam się spojrzeć mu w oczy-Spójrz na mnie-złapał mnie za brodę i podniósł moją głowę tak abym na niego spojrzała.-Czemu to robiłaś??-powiedział już trochę łagodniej.
-Pomóż mi-powiedziałam najciszej jak się tylko dało
-Ale w czym?? Jak nie chcesz mi nic powiedzieć. Lucy zawsze Ci pomogę tylko muszę znać prawdę.
-D..dobrze-Zaz złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu. Usiadłam na kanapie. A on poszedł do kuchni. Wrócił po chwili z kubkiem w ręku
-Gorąca czekolada z piankami-chciałam policzyć pianki-Wrzuciłem 6 pianek tak jak lubisz
-Dziękuję
-Zaczekaj tu chwilkę tylko pójdę się ubrać. Dobrze-pokiwałam głową i upiłam trochę czekolady. Zayn poszedł na górę. Teraz mam najlepszym moment, żeby uciec. NIE! Nie mogę ciągle uciekać, przed rzeczywistością. Nie teraz. Usłyszałam kroki. Kroki Zayna.Usiadł obok mnie. Zapanowała pomiędzy nami niezręczna cisza. Żadne z nas nie wiedziało jak zacząć
-Lucy przepraszam Cię za tamto w łazience na prawdę nie chciałem. Marzyłem żeby Cię pocałować a teraz jesteś moją dziewczyną a ja jak zwykle wszystko spieprzyłem
-Nic nie spieprzyłeś Zayn. Gdybyś spieprzył to czy bm tu była
-Nie, ale obiecałem, że Cię nie dotknę i nie dotrzymałem słowa
-Zayn. Kochasz mnie??
-Tak
-To przestać się zadręczać
-Nie Lucy. Co mogę zrobić żebyś mi wybaczyła
-Już Ci wybaczyłam
-Co??
-Pomóż mi. Pomóż mi odleźć Camille i pomóż mi uporać się z moim nałogiem
-Pomogę, bo wiem przez co przechodzisz
-Nie rozmumiem
-Sam kiedyś brałem
-I co Ci pomogło??
-Ty-uśmiechnęłam się słabo-Od kiedy bierzesz??
-Od śmierci mamy-znowu skłamałam. Pogrążam się w kłamstwie coraz bardziej i bardziej.
-To zrozumiałe. Nie radziłaś sobie ze śmiercią mamy. Przeprowadziłaś się. Nowa szkoła, nowe miejsce, nowi koledzy i koleżanki. Jessica, która chciała zastąpić Ci mamę. Ojciec Cię nie szanował.
-Zayn-przerwałam mu. Muszę mu powiedzieć prawdę.-Okłamałam Cię
-Jak to??
-Brałam jeszcze jak mama żyła. Moi rodzice rozwodzili się, bo "ojciec" zdradzał mamę z Jessicą. Razem z mamą przeprowadziłam się do babci. "Ojciec" zaprosił mnie na obiad, bo chciał mi przedstawić Jessice i jej brata. Nie chciałam  tam iść, ale mama mi kazała. Poszłam. Obiad i jakaś gadka. Miałam wtedy nocować u niego. Wieczorem do pokoju przeszedł jej brat i mnie zgwałcił. Już w tedy brałam. Gdy skończył, był zadowolony a mnie bolał brzuch i cały czas płakałam, bo rżnął mnie jak dziwkę. Całą noc płakałam. Mama miała po mnie przyjechać. Gdy rano weszła do mojego pokoju. Zobaczyłam mnie całą w krwi. Bo najpierw wzięłam a później podcięłam sobie żyły. Nie chciało mi się żyć. Miałam dość siebie i wszystkiego. Zawieźli mnie do szpitala. Tam mnie uratowali. Mama zapisała mnie na odwyk. Po tygodni na odwyku odwiedził mnie Olivier brat narzeczonej mojego ojca. Znowu mnie zgwałcił i znowu rżnął jak dziwkę. Chciałam znowu się zabić. Ale postanowiłam iść i porozmawiać z kimś o tym. I to mi pomogło. Pewnego razu zemdlałam. Znowu wylądowałam w szpitalu. Wyszło, że jestem w ciąży. Nie chciałam tego dziecka ale też nie miałam serca żeby je usunąć, bo nie było niczemu winne. Dziewięć miesięcy później jak powiedzieli mi, że mama miała wypadek i nie przeżyła zaczęłam rodzić. Po porodzie lekarz spytała się czy chce mała na ręce nie chciałam ale pielęgniarka powiedziałam żeby pożegnała się z córką. Okay wzięłam ją na ręce i wtedy coś we mnie pękło. Mała była tak słodka i jak ją wzięłam na ręce to się do mnie uśmiechnęła i złapała mnie za palce. Pokochałam ją mimo, że miała 14 lat chciałam ją zatrzymać. Gdy miała rok Olivier zabrał mi ją. Ojciec mówił, że tak będzie lepiej. I znowu zaczęłam brać. Poznałam Harrego, Nialla i Soph. Oni mówili mi, że to mi szkodzi, ale nie chciałam tego słuchać. Zayn pomóż mi
-Pomogę. Pomogę Ci rzucić to świństwo. Pomogę odnaleźć Ci Camille i pomogę odzyskać córkę
-Naprawdę??
-Tak-pocałował mnie namiętnie

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 18

Liam i Harry pomogli wstać Zaynowi. Ten chuj postrzelił mi chłopaka w nogę. Zdziwiło mnie, że Jessica przyszła tu ze swoim bratem, który jest lekarzem i on opatrzył ranę Zayna. Ale jestem jej za to wdzięczna. Chłopcy pomogli mu dojść i wsiąść do samochodu. Jechaliśmy tym samym samochodem, którym przyjechaliśmy czyli Harrego. Poprosiłam Nialla, żeby usiadł z przodu. Na szczęście się zgodził. Usiadłam z tyłu pomiędzy Zaynem a Louisem. Liam wsiadł do swojego samochodu. Harry spytał go czy pojedzie za nim do niego, bo chce z nim pogadać. Zgodził się. Pewnie chce go w gangu. W sumie czemu nie. Może być fajnie.
-Harry mógłbyś zawieść mnie do mnie??-spytał Zaz
-No spoko ale jesteś pewny??
-Tak-Zayn spojrzał na mnie i się uśmiechnął
-Dobra już rozumiem-Hazza uśmiechnął się znacząco
-Harry skup się na drodze. Okay?
-Czerwone jest
-Ale już zielone
-Zobacz Harry nasza mała Lucy już dorosła. I teraz spędzi noc z Zaynem
-Wiesz Niall, kto powiedział, że jedną noc-dodał Louis. Zayn miał z tego ubaw a ja czułam, jak pieką mnie policzki.
-Przestańcie, bo moja Lusia się zawstydziła-Zayn stanął po mojej stronie. Złapał mnie za rękę. Ale i tak dostał ode mnie w ramię
-Auć! Za co?
-Mówiłam, że nie lubię jak mówisz do mnie Lusia
-Dobrze. Przeprasza. Lusiu-wszyscy zaczęli się śmiać
-Ale masz z tego ubaw
-Przepraszam. Kwiatuszku-pocałował mnie w czoło. Resztę drogi żadne z nas się nie odezwało. Gdy dojechaliśmy od dom Zazy Nialler i Lou pomogli mu wyjść z samochodu i zaprowadzili do domu.
-Zayn na pewno sobie poradzisz??-spytał go Tommo
-Tak o ile Lucy ze mną zostanie
-Zostanę-Zayn na moją odpowiedz uśmiechnął się bardzo pięknie
-Dobra my już idziemy. Tylko pamiętajcie. Zabezpieczcie się-powiedział Harry
-Idź już głupku- wypchałam ich za drzwi
-To co zostaliśmy sami-Zaz uśmiechnął się łobuzersko
-Nawet o tym nie myśl- zrobił minkę szczeniaczka-Nie Zayn
-Dlaczego??
-Nie jestem jeszcze gotowa
-Będę delikatny
-Zayn proszę-posmutniał-Przepraszam, ale...-przerwał mi
-Nie to ja przepraszam.Chodź tu do mnie-usiadłam na jego kolanie-Nie powinienem tak na Ciebie naciskać. Przepraszam-spuścił głowę. Złapałam go za brodę i zmusiłam, żeby spojrzał na mnie
-Kocham Cię wiesz-musnął moje usta
-Ja Ciebie też Kwiatuszku. Wiesz, że zakochałem się w tobie gdy tylko przekroczyłaś próg przedszkola. Twój uśmiech był najpiękniejszą rzeczą jaką zobaczyłem w życiu. Od razu pomyślałem, że będziesz moja. Z wiekiem moje myśli zmieniły się pod kątem seksualnym. Wyobrażałem sobie Ciebie wtulaną w mój tors. Leżeliśmy nadzy w moim łóżku. Na ciele miałaś kilka malinek
-Gdyby Cię nie znała pomyślałabym, że jesteś jakimś zboczeńcem
-A nie jestem
-Wariat. Zjesz coś??
-Nie, ale chciałbym się wykąpać z tej krwi
-Okay-wstałam z jego kolan-Pomogę Ci wstać
-Jesteś kochana-gdy wstał dostałam soczystego buziaka w policzek
-Gdzie masz łazienkę??
-Na górze po lewej stronie, na końcu korytarza-Pomogłam mu dojść do łazienki
-Prysznic czy wanna
-Prysznic-odpowiedział. Odkręciłam mu wodę. Gdy się odwróciłam Zayn stał nago. Starałam się nie patrzeć na dół, ale wzrok sam mi tam uciekał
-No co??-spytał jak by nie wiedział o co mi chodzi
-Wiesz mogłeś się rozebrać jak wyjdę
-Nie, bo Ty tu zostajesz
-Slucham??
-Po pierwsze  nie mów słucham, bo Cię..
-Nie kończ
-No dobra. Po drugie sam sobie nie dam rady. Po trzecie teraz Ty możesz mnie umyć
-Po pierwsze miałam wtedy 7 lat a po drugie będę się wstydzić
-Ale czego?? Jesteś moją dziewczyną i to chyba normalne, że ja Ciebie zobaczę nago i Ty mnie. A z resztą nie możesz oderwać wzroku od mojego przyjaciela
-Oj zamknij się
-Proszę Lulu wykąp się ze mną. Obiecuję, że nawet Cię tam nie dotknę
-No dobrze
-Wiedziałem, że się zgodzisz-uśmiechnął się. Zaczęłam się rozbierać. Zayn ciągle się na mnie patrzył. Gdy już się cała Zayn patrzył na mnie z rozdziawioną buzią
-Co??
-Nic tylko jesteś piękniejsza niż myślałem
-Ciekawe z której strony
-Z każdej jednej. Jesteś tylko moja-Zaz złapał mnie w pasie
-Będziesz mi prawił komplementy tylko wtedy jak będę stała przed tobą nago??
-Jeśli częściej będziesz stać przede mną nago to tak
-To ja już wolę nie słyszeć tych komplementów
-Oj  żartuję przecież. Codziennie będę Ci mówił jak jesteś piękna i jakie mam szczęście, że Cie mam
-Nie słodź już tak
-Dlaczego
-Dlatego. Wydaję mi się, że chciałeś się wykąpać a nie stać na środku łazienki
-Ma Panie rację-Zayn uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Weszliśmy do kabiny. Mimo tego, że kabina była duża dzieliły nas 3 centymetry. Gdy spojrzał mi prosto w oczy poczuła coś czego jeszcze nigdy w życiu nie czułam. Czułam, że ktoś mnie kocha. Mogę stwierdzić, że miłość to jedna z najpiękniejszych rzeczy na świecie. Zayn po chwili spojrzał na moje usta. przybliżył się do mnie i namiętnie pocałował. Ten pocałunek był inny. Zayn całował mnie delikatnie ale zarazem zachłannie. Krople wody, które spływały na nasze nagie ciała dodawały uroku temu pocałunku. Robiło się coraz bardziej gorąco. Zayn zaczął całować linie mojej szczęki, później ramię, obojczyk i na samy końcu szyję. Zostawiając przy tym kilka malinek. Jego ręce wodziły po moim ciele. Jedną ręką trzymał mnie w pasie a drugą głaskał moje udo. Wrócił do całowania mnie w usta. Przejechał palcem tam. Na co jęknęłam mu w usta. Zayn chciał włożyć we mnie swoje palce, ale ja się opamiętałam. Odsunęłam go od siebie. Wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem. Gdy złapałam za klamkę odwróciłam się i powiedziałam
-Przepraszam

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 17

-Skąd wiesz??-spytałam Louisa
-Liam mi powiedział. A Ty skąd wiesz??
-Jessica do mnie zadzwoniła i powiedziała, że Zayn został porwany
-A co ona ma do tego??-spytał Harry
-Bo Nick porwał Zayna
-Kto??-spytali razem
-Nick Smith a jak wolicie to Nicolas Smith. Nauczyciel matematyki w naszej szkole. Nasz wychowawca. Ojciec Jamesa i Camille. Już wiecie kto??
-Tak-znów powiedzieli razem
-Tylko gdzie on jest??-spytał Nialler
-W opuszczonych magazynach. Tam gdzie kiedyś trenowałam i gdzie odbywały się moje walki-musieli pomyśleć gdzie to jest.-Jedziemy czy tak będziecie stać. Wiecie mogę pojechać sama.
-Nigdzie nie pojedziesz sama.-powiedział Tommo
-No to się ruszcie
-Poczekaj jeszcze minutę-dodał Hazz
-Jak nie będzie Cię za minutę to jadę sama
-Louis, Niall chodźcie-i pobiegli na górę. Przysięgam jak nie będzie ich za minutę jadę bez nich. Stałam przy drzwiach z zegarkiem w ręku. Moją jeszcze 10 sekund. 9. 8. 7. 6. 5. 4. 3. 2. 1. W tej chwili zeszli na dół
-Sekundę później jechałabym sama
-Oj bez przesady. Ty, Soph i Ellie zostajecie w domu-powiedział Harry
-Chyba Cię coś powaliło, że zostanę w domu
-Mówiłem, że nie zostanie-dodał Lou
-My też nie zostaniemy-powiedziała Soph
-Soph to jest bardzo niebezpieczne. My damy sobie radę. Jeszcze Liam ma do nas dojechać, więc tym bardziej poradzimy sobie.
-No dobra
-One zostają ja nie
-Harry wiesz, że ona jest uparta jak osioł, nawet jak ją w pokoju zamkniesz to wyjdzie prze okno, albo wyważy drzwi
-W sumie racja. Dobrze jedziesz, ale trzymasz się z tyłu
-Okay-wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę samochodu. Usiadłam jak zwykle z przodu. Harry prowadził. Całą drogę jechaliśmy w ciszy. Gdy dotarliśmy na miejsce Liam już na nas czekał.
-Lulu chciałaś z nami jechać, choć wiedziałaś jakie to niebezpieczne. Więc proszę uważaj na siebie. Trzymaj się blisko nas. Proszę-powiedział Louis z troską jakiej jeszcze nie znałam.
-Dobrze
-I nie rób nic głupiego-dodał Harry. Kiwnęłam głową. Liam poszedł jako pierwszy. Zanim Harry, Niall. Louis mnie pilnował więc szedł przy mnie. Weszliśmy do środka. Nikogo nie było. Nagle usłyszeliśmy śmiechy. Poszliśmy za hałasem. Stanęliśmy przy jakiś drzwiach. Liam pokazał, żebyśmy byli cicho. Louis kazał mi zostać. A sam z resztą  weszli do pomieszczenia i rozległy się strzały. Chłopcy wyszli bez szwanku. Gdy zajrzałam do środka wszyscy leżeli martwi a w okół było dużo krwi. Ktoś złapał mnie za szyję i przyłożył mi pistolet do głowy. Walnęłam go z łokcia w brzuch. Później dostał z kolanka. Moim kochani koledzy dopiero teraz skapnęli się co się dzieję. Nie no zapłon moją niezły. Wyrwałam mu pistolet z ręki i jeszcze trochę pobiłam. Gdy leżał na podłodze wyjął nóż z kieszeni. Podniósł się ale ja byłam szybsza i go zastrzeliłam. 
-Miałaś na siebie uważać-Tommo zaczął na mnie krzyczeć
-To wy wszystkich nie zabiliście więc co się mnie czepiasz-Louis tylko przewrócił oczami. Poszliśmy dalej aż dotarliśmy do jakiś drzwi. Były zamknięte.
-Lucy czyń powinności-powiedział Nialler. Kopnęłam drzwi aż wyleciały z zawiasów.
-Niezły kop mała-powiedział Liam
-Dzięki-nie chciałam wejść pierwsza, bo bałam się tego co zobaczę.Jako pierwszy wszedł Harry, za nim Liam, później Niall. Poczekałam 5 sekund przed drzwiami i weszłam. Louis był tuż za mną. Gdy weszłam zamarłam.Zayn siedział nieprzytomny, cały pobity. Wokół niego było dużo krwi. Myślałam, że nie żyje. Gdyby nie Louis na pewno bym upadła, lecz w ostatniej chwili Tommo złapał mnie w pasie. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać
-Tylko nie to. To wszystko moja wina. Żałuje, że nie zdążyłam Ci tego powiedzieć wcześniej. Ale chce żebyś wiedział, że Cię kocham. Kocham i zawsze będę kochać. -powiedziałam pewnie. Tak kocham go. Najmocniej na świecie. Czemu mu wcześniej nie powiedziałam. Zaczęłam szlochać
-Ja Ciebie też kocham-myślałam, że się przesłyszałam.-Kocham Cię. Lusia-on tylko mówił do mnie Lusia. Mój Zayn żyje
-Zayn nawet nie wiesz jak się martwiłam-położyłam dłoń na jego policzku.-Myślałam, że nie żyjesz
-Przepraszam Cię za wszystko. Przepraszam za to, że Cię uderzyłem. Za te wszystkie lata co Ci dokuczałem. Za to, że nie było mnie przy tobie kiedy najbardziej tego potrzebowałaś. Prze...-przerwałam mu przykładając palec do jego ust. Zbliżyłam się do niego i pocałowałam. Od razu odwzajemnił mój pocałunek.
-Marzenia się spełniają-powiedział i znowu mnie pocałował.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 16

*Dwa tygodnie później*
Cały czas siedziałam w pokoju. Jak oni mogli myśleć, że Cam nie żyje, że minęło 10 lat od jej zaginięcia to nie znaczy, że nie żyje. Harry, Niall, Soph i Ellie troszczyli się o mnie. Codzienni przynosili mi jedzenie, choć i tak mało jadłam, bo nie miała apetytu. Harry nalewał mi co wieczór wody do wanny i pomagał dojść do łazienki. Nie wiem czemu ale czułam się jak po gwałcie, Taka brudna. Ale i tak z nich wszystkich to Louis pomagał mi najbardziej. Przychodził do mnie i po prostu robił to czego potrzebowałam. Po prostu był. Strasznie zbliżyłam się do Lou, ale i tak traktowałam go jak starszego brata. Na szczęście żadne z nich nie naciskało na mnie, żebym im powiedziała kim jest Cami, ale ja i tak wiedziałam, że chcę wiedzieć. Jest tylko jedna osoba, która wie kim jest Cam i co się z nią stało. Był Zayn.Osoba dla której nie dawno zrobiłabym wszystko teraz nie zrobi nic. Taa... dobry żart nigdy nie jest zły. Ciągle mi na nim zależy mimo, że nie widziałam go ponad dwa tygodnie. Myślałam, że będzie dzwonił, pisał czy coś w tym stylu. A tu dupa. Najwyraźniej mu nie zależy tak jak mi. Była godzina 12:30. Wstałam z łóżka i ubrałam się w dresy i biustonosz sportowy. Zeszłam na dół z zamiarem powiedzenia im całej prawdy. Wszyscy siedzieli w salonie. Nawet Gemma o której zapomniałam.
-Jak się czujesz??-spytała Ellie
-Dobrze. Dziękuję. Chciałam z wami pogadać
-Coś się stało??-spytał zaniepokojony Lou
-Nie. Tylko wiem, że na pewno chcecie wiedzieć kim jest Camille
-Lulu jak nie chcesz mówić to nie musisz-dodała Tommo
-Widzę, że Louis ma na Ciebie duży wpływ-powiedział Harry
-Dlaczego-spytałam razem z Lou
-Bo nikomu nie pozwoliłaś do siebie mówić Lulu, bo tak Cię mama nazywała-Harry trochę posmutniał. Chciałam go przytulić ale Gemma mnie uprzedziła. Wiedziałam, że mnie nie lubi, ale żeby tak. Gdyby mogła zabijać wzrokiem dawno byłam martwa.
-Harry to nie tak. Po prostu mama była dla mnie kimś ważnym. Jak umarła nie radziłam sobie. Ale gdy was poznałam. Wiedziałam, że...-głos mi się łamał-Wiedziałam, że..-Harry przerwał mi w połowie zdania
-Okay. Rozumiem. Jest dobrze
-Nie Harry nic nie jest dobrze-zaczęła Gemma-Ty sobie flaki wypruwasz, żeby ona miała wszystko. Jesteś przy niej dzień i noc. A ona nie potrafi docenić tego co ma. Tylko potrafi użalać się nad sobą. A to mamusia nie żyje-łzy zaczęły spływać mi po policzku-A to jakaś Camille z którą nie wiadomo co się stało i kim w ogóle ona jest. Ja na twoim miejscu wywaliłabym ją z domu-rozpłakałam się totalnie
-Ale nie jesteś. Ja Lucy nie wywalę z domu, ale jak tobie nie odpowiada jej towarzystwo to może sama się wyprowadzisz-Harry stanął po mojej stronie. Nie spodziewałam się tego, bo to co Gemma mówiła to prawda. Potrafię zobaczyć tylko czubek własnego nosa. Nie potrafię docenić czyś uczuć ani tego co dla mnie robią.
-Wywalasz mnie??
-Nie. Tylko jak coś Ci nie odpowiada to nikt Cię tu nie trzyma
-Och no tak, bo Lucy jest najważniejsza. Jesteś żałośni
-Będzie lepiej jak już pójdziesz
-Dobrze, ale nie przychodź do mnie i żal się na nią-Gemma wyszła trzaskając drzwiami
-Przepraszam Cię Lucy.
-Nie Harry to ja powinnam Cię przeprosić
-Ty nie masz za co
-Mam.Przepraszam
-Przeprosiny przyjęte.-Harry wytarł mi łzy i przytulił. Jednak w jego ramionach czułam się najbezpieczniej. To był mój kochany Harry. Takiego, którego pokochałam jak brata i najlepszego kumpla.
-Harry mogłabym Cię jeszcze o coś prosić
-Oczywiście
-Mów do mnie Lulu
-Dobrze. Lulu-uśmiechnęłam się
-Ej a my takiego pozwolenia nie dostaniemy-spytał oburzony Niall
-Dostaniecie
-Cieszę się-Nialler uśmiechnął się-Chodź usiądź-Zrobiłam to co kazał. Usiadłam pomiędzy nim a Harrym
-Zanim zacznę chciałabym żebyście mi nie przerywali
-Okay-powiedzieli zgodnie
-Cami jest moją siostrą, która jest ode mnie młodsza o dwa lata. Została porwana w wieku 5 lat. Cam była słodka. Razem z Jamese opiekowaliśmy się nią. Pewnego dnia gdy mój niby ojciec był w pracy a mam poszła do sklepu naprzeciwko domu, ktoś się włamał. Schowałam Jamesa i Camille w szafie a sama wzięłam nóż i poszłam zobaczyć co się dzieje. W domu było dwóch facetów. Jeden z nich szukał czegoś w sypialni rodziców a drugi był na dole. Zamknęłam tego co był w sypialni. Gdy schodziłam ze schodów potknęłam się i spadłam ze schodów. Ten co był na dole zauważył mnie. Nie miałam jak uciekać. Podniósł mnie i spytał się gdzie jest Camille odpowiedziałam mu, że jest bezpieczna. On zaczął się śmiać. Ze schodów zszedł tamten drugi z Camille. Błagałam, żeby wzięli mnie zamiast jej. Ale oni tylko mnie wyśmiali. Ten co mnie trzymał powiedział do tamtego drugiego, że niech idzie do samochodu a się trochę pobawi. Na  początku nie wiedziałam o co chodzi, ale później się skapnęłam. Odepchnęłam go od siebie a on powiedział, że niegrzeczna ze mnie dziewczynka. Ja mu na to, że jeszcze nie wie jaka mogę być niegrzeczna. Wzięłam nóż i wbiłam mu w brzuch. Wybiegłam z domu, żeby uwolnić Cami, ale niestety odjechał. Zayn zobaczył mnie całą w krwi i spytał co się stało. Powiedziałam mu prawdę. On pomógł mi ukryć ciało i zmyć krew z ciała. gdy mama wróciła Zayn jej wszystko wytłumaczył. Mama powiedziała, że będzie wszystko dobrze. Ona nigdy nie traciła nadziei, że Camille nie żyje.
-Zaraz czyli Zayn  widział Cię nago??-spytał Niall
-Niall ja Ci tu opowiadam o mojej zaginionej siostrze a Ty się mnie czepiasz, że Zayn widział mnie nago. Dla twojej wiadomości miałam wtedy 7 lat
-A Zayn ile??-spytała Ellie
-9, ale zachował się jak prawdziwy facet
-Jak pozbyliście się ciała??-kolejne pytanie zadał Harry
-Zayn zadzwonił po kuzyna i on wywiózł ciało. Noża też się pozbyli.
-Więc to Zayn miał na myśli jak mówił, że dużo przeszłaś-dodał Tommo
-No. W wieku 7 lat zabiłam człowieka.
-Biedna Lucy
-najgorsze jest to, że to moja wina, że Camille została porwana
-Nie twoja. Zrobiłaś wszystko co mogłaś
-Mówisz jak Zayn
-Jak tak się do siebie zbliżyliście to czemu go nienawidziłaś-spytała Soph
-Bo wykorzystał moją chwilę słabości
-Czyli??
-Co roku zostawałam uznawana za najładniejszą dziewczynę w szkolę, dlatego też nie miałam koleżanek. Każdy chłopak chciał ze mną chodzić. Ale ja nie chciałam. Zayn powiedział, że jeśli z nim nie będę to powie wszystkim co zrobiłam. Odmówiłam bojąc się konsekwencji. Ale on i tak nic nikomu nie powiedział-w tym momencie zadzwonił mi telefon a Louis dostał wiadomość. Spojrzałam na wyświetlacz. Jessica. Czego ona może ode mnie chcieć. odebrałam
-Hallo
-Cześć Lucy
-Jeśli chodzi o ojca to zapomnij, że będę z tobą rozmawiać
-Nie nie chodzi o niego
-To o kogo??
-O Zayna
-Że co proszę??
-Nick go porwał
-Dlaczego??
-Nie wiem
-Gdzie on jest??
-W opuszczonym magazynie na końcu Londynu
-Dzięki, ale dlaczego mi pomagasz??
-Bo Nick zrobił największy błąd w życiu. Nie chcę żeby poszedł do wiezienia.
-Największym jego błędem w życiu było zabójstwo mojej mamy
-On jej nie zabił
-A Ty mu wieżysz
-Tak
-Dobra skończmy ten temat. Jeszcze raz dzięki-rozłączyłam się
-Zayn został porwany-powiedziałam razem z Tommo



----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale nad morzem nie miałam wi-fi, a jak wróciłam to miałam problemu z komputerem. 
Mam nadzieję, że wam się podobał ten rozdział
Obiecuję, że na obydwu bloga następny rozdział pojawi się za dwa dni.
Proszę komentujcie

wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 15

*Oczami Louisa*
Muszę powiedzieć Lucy o tym co wiem, bo inaczej zrobi mi krzywdę a ja serio się jej boję.
-Louis powiesz coś w końcu
-No dobra. Wiem, że jak twoja mama jechała samochodem z twoim ojcem to się pokłócili.
-O co??
-Nie wiem
-Louis powiedz mi prawdę
-Ja naprawdę nie wiem o co się pokłócili-okłamałem ją
-Wiem, że wiesz o co się pokłócili
-Lucy nie chcesz wiedzieć
-Chcę
-Ale ja nie mogę
-LOUIS
-Pokłócili się, bo twój ojciec dowiedział się, że nie jesteś...
-Co nie jestem??
-Nie jesteś jego córką-powiedziałem na jednym wdechy
-C..co??
-Sama chciałaś wiedzieć
-Wiesz kto jest moim biologicznym ojcem??
-Nie-Lucy nic już nie powiedziała. Widziałem, że łzy spływają jej po policzku. Resztę drogi jechaliśmy w ciszy. Zaparkowałem na parkingu i poszedłem otworzyć drzwi Lucy
-Dzięki
-A Ty co tak smutna-spytała Soph. Lucy nic jej nie odpowiedziała tylko ruszyła prosto przed siebie.
-Co jej jest??-spytał Harry
-Później wam powiem-poszedłem za nią. Złapałem ją przy szafkach.-Lucy gdzie Ty idziesz??
-Do ojca
-Co??
-Moim ojcem jest nasz wychowawca i nauczyciel matmy-obok na przechodził James brat Lucy. Odepchnęłam mnie i przycisnęła go do szafek-Gdzie jest ojciec??
-Nie wiem
-Jak Ci obiję buzię to się dowiesz
-Ja naprawdę nie wiem-chciała go uderzyć, ale ją powtrzymałem
-Lulu co Ty robisz??
-Jak mnie nazwałeś
-Lulu a co??
-Mama tak do mnie mówiła-puściła swojego brata i zaczęła płakać przytuliłem ją. Po chwili uspokoiła się
-Lucy, ojciec jest w sali-powiedział James
-Dzięki głąbie
*Oczami Lucy*
Ruszyłam w stronę sali od matematyki. Weszłam do środka i zobaczyłam jak ten chuj obściskuję się ze swoją dziunią. Nawet mnie nie zauważyli. Podeszłam do nich i odepchnęłam Jessicę aż upadła pod tablicą. A jego spoliczkowałam
-Co Ty wyprawiasz dziewczyno-powiedział mój nauczyciel, bo ojcem nie mogę go nazwać
-Prze dwa lata od śmierci mamy musiał żyć z tobą pod jednym dachem. Z kimś kto nigdy nie był i nigdy nie będzie moim ojcem. Z kimś kto zabił moją mamę
-Skarbie o czym Ty mówisz
-Nie mów do mnie skarbie, bo nie jestem twoim skarbem
-Uspokój się-chciał mnie przytulić
-Nie dotykaj mnie. Brzydzę się Tobą.
-Skąd wiesz, że nie jestem twoim ojcem
-A co Cię to kurwa obchodzi
-Wyrażaj się gówniaro pieprzona-złapał mnie za ramiona. Zabolało
-Puść mnie, bo inaczej oskarżę Cię o molestowanie seksualne
-Jesteś taka sama jak twoja matka. Obydwie jesteście sukami. A nie przepraszam twoja matka była suką a Ty ciągle nią jesteś-teraz przegiął. Wyrwałam się z jego rąk i z całej siły przyłożyłam. Złapałam go za włosy i kopałam z kolana w brzuch.Do sali wbiega Louis, Harry, Niall z Soph
-Lucy-Tommo odciągnął mnie od niego
-Kochanie, już dzwonie po karetkę-Jessica podbiegła do niego
-Lucy co Ty wyprawiasz??-spytał mnie Harry
-To co powinnam zrobić dwa lata temu
-Czyli??
-To on zabił mi mamę. Żyłam z nim tyle lat pod jednym dachem a teraz okazało się, że nie jestem jego córką
-Kochałem twoją matkę. Ja jej nie zabiłem.
-Nie wierze Ci. Teraz mówisz, że ją kochałeś a wcześniej nazwałeś ją suką
-Mimo tego, że mnie zdradziła i Ty nie jesteś moją córką kochałem ją i Ciebie. Kocham też James. Kocham też Camille
-Tato przecież Camille nie żyję-do sali wszedł James
-Wiem, ale i tak ją kocham
-Jak możecie mówić, że Camille nie żyje
-Lucy musisz się pogodzić z tym, że ona już nie żyję-powiedział James-Ile tat minęło??-dodał. Miał dwa lata jak Cami się urodziła.  Jak zaginęła to miała 7 lat. To ona 5. Teraz mam 17 czyli ona 15. Więc minęło dziesięć lat. Ale ja dalej wierzę, że ona żyję
-10 lat


-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak wam się podoba rozdział.??
Nie wiem kiedy teraz dodam, bo jutro jadę nad morzę. 
Postaram się dodać tam rozdział, ale niczego nie obiecuje.
Dodałam i zaktualizowałam bohaterów, więc jak będzie mieli ochotę to zobaczcie.
A i jeszcze jedno pytanie, bo zastanawiam się na stworzeniem nowego ff tylko nie wie  o kim.
Więc mojej pytanie tyczy się z kim chcecie nowe opowiadanie??
Odpowiedzi piszcie w komentarzach i mam nadzieję, że będzie więcej komentarzy niż zawsze.
Komentarze to jest moja wena do pisania. 
Więc, proszę komentujcie

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 14

*Oczami Zayna*
Obudziłem się w jakieś jebanej piwnicy przywiązany do krzesła. Próbowałem się rozwiązać ale to nic nie dawało. Do piwnicy weszło jakiś dwóch facetów a za nim ojciec Lucy
-W końcu się obudziłeś-powiedział Smith
-Czego ode mnie chcesz?
-Skąd znasz prawdę??
-Nie twój zasrany interes-uderzył mnie w twarz-Myślisz, że bolało??
-Zaraz może zaboleć. Zostawcie nas samych-tamtych dwóch wyszło- Czy Lucy wie o tym??
-Nie ale nie długo się dowie
-Nie odważysz się
-Przekonamy się
-Dlaczego chcesz zniszczyć jej życie??
-Ja?! To Ty niszczysz jej życie. Nawet nie zająłeś się nią po śmierci swojej żony. Tylko pieprzyłeś się z Jessicą
-Moja żona była zwykłą dziwką. Zdradzała mnie na prawo i lewo
-Gdyby była tu Lucy to byś dostał od niej w twarz za to co powiedziałeś o jej mamie
-Ale jej tu niema
-Nie wiem czy wiesz ale twoja obecna partnerka nie była moją sąsiadką
-To skąd się znacie
-Była dziwką-znowu dostałem po twarzy tylko mocniej
-Nie mów tak o Jessice
-Nie raz z nią spałem. Liam też skorzystał-znowu dostałem
-Już Ci powiedziałem nie mów tak o mojej narzeczonej. Zadam Ci jeszcze raz pytanie: SKĄD WIESZ CO SIĘ WYDARZYŁO DWA LATA TEMU
-Już Ci powiedziałem nie twój interes
-Dobrze. Jak tu posiedzisz to może zaczniesz gadać
-Nie doczekanie twoje
-Oj zamknij się, bo gadasz jak to gówniara
-Kto przepraszam bardzo??
-Lucy a kto inny. Święta panienka się znalazła.
-Jeszcze raz powiesz tak na temat Lucy to pożałujesz
-Od kiedy ona Cię tak interesuje
-A co Cię to obchodzi?? CO z Ciebie za ojciec jeśli mówisz tak o własnej córce
-To nie jest moja córka i sam o tym dobrze wiesz-i wyszedł a ja zostałem sam. Mam nadzieję, że Louis zacznie mnie szukać, choć sam nie wiem. Po tym co zrobiłem nie wiem czy w ogóle zauważą, że mnie nie ma.

*Następnego dnia*

*Oczami Lucy*
Obudził mnie budzik, który poinformował, że muszę wstać i iść do tej pieprzonej szkoły. Jestem ciekawa czy Zayn się pojawi. Zresztą nie interesuje mnie to. On już mnie wcale nie obchodzi. Czemu ja okłamuję samą siebie. Zależy mi na im i to cholernie. Zwlokłam się z tego łóżka i ruszyłam w stronę kuchni.  W połowie schodów wpadłam na kogoś i zlecieliśmy z reszty schodów. Otworzyłam oczy gdy leżeliśmy na dole. Znaczy ja na kimś leżałam
-Louis jak Ty łazisz
-Ja?! To Ty chodzić nie umiesz
-No pięknie. Zostawić Louis na pięć minut samego-zaśmiała się Eleanor, która schodziła ze schodów. 
-Kochanie to nie tak jak myślisz-zaczął się tłumaczyć
-Co tu się dzieje-spytał Harry, który wyszedł z kuchni.
-Spadłam ze schodów przez Louisa
-Przeze mnie?
-Tak, ale przynajmniej miałem miękkie lądowanie
-No a ja nie
-Twój problem-wstałam z niego oczywiście z małą pomocą ze strony Harrego. Ale to mniejsza z tym
-Czyja to koszulka-Harry wskazał na koszulkę, którą miałam na sobie
-A skąd ja mam wiedzieć. Chyba Nialla a co??
-Nic-weszliśmy do kuchni. Niall jak zwykle stał przy lodówce i patrzył co ma zjeść a Soph siedziała przy stole i patrzyła coś w telefonie.
-Cześć-powiedziałam
-Hej słońce jak się czujesz-Soph odłożyła telefon
-Dobrze
-Skąd Ty masz moją koszulkę-spytał Nialler
-Znalazłam ją więc sobie wzięłam. A tak w ogóle to co tu robi Gemma i czemu Louis z Ellie spali tu??
-O Gemmie nie chcesz wiedzieć a Louis z Ellie spali tu, bo im to zaproponowałem-wytłumaczył mi Harry
-Spoko
-Zjesz śniadanie-spytał Niall
-Lucy i śniadanie. Dobry żart-powiedziała Soph. Racja nigdy nie jadam śniadań
-Wiesz Soph dobry żart nigdy nie jest zły
-W sumie racja
-Idę się przebrać-wychodząc z kuchni wpadłam na Gemme
-Sorry
-Spoko
-Gemma przepraszam, że wczoraj nie powiedziałam Ci nawet cześć ale po prostu...-nie dokończyłam, bo mi przerwała, chyba zobaczyła, że głos mi się łamie, bo mnie przytuliła. Choć to dziwne, bo nigdy mnie nie lubiła.
-Spoko. Harry mi wszystko powiedział-uśmiechnęłam się do niej i poszłam na górę. Wyjęłam jakieś ciuchy z szafy i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gdy już się umyłam i ubrałam. Zrobiłam lekki makijaż i uczesałam włosy. Po jakiś dwudziestu minutach wyszłam z łazienki i zeszłam na dół
-To co do szkoły-powiedział Louis
-Chciałeś powiedzieć to pieprzonej szkoły. Niestety tak-odpowiedziałam mu. Pożegnałam się z Gemmą i Ellie.
-Louis czemu Eleanor nie chodzi z nami do szkoły
-Nie wiem
-Jedziesz ze mną czy z kim??-spytał Harry
-Hmm...Dzisiaj pojadę z...-miałam do wyboru Niall, Harrego i Louisa-Z Louisem
-Louis Lucy może z Tobą jechać??
-On nie ma nic do gadania-wsiadłam do samochodu Louisa i ruszyliśmy
-Chcesz ze mną pogadać na temat wypadku Twojej mamy. Prawda??
-Tak. Skąd wiedziałeś
-Po prostu domyśliłem się. Co chcesz wiedzieć?
-Wszystko
-Okay. Wiesz, że mnie Liam z Zaynem zabiją.
-Tylko spróbują to ja ich pozabijam
-No dobra

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, rozdział do dupy. Nie tak go sobie wyobrażałam.
I za to was przepraszam.
Następny rozdział tu i na This Is Us pojawi się we wtorek.
 

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 13

*Oczami Louisa*
Lucy poszła przyszykować się do startu. Jestem ciekawy co powie Zayn jak zobaczy, że Lucy się z nim ścigała.
-A Ty z czego się tak śmiejesz-spytał Harry. Nie mogłem nic powiedzieć, bo miałem niezły ubaw z tego. Eleanor się chyba domyśliła o co chodzi, bo też się uśmiała
-Czy Zayn się dzisiaj ściga??
-Tak
-Zaraz to Zayn jest tym nowym-spytał ponownie Styles
-Tak
-To będzie się działo-powiedziała Soph
*Oczami Lucy*
Ten nowy nie ma ze mną szans. Tak w ogóle to go jeszcze nie ma a wyścig zaczyna się za minutę. Założyłam kask i usiadłam  na swoim motorze i w tej chwili, ktoś podjechał i stanął obok mnie. Spojrzał w moją stronę.
-Nie wiem jak Ty jeździsz Księżniczko, ale tego wyścigu nie wygrasz-powiedział spod kasku. Znam ten głos tylko nie wiem skąd
-Nie bądź taki hej do przodu, bo Ci tyłu zabraknie-odpowiedziałam mu. Jest tu od paru sekund a już potrafi podnieść człowiekowi ciśnienie
-Na miejsca. Gotowi. Start-powiedziała jakaś laska. I walka się zaczęła. Muszę przyznać, że jest całkiem dobry ale nie tak dobry jak ja. Jeszcze tylko jedno kółko i wygrałam. Byłam równo z tym nowym. Przyspieszyłam i wygrałam. Był pięć sekund po mnie. Ściągnęłam swój kask
-Gratuluje-powiedział na co odwróciłam się i mnie zamurowało
-Zayn?!
-Lucy?!
-Co Ty tu robisz??-powiedzieliśmy razem
-Ja?? Co Ty tu robisz?/-znowu powiedzieliśmy razem
-Dlaczego mnie nie okłamałeś??-spytałam
-A co miałem Ci powiedzieć?? Że biorę udział w nielegalnych wyścigach. Nie powiedziałem Ci tego, bo nie chciałem Cię narażać na to wszystko nie chciałem, żebyś mnie znienawidziła. Byłem przy Tobie jak byłaś w szpitalu. Chciałem pokazać się z jak najlepszej strony a Ty chyba masz to w dupie skoro mnie okłamujesz i to bardziej-krzyknął na mnie. Zabolało i to bardzo
-Nikt Ci nie kazał siedzieć przy mnie jak byłam w szpitalu-postawiłam mu się, ale późnej tego żałowałam.
-Wiesz co jesteś żałosna. Przyjechałem do Londynu, żeby być bliżej Ciebie. A Ty zachowujesz się jak gówniara-mam go już serdecznie dosyć
-Dobrze, że Ty się nie zachowujesz jak gówniarz
-Uważaj ze słowami
-Bo co szanowny Pan Malik uderzy mnie. Jak Ty się nawet bić nie potrafisz. Jedyne co potrafisz to użalać się nad sobą i pieprzyć się z dziwkami. Ciekawe ile dziwek przewinęło się przez twoje łóżko?? Może dwie. Może dwadzieścia dwie. A może...-nie dokończyłam, bo Zayn mnie uderzył aż upadłam na ziemie. Nie wieże jak on mógł mi to zrobić. Myślałem, że się zmienił, ale nie nadal jest damskim bokserem. Nie miałam ochoty na nic. Chciało mi się tylko płakać. 
-Lucy przepraszam nie chciałem. Prze...
-Nie dotykaj mnie- krzyknęłam na co Harry się chyba kapnął ci jest, bo w przeciągu dwóch sekund znalazł się przy mnie
-Lucy co się stało??
-Uderzył mnie
-Kto??
-On-wskazałam palcem na Malika. Harry wstał a przy mnie siedziała Ellie i Soph
-Malik pojebało Cię już do końca. To że nie wygrałeś wyścigu to nie znaczy, że musiałeś ją uderzyć.
-Ja tego nie chciałem
-Oj dobra zamknij się już-powiedział Niall
-Zayn teraz przesadziłeś-odezwał się Louis. Myślałem, że będzie trzymał jego stronę ale jest po mojej
-Lucy ja naprawdę nie chciałem. Przepraszam
-Zwykłem przepraszam nie wystarczy. Zrozum to. Harry nie chce dzisiaj iść na walkę
-Dobrze. Chodź zawiozę Cię do domu. A z Tobą to sobie jeszcze porozmawiam
Harry zawiózł mnie do domu. Za nim pojechał Louis z Eleanor. Gdy weszłam zobaczyłam Gemmę. Nawet nie miałam ochoty powiedzieć jej cześć. Poszłam do swojego pokoju. Nadal nie wiem dlaczego Zayn to zrobił. Nie chciałam go okłamać. Chciałam tylko, żeby nie pomyślał o mnie źle. A teraz to może zapomnieć, że w ogóle istnieje. A ja do niego coś poczułam. Myślałam, że on do mnie też ale  się myliłam. Do pokoju wszedł Louis
-Hej Lucy jak się czujesz??
-A jak mam się czuć?? Siadaj co tak będziesz stał-poklepałam miejsce na łóżku
-Nie przyszedłem tu bronić Zayna, bo przegiął. Chce żebyś wiedziała, że na mnie możesz liczyć. Zawsze Ci pomogę. Harry powiedział mi o waszym gangu. I spytał się czy nie dołączę do was
-Zgodziłeś się??
-Tak
-To super. Mogę mieć do Ciebie prośbę
-Tak
-Przytulisz mnie??
-Jasne-Louis przytulił mnie teraz potrzebowałam mieć kogoś przy sobie. Wiem, że jest z Eleanor ale musiałam.-Nie sądziłem, że mnie o to poprosisz
-Dlaczego??
-Bo w końcu jesteś dziewczyną której boi się cała szkoła
-No dzięki
*Oczami Zayna*
Poszedłem do baru. Co ja najlepszego zrobiłem. Uderzyłem moją Lucy. Nie panowałem nad sobą. Gdybym mógł cofnąć tylko czas nigdy bym tego nie zrobił. Teraz to na pewno mogę zapomnieć o tym, że kiedykolwiek będziemy razem. A ją tak bardzo kocham. Ona jest moim całym życiem.
-Malik-usłyszałem głos Harrego. Odwróciłem się
-Harry ja naprawdę nie chciałem jej uderzyć. Ja ją kocham. Kocham nad życie.
-Takie bajeczki to powiedz komuś innemu a nie mi.
-Proszę uwierz mi. Chce dla niej jak najlepiej
-Gdybyś chciał dla niej jak najlepiej to byś jej nie uderzył
-Proszę pozwól mi ją zobaczeć
-Nie. I masz się do niej  nie zbliżać, bo inaczej pożałujesz. Zrozumiałeś
-Tak
-Cieszę się-i wyszedł. Zostałem sam z butelką wódki.
-Zayn co Ty tu robisz??
-Pan Smith a Pan co tu robi??
-Ja przyszedłem tu z narzeczoną a Ty??
-Upić się
-Kochanie to co idziemy-do ojca Lucy podeszłam Jessica
-Cześć Jessica
-Zayn??
-To wy się znacie??-spytał mój nauczyciel matmy
-Tak-odpowiedziałem
-Skąd??
-Byłem jego sąsiadką-powiedziała
-Proszę Pana mogę zadać pany pytanie
-Tak
-Czy to Pan zabił swoją żonę a przy okazji moich rodziców??
-Nie wiem o czym Ty mówisz
-Dwa lata temu Pańska żoną zginęła w wypadku samochodowym. Pan wtedy prowadził ten samochód prawda?? To Pan ją zabił, bo dowiedział się, że Lucy nie jest Pańską córką. Chciał się Pan zemścić, ale nie pomyślał, że inni też mogą zginąć.
-O czym on mówi??
-Nie wiem kochanie chodźmy stąd
-Najlepiej uciec przed prawdą, ale niedługo wszystko się wyjaśni. Obiecuje to panu.
Posiedziałem w klubie jeszcze dwie godziny. Upiłem się w trzy dupy. Gdy wyszedłem z klubu. Ktoś mnie zaatakował. Dalej nic nie pamiętam, bo urwał mi się film

czwartek, 17 lipca 2014

Rozdział 12

*Oczami Louisa*
-Co jest??-spytałem Zayna
-Lucy nie może się dowiedzieć, że się ściagam
-Spoko. Teraz posłuchaj mnie uważnie. Ponoć jest tu jakaś laską z którą nikt od trzech lat nie wygrał. Jest pierwszą dziewczyną w historii, która się ściga na torze. Jeździ z dwoma kuplami, którzy też są dobrzy. Z tego co się dowiedziałem to ona się dzisiaj ściga, więc związku z tym musisz dać z siebie wszystko.
-Nie wiem jak ona jeździ ale tego wyścigu nie wygra
-No i takie podejście mi się podoba. A czemu Lucy nie może wiedzieć, że się ścigasz.
-A co mam jej powiedzieć, że biorę udział w nielegalnych wyścigach, wcześniej okradałem banki. Louis zastanów się
-No racja. Chodź idziemy, żeby nic nie podejrzewali-ruszyliśmy w stroną Lucy i reszty. A tak w ogóle gdzie jest Eleanor. Pewnie z Lucy.
*Oczami Lucy*
-To kto się dzisiaj ściga-spytał Luke
-Nie kto inny tylko Lucy-odpowiedział mu Niall
-Nie dasz innym fory
-Ani mi się śni
-Ale dzisiaj ma się ścigać jakiś nowy
-Ma chłopak pecha
-Kto ma pecha-spytał Zayn
-Nikt-szybko mu odpowiedziałam, zanim Luke coś by palnął
-Słuchaj Lucy ja muszę już lecieć
-Okay, a ile Ci zajmie to załatwianie czegoś
-Z pół godziny
-To dobrze
-Za godzinę bądź pod halą...-nie dokończyłam, bo przerwał mi Louis
-Gdzie jest Eleanor??
-Stała..-spojrzałam obok Soph, bo dałabym sobie rękę uciąć, że tam przed chwilą byłam-Przecież stała obok Soph
-No ale jej tam nie ma-krzyknął na mnie Louis
-Nie krzycz na mnie. Tylko daj mi swój telefon
-Po co Ci mój telefon
-Nie marudź tylko daj-Tommo wyjąć telefon z tylnej kieszeni spodni. Znalazłam zdjęcie Eleanor. Chciałam iść do Tom'a spytać się czy jej nie widział, lecz usłyszałam krzyki
-Ratunku, Louis proszę pomóż mi.-od razu pobiegłam w tamtą stronę. Louis się chyba kapnął, bo pobiegł za mną a za nim cała reszta. Zobaczyłam płaczącą Eleanor i John'ego Brown'a jak ją całuje
-John Brown puść ją-odwrócił głowę
-Lucy Smith. A co mi zrobisz jak jej nie puszczę??
-Pomyślmy zabiję
-Nie odważysz się
-A założymy się
-Puść ją Ty frajerze-wydarł się Louis
-A to kto to?? Twój chłopak??-zwrócił się do Eleanor. Nic mu nie odpowiedziała. Pociągnął ją za włosy-Odpowiedź na moje pytanie
-Tak-powiedziała po cichu
-John puść ją
-Bo??
-Bo jak Ci życie miłe to ją puścisz
-A jak mi nie miłe??
-To Cię zaraz mogę zabić
-Lucy będziesz tak stać czy pójdziesz ją uwolnić jak nie to ja to zrobię
-Louis stój w miejscu
-Nie będę stał bezczynnie i patrzył jak ten chuj robi coś mojej dziewczynie
-Uważaj ze słowami-odezwał się John
-Louis posłuchaj jeśli się ruszysz to on zrobi krzywdę Eleanor
-Posłuchaj jej dobrze gada
-John weź mnie zamiast jej. Przecież to ja Ci się zawsze podobałam i to mnie chciałeś przelecieć
-Racja-John puścił Eleanor a ta pobiegła do Louisa. Zaczęłam iść w stronę John'a z łobuzerskim  uśmieszkiem na twarzy. Idąc wyjąłem z tylnej kieszeni nóż, który zawsze mam przy sobie. Gdy do niego podeszłam przycisnęłam go do ściany i przyłożyłam mu nóż do gardła
-A teraz posłuchaj mnie uważnie. To jest mój tor i ja tu rządzę, więc Ty się grzecznie stąd usuniesz i już nigdy nie wrócisz. Zrozumiałeś
-A co jeśli nie??
-Już Ci powiedziałam zabiję Cię
-Ale zanim pójdziesz przeprosisz grzecznie Eleanor
-Nie ma mowy skarbie
-A usuniesz stąd grzecznie??
-Po moim trupie
-To jest do załatwienie
-Lucy stój-odezwał się Harry
-Co??-odwróciłam się nadal trzymając nóż przy jego gardle
-To nie jest miejsce na takie porachunki. Za dużo tu jest osób-nagle poczułam jak John mnie odwraca i przyciska do ściany. Wyrwał mi też nóż i przyłożył go do mojego gardła
-Podziękuj koledze
-Idziemy Brown. Masz się więcej tu nie pokazywać zrozumiano-ochroniarze wyprowadzili go. Harry podbiegł do mnie
-Cała??
-Cała. Luke co tu się dzieje??
-Sam chciałbym wiedzieć. Ostatni została porwana dziewczyna i trzy dni temu znalezioną martwą w lesie. Więc jak Soph i Eleanor chcą być więc, muszę trzymać się was bardzo blisko a szczególnie Ciebie, bo wszyscy się Ciebie boją.
-Okay. Eleanor mam nadzieję, że nic Ci poważnego nie zrobił, bo inaczej pożałuje, że się urodził.
-Nie wszystko wporządku
-Przepraszam też, że wcześniej się nie kapnęłam, że Cię nie ma
-Nie to moja wina, bo nie powinnam się oddalać jak nie wiem gdzie co i jak??
-A ja Cię przepraszam, że krzyczałem na Ciebie-powiedział Louis
-Spoko. Nic się nie stało. Martwiłeś się o Eleanor i działałeś pod wpływam impulsu
-A o co chodziło, że to jest twój tor i Ty tu rządzisz?
-Bo ja tu rządzę
-Czyli??
-No wszyscy się mnie boją i nikt ze mną nie wygrał od trzech lat
-To Ty jesteś to dziewczyną, która jako pierwsza w historii się ściga
-We własnej osobie. Tylko nie mów Zaynowi
-Spoko
-Lucy nie chcesz żeby Zayn wiedział o twoich nielegalnych wyścigach a zaprosiłaś go na walkę
-No racja. Podałeś mu adres
-Podałem
-Lucy 5 minut-powiedział Tom
-Okay

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 11

*Oczami Zayna*
Dlaczego Liam musiał ją przeprosić za to co było u mnie w domu. A jak ona zrobi teraz coś głupiego. Nie mogę na to pozwolić.
-Zayn możesz mi odpowiedzieć na moje pytanie. CZY TO MÓJ OJCIEC ZABIŁ MOJĄ MAMĘ??-z rozmyśleń wyrwał mnie jej głos a raczej krzyk. Muszę jej powiedzieć
-Lucy uspokój się-w jej oczach pojawiły się łzy. Wstałem z łóżka i przytuliłem ją do siebie. A on wtuliła się we mnie
-Zayn obiecaj mi, że powiesz mi prawdę i nie będziesz mnie okłamywał
-Dobrze. Czy twój tata zabił twoją mamę tego nie jeszcze nie wiem. Ale się dowiem. A Ty mi obiecaj, że nie zrobisz czegoś głupiego
-Obiecuję ale będziesz przy mnie-czy ja dobrze słyszę dziewczyna w której kocham się od przedszkola chcę żebym przy niej był
-Będę-pocałowałem ją w czoło
-Muszę iść jeszcze po wypis
-Okay. To ja będę czekał przy samochodzie-Lucy pokiwała tylko głową. Wziąłem jej torbę i ruszyłem w stronę parkingu
*Oczami Lucy*
Muszę przyznać, że Zayn jest całkiem przystojny. Dlaczego ja tego wcześniej nie zauważyłam? Odebrałam wypis w recepcji i wyszłam ze szpitala. Zobaczyłam Zayna podpalającego papierosa. 
-Palenie zabija Panie Malik
-Panno Smith sama pani pali więc proszę mnie nie pouczać
-Przepraszam Pana-oboje się uśmiechnęliśmy
-Paliłaś kiedyś po studencku??
-Co?? Nie
-A chcesz??
-Tak
-Okay-Zayn zaciągnął się porządnie i zbliżył swoje usta do moich. Ręką pokazał mi żebym je otworzyła. Zrobił to co kazał. Połączył swoje wargi z moimi i wdmuchał dym do moich ust, a ja się zaciągnęłam i wypuściłam dym na powietrze.
-Fajnie. Ja chce jeszcze raz-Zayn się uśmiechnął i znowu się zaciągnął. Paliliśmy tak dopóki papieros się skończył.
-To co jedziemy??-spytał
-Tak. Jadę do Ciebie czy do Harrego
-A gdzie wolisz??
-Wszystko jedno
-Do Harrego, bo prosił, żebym Cię przywiózł do niego
-Spoko. Który dzisiaj
-6 a co??
-O kurwa-olśniło mnie, że dzisiaj mam walkę ale wcześniej wyścig
-Zaraz Ci powiem tylko muszę zadzwonić do Harrego
-Okay-wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Harrego. Po paru sygnałach odebrał
-Hej Lu coś się stało??
-Nie. Właściwie to tak. Wiesz co jest dzisiaj
-Nie, a co ma być
-Domyśl się człowieku
-Walka i wyścig
-Brawo
-Ja pierdole zapomniałem o tym
-Ja też
-Wiesz, że nie pojedziesz i nie będziesz walczyć
-No chyba Cię coś pojebało, że nie wezmę w tym udziało
-Lucy jesteś jeszcze za słaba
-A Ty co mój ojciec, że mi zabronisz 
-No dobra. Poproś Zayna, żeby zawiózł Cię na tor. Tam się spotkamy
-Dziękuje. Do zobaczenia
Jak skończyłam gadać z Harrym to Zaynowi zadzwonił telefon
-No co tam Tommo.. O kurwa zapomniałem o tym.. Jak to Liam nie może.. Dobra pojadę.. Do zobaczenia-Zayn się trochę zdenerwował
-Co jest??-spytałam
-Nic tylko Tommo ma ostatnio jakiś humorki
-Może okres mu się zbliża
-Możliwe-zaczęliśmy się śmiać
-Zayn jest mała zmiana planów
-Jaka??
-Zawieziesz mnie na tor, bo Harry tam jest a ja nie mam kluczy do jego domu
-Okay. Domyślam się, że na tor gdzie odgrywają się nielegalne wyścigi
-Tak
-To Harry się ściga??
-Nie tylko, tam jego kumpel jest i musiał coś z nim załatwić-skłamałam, ale musiał
-Spoko-po piętnastu minutach dojechaliśmy na tor. Harry z kimś gada może to Luke. Nie to nie jest Luke. To jest Tommo
-Zayn czy Harry gada z Tommo
-Tak
-A co on tu robi??
-Wiesz czasami lubimy sobie popatrzeć na wyścigi
-Spoko, czyli zostajecie
-Nie ja muszę coś załatwić, tylko najpierw pogadam z Tommo
-Spoko. To co idziemy??
-Tak-dlaczego ja go okłamuje. Lucy co Ty zrobiłaś. Gdy stanęliśmy obok Harrego, Niallera, Soph, Louisa i Eleanor to nawet nas nie zauważyli byli za bardzo zajęci rozmową
-Hej-powiedziałam dosyć głośno 
-O Lucy miło Cię widzieć-powiedziała Eleanor i przytuliła mnie. Jak byłam w szpitalu ciągle mnie odwiedzała i muszę przyznać, że się zaprzyjaźniłyśmy
-O proszę moja Księżniczka nas odwiedziła-usłyszałam głos zza moich pleców. wiedziałam kto to, bo tylko jedna osoba mówi do mnie Księżniczka
-Luke. Dawno się nie widzieliśmy 
-Bo to Ty mnie nie odwiedzasz 
-Raz Ty mógłbyś mnie odwiedzić
-A skąd mam wiedzieć czy jesteś u Harrego czy u Nialla
-Możesz zadzwonić 
-Fakt. Proszę o wybaczenie. I obiecuję się poprawić-Luke uklęknął na kolana
-Debil 
-Luke masz-spytał go Harry i nawet wiem o co chodziło
-Harry czy przypadkiem czegoś mi nie obiecałeś 
-Przepraszam ale ja nie potrawie. Lucy wybacz
-Dobra niech Ci będzie ale masz się ze mną podzielić 
-Okay
-Louis musimy pogadać-powiedział Zayn zwracając się do Louisa



poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 10

Leżałam w tej pustej białej sali. Lekarze zrobili mi jakieś badania. A tak w ogóle to gdzie jest Zayn?? Miał tylko zadzwonić po tylko po Harrego a nie uciekać ze szpitala. Ja mu mówię, że go lubię a ten co. Zdecydowanie już go nie lubię. Do sali wchodzi Soph, Nialler, Hazza, Tommo a na samym końcu Zaza.
-Lucy, żyjesz-Soph uwiesiła mi się na szyi.
-Ale zaraz mogę przestać
-Dlaczego??-spytała
-Bo mnie udusisz
-Sorcia
-Lucy czy wiesz jakiego stracha nam napędziłaś-powiedział Nialler
-Jak zwykle moja wina
-Oj mała-uśmiechnął się Hazz
-Co??
-Nic
-Jak się czujesz??-spytał Tommo
-Już lepiej
-Eleanor martwiła się o Ciebie martwiła
-Kto??-spytałam, bo nie przypominałam sobie żadnej Eleanor
-Lucy nic nie pamięta Tommo
-Czy ktoś mi powie kim jest Eleanor??
-To dziewczyna Louis-odpowiedział mi Zayn
-Nie Ciebie się pytałam. Jestem na Ciebie zła
-Za co??
-Za to że sobie pojechałeś
-Pojechałem po Harrego i resztę tak jak prosiłaś
-Ale ja prosiłam żebyś do niech zadzwonił
-Ale telefon mi się rozładował więc po nich pojechałem i teraz z nimi przyjechałem
-No masz szczęście, bo już myślałam, że mnie zostawiłeś
-Ciebie nigdy


*Dwa tygodnie później*
Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Hura. Już mam dosyć tych białych ścian. Nigdy więcej tam nie wrócę. Chyba. Pakowałam torbę ze swoimi rzeczami gdy do sali wchodzi Zayn.
-Hej-pocałował mnie w policzek. Przez te dwa tygodnie strasznie się do siebie zbliżyliśmy-Nareszcie do domu
-W końcu. Już mam dość siedzenia w tym głupim szpitalu. A gdzie jest Harry??
-Musiał coś załatwić i za to bardzo Cię  przeprasza. A ja mam Cię odwiedź do jego domu-w tym momencie do sali wchodzi Liam z różą
-Hej Lucy. Chciałbym Cię przeprosić za to, że Cię potrąciłem i za to co powiedziałem w domu Zayna do
Ciebie
-Okay. Przeprosiny przyjęte
-Proszę to dla Ciebie-Liam wręczył mi różę
-Dziękuję
-A jak się czujesz??
-Już lepiej
-Dobra już będę spadał. Jeszcze raz przepraszam-i Liam wyszedł
-Zayn co ja robiłam u Ciebie w domu??
-Przyszłaś do mnie-okłamał mnie
-Zayn masz w tej chwili powiedzieć całą prawdę i masz mi powiedzieć wszystko o czym rozmawialiśmy. Wszystko rozumiesz??
-Tak
-To słucham
-Spotkaliśmy się na cmentarzu  przy grobie twojej mamy.  Później Lou do Ciebie zadzwonił i powiedział, że Harry pojechał z jakąś laską a Niall z Soph. To ja zaproponowałem, żebyś przenocowała u mnie. Na początku nie chciałaś się zgodzić ale później się zgodziłaś. Pojechaliśmy do mnie. Po drodze rozmawialiśmy o tym dlaczego się wyprowadziłem z Bradford o moich rodzicach i siostrach i o twojej rodzinie. Jak dojechaliśmy chciałaś się napić czegoś mocniejszego. Potem powiedziałaś, że bolą Cie nogi to wziąłem Cię na ręce i zaniosłem Cię do kuchni. Zdjąłem Ci buty. Później chciałem Ci coś ugotować...-Zayn opowiedział mi całą historie
-Czyli mój ojciec zabił moją mamę??

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 9

*Oczami Zayna*
Siedziałem w sali i trzymałem za rękę Lusię. Moją Lusię. Zawsze dostawałem po głowie gdy mówiłem do niej Lusia. Nie wiem czemu nie lubi tego zdrobnienia. Pasował do niej tak idealnie. Nagle jej piękne oczka otworzyły się.
-Zayn?-spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się do niej-Gdzie ja jestem?? I co ja ty robię??-dodała słabo
-Jesteś w szpitalu, bo miałaś wypadek
-Jaki wypadek?? Ojciec wie??
-Spokojnie Twój tata nic nie wie. Lekarze wiedzą, że twoi rodzice nie żyją a Styles jest twoim bratem, bo wiedziałem, że nie chciałabyś, żeby twój tata tu przyjeżdżał, więc trochę nakłamałem lekarzom
-Dziękuję-uśmiechnęła się słabo-Zayn, powiesz mi czemu się tu znalazłam
-Nic nie pamiętasz
-Pamiętam jak byłam w klubie i rozmawiałam z Louisem. Później przyszedł ojciec z tą swoją. Podziękowałam Louisowi za drinka i za rozmowę i wyszłam. Dalej mam taką pustkę w głowie-z jednej strony cieszyłem się, że nie pamięta naszej rozmowy o jej ojcu i o tym, że chce pomścić mamę, ale z drugiej strony nie pamięta naszej rozmowy jak powiedziałem, że ją lubię i tych wszystkich rzeczy. Z rozmyśleń wyrwał mnie jej słaby głos-Zayn ale ja nie zostałam zgwałcona?
-Nie. Nie pozwoliłbym. Zostałaś potrącona przez samochód
-A kto mnie potrącił??
-Powiem Ci ale się nie denerwuje. Obiecujesz?
-Obiecuje
-Liam. On Cię potrącił
-Wiedziałam, że mnie nie lubi ale nie myślałam, że chce mnie od razu zabić
-Widzę, że humor Cię nigdy nie opuszcza
-Zayn mogę zadać Ci jeszcze dwa pytania??
-Oczywiście
-Czy to prawda, że twoi rodzice zginęli w tym samym wypadku co moja mama??
-Prawda. Skąd to wiesz??
-Mam przebłyski z naszej rozmowy. A czy to prawda, że mnie lubisz??
-Lubie i to bardzo
-To dobrze, bo ja Ciebie też-uśmiechnęła się do mnie a ja mogłem zobaczyć jej cudowny uśmiech, którego mi brakowało
-A coś jeszcze pamiętasz z naszej rozmowy
-Nie-do sali wszedł lekarz
-O widzę, że pani już się wybudziła ze śpiączki. To dobrze-powiedział lekarz-Chciałbym zrobić pani parę badań. Więc, czy mogę prosić, żeby pan wyszedł z sali-dodał po chwili
-Dobrze
-Zayn zadzwoń do Harrego
-Okay-wyszedłem z sali. Rozładowała mi się komórka więc postanowiłem, że pojadę do szkoły. Wsiadłem do samochodu, który stał na parkingu szpitalnym z trzy dni. Wsiadłem do niego i od razu ruszyłem. Po trzydziestu pięciu minutach znalazłem się pod szkołą. Wysiadłem i pomyślałem co mamy pierwsze. Chyba matmę. Tak matmę. Wszedłem do klasy w sumie to do niej wbiegłe
-Obudziła się-krzyknęłem. Soph pisneła z radości a Styles zerwał się z miejsca
-Ale jak??-spytał
-No normalnie. Jedziesz czy zostajesz??
-Jadę
-My też jedziemy-powiedział Horan wstając razem z Williams.
-Okay to jedziemy wszyscy-powiedział Tommo
-Ty też jedziesz-spytałem
 -Tak-odpowiedział mi. Zdziwiło mnie to, że dzisiaj nie było w Payna w szkole. Czyżby chłopaczek się wystraszył. Dochodzili już do drzwi lecz nagle zatrzymał ich nasz nauczyciel.
-Jeżeli teraz wyjdziecie z tej klasy pożałujecie tego-zignorowali go i wyszli


--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jestem zła na samą siebie, bo ten rozdział jest do dupy, ale mam nadzieję, że tak czy siak skomentujecie
I że tak bardzo was nie zawiodłam przy tym rozdziale

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 8

*Oczami Harrego*
Podjechałem pod Monster. Wbiegłem do środka i szukałam mojej siostry. Nie mogłem jej znaleźć. Poszedłem do baru
-Mike gdzie jest Gemma??-spytałem go
-Tam-Mike wskazał mi pacem stolik przy którym siedziała Gemma i jakiś dwóch facetów
-Dzięki-ruszyłem w tamtym kierunku
-Styles-usłyszałem głos zza swoich pleców. Odwróciłem się i zobaczyłem Nialla-I co znalazłeś ją??-spytał
-Tak, chodź-podeszliśmy do stolika. Jeden facet wlewał do buzi mojej siostry drinka a drugi podwiał jej sukienkę
-Zostaw ją kurwa-odepchnąłem tego co podnosił jej sukienkę, a Niall zabrał drinka z rąk drugiego
-A co Ci stary chodzi??-spytał jeden z nich
-Nie będziesz się do niej dobierał, popieprz sobie inną-uderzyłem go. Przewrócił się na ziemię a ja go nadal biłem
-Harry zostaw go-Gemma próbowała mnie od niego odciągnąć. Koleś był prawie nie przytomny
-Stary zostaw go już. Zrozumiał, że ma się trzymać od Gemmy z daleka
-Jeszcze raz zobaczę, że dobierasz się do niej a Cię zajebie. Zrozumiałeś-koleś pokiwał lekko głową a tamten drugi gdzieś uciekł. Chyba się przestraszył. Złapałem Gemmę za rękę i wyprowadziłem ją z klubu
-Co Ty odstawiasz??-wydarła się na mnie
-To teraz tak się dziękuje za uratowanie życia
-Ty mnie życia nie uratowałeś
-Nie tylko uchroniłem Cię przed zgwałceniem
-Jakim zgwałceniem. A co Ci chodzi. Przez Ciebie mogę stracić pracę
-Nie wiedziałem, że moją siostra pracuje jako dziwka
-Nie twój zasrany interes. A zresztą jestem już pełnoletnia i mogę robić co mnie się żywnie podoba
-Wsiadaj do samochodu i mnie nie denerwuj
-Nie mów mi co mam  robić. Przypominam Ci, że jestem od Ciebie starsza o dwa lata
-A zachowujesz się jak gówniara. Wsiadaj i nie dyskutuj ze mną-Gemma tylko fuknęła i wsiadła do samochodu-Grzeczna dziewczynka. Niall dzięki, że mi pomogłeś. Jedź już do domu i zaopiekuj się Soph, bo pewnie przeżywa wypadek Lucy zresztą jak my wszyscy
-Okay. Trzymaj się-Niall ruszył do swojego samochodu, a ja okrążyłem swój, że by wsiąść. Gdy wsiadłem od razu ruszyłem. Pół drogi jechaliśmy w ciszy a mnie ciągle nurtowało jedno pytanie. Czemu Gemma została dziwką. Nie wytrzymałem i się jej spytałem
-Możesz mi powiedzieć czemu jesteś dziwką??
-Już Ci powiedziałam, nie Twój zasrany interes
-Gemma masz mi w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie
-Nie muszę. Nie wiem po jakiego po mnie przyjeżdżałeś
-Bo się o Ciebie martwię. Powiesz mi w końcu dlaczego zostałaś dziwką??
-Bo nie mam pieniędzy. Matka wywaliła mnie z domu
-Trzeba było powiedzieć to bym Ci pożyczył
-Tak już to widzę. Przecież dla Ciebie liczy się tylko Lucy. Odkąd się dowiedziałeś, że jest naszą siostrą dla mnie nie masz już czasu, bo na świecie najważniejsza jest Lucy, Lucy i Lucy. Nikt inny się nie liczy
-Możesz przestać-wydarłem się na nią
-A no tak nie można powiedzieć złego słowa na temat twojej Lucy, bo ona jest aniołkiem
-Dla twojej wiadomości Lucy jest w szpitalu. Leży w śpiączce i walczy o życie
-Nie wiedziałam. Przeprasza
-Nie to ja przeprasza, nie wiedziałaś o tym
-A co się stało??
-Liam ją potrącił
-Payne
-Tak. Skąd go znasz?? Tylko mi nie mów, że z nim spałaś
-Nie-powiedziała niepewnie. Wiedziałem, że kłamie. Zawsze odróżniałem kiedy kłamie a kiedy nie
-Gemma powiedz mi prawdę. Spałaś z nim?
-Tak-nie odezwałem się. Resztę drogi jechaliśmy w ciszy. Po jakiś pięciu minutach stanęłam pod moim domem. Zgasiłem silnik i wysiadłem z samochodu. Okrążyłem go, żeby otworzyć drzwi Gemmie
-Dzięki. Masz duży dom. Mieszkasz tu sam??
-Czasami z Lucy
-No tak głupie pytanie-weszliśmy do domu
-Napijesz się czegoś??-spytałem
-Nie dziękuję. Gdzie jest łazienka??
-Jak pójdziesz na górę to po lewej stronie
-Okay-Gemma poszła na górę a ja wyjąłem w lodówki zimne piwo. Musiałem się napić. Poszedłem do salonu i włączyłem telewizor
-Niech zgadnę dom też Lucy urządzała
-Tak
-Ma dziewczyna gust-uśmiechnąłem się lekko. Gemma podeszła do komody gdzie stało zdjęcia. Wzięła do ręki zdjęcie moje z Lucy jak całuję ją w policzek-Wie, że jesteśmy jej rodzeństwem.
-Nie. Miałem jej powiedzieć, ale pojawił się Malik i namieszał jej w głowie
-A skąd wiesz, że ona go nie kocha
-Bo go nienawidziła. Wychowali się w jednym mieście
-Ale kto się czubi ten się lubi
-Niby tak ale oni do siebie nie pasują
-Mówisz tak, bo nie chcesz żeby się z nim związała
-Może tak. Sam już nie wiem. Chce dla was jak najlepiej
-Wiem-Gemma uściskał mnie
-Jest już późno. Dam Ci jakąś moją koszulkę i pójdziesz już spać
-Okay
-Albo wybierz sobie jakaś. Moja sypialnie jest na górze po prawej stronie
-Dobrze. Dobranoc-Gemma pocałowała mnie w policzek
-Dobranoc
Zganiłem telewizor i położyłem się na kanapie. Wiedziałem, że dzisiejszej nocy nie zasne

Obudziłem się o 7:30 jak na mnie to wcześnie. Podniosłem się z kanapy i poszedłem do kuchnie. Gemma już szykowała śniadanie dla naszej dwójki
-Cześć-powiedziała stawiając talerz z kanapkami na środek stołu
-Hej
-Głodny??
-No-usiadłem przy stole i zjadłem dwie kanapki. Po śniadaniu poszedłem do łazienki, żeby się ogarnąć. Przebrałem się i zszedłem na dół
-Idę do tej pieprzonej szkoły. Wrócę nie wiem o której
-Od kiedy Ty tak chodzisz do szkoły
-Muszę, bo będę kiblował
-Okay-wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Pod szkołą byłem 5 minut przed dzwonkiem. Pierwsza matma. Gdy wszedłem do klasy zadzwonił dzwonek. Usiadłem pomiędzy Soph a Niallem. Wszedł pan Smith. Rozejrzał się po sali. Jego uwagę przykuła pusta ławka przed nami w której siedziała Lucy.
-Harry gdzie jest Lucy??
-Nie wiem proszę pana
-Dobrze-nauczyciel sprawdził listę. Minęło jakieś pół godziny lekcji. Drzwi się otwierają i do sali wpada Zayn
-Obudziła się


-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że możecie się zdziwić, że napisała, że Gemma jest o dwa lata starsza od Harrego, choć jest tylko o rok, ale musiałam tak napisać. Mam nadzieję, że wam się podobał.

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 7

*Oczami Zayna*
Moja biedna Lucy jest w śpiączce. Kurwa zajebie Liama jak jej coś się stanie.
-Malik powiesz mi co do kurwy nędzy Lucy robiła u Ciebie w domu i kto ją potrącił??-spytał Styles
-Potrącił ją Liam, jak wyjeżdżał z mojego podjazdu. A była u mnie, bo chyba nie zostawiłbym jej na cmentarzu.
-A co Ty robiłeś na cmentarzu?? Co Lucy tam robiła??
-Lucy była na grobie mamy a ja na grobie rodziców
-To twoi rodzice nie żyją??-spytała Williams
-Tak, zginęli w tym samy wypadku co mam Lucy
-Serio??
-Tak a do Londynu przyjechałem, żeby pomścić rodziców a jak Lucy się o tym dowiedziała to chciała,  żebym powiedział jej jak znajdę tego co spowodował wypadek,  bo ona z chęcią pomści mamę
-Okey. A po co do Ciebie przyjeżdżał Payne??
-Bo widział coś na temat wypadku
-Lucy coś wie??
-Wie i to za dużo
-Co jej powiedziałeś??-spytał Tommo
-Jak się jej spytałem z kim jechała jej mama w dniu wypadku to mi powiedziała, że z jej ojcem, to myślała, że to on i wybiegła z domu a resztę historii znacie
-Nie zdziwiłbym się gdyby to jej ojciec spowodował ten wypadek-powiedział Horan
-Ja też nie-powiedziałem razem ze Stylesem
-A tak w ogóle kim jest ta dziewczyna-spytał Horan wskazując ręką Eleanor
-To jest moja dziewczyna Eleanor-odpowiedział mu Tommo
-Cześć-wyszeptała  El
-Soph jedź do domu razem z Niallem ja tu zostanę
-Muszę??-spytała go Sophia
-Tak-w tym momencie Tommo dostał smsa
-Ej Styles to twoja siostra-Tommo podał mu telefon
-Tak. Skąd Ty kurwa masz zdjęcie mojej siostry
-Wy znacie Mike barmana z Monster
-No tak znamy a co??
-A on zna Gemme??
-No zna??
-Więc pewnie zamiast do Ciebie to wysłał do mnie. Jakiś koleś się do niej dobiera
-Że kurwa co?
-Ja Ci radzę tam jechać, bo rano to może być z nią ciężko
-Jedź ja przy niej zostanę
-Okey. Niall odwieź Soph i przyjedź do mnie
 -Okey-przytaknął mu Horan. Styles wybiegł ze szpitala, było tylko słychać pisk opon. Parę chwil po nim wyszedł Horan z Williams.
-Wy też jedźcie do domu
-Na pewno??
-Tak. To przeze mnie  jest tu więc ja przy niej zostanę

----------------------------------------------------------------------------------------------------
Boże jak mi jest głupio,że tak długo musieliście czekać na ten rozdział. Jest też mi cholernie głupio, że taki krótki, ale uwierzcie mi z usztywnioną lewą ręką nie jest łatwo pisać. Mam nadzieje, że mi wybaczycie. Zbliża się koniec roku więc na obydwu blogach będą częściej dodawane rozdziały.

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 6

*Oczami Zayna*
Zacząłem biec w stronę tego frajera, który potrącił moją Lucy. Gdy wysiadł z samochodu to mnie zamurowała. Był to....
-Liam coś Ty kurwa zrobił??
-To ona wpadła mi pod koła. Do niej miej pretensje jak jej życie nie miłe
-Ona ma imię. Jak Lucy tego nie przeżyję to Cię zabiję. Zrozumiałeś
-Przestańcie się kłócić. Tylko pomóżcie mi ją zabrać do samochodu-krzyknął na nas Louis
-O nie!! W moim samochodzie nie będziecie jej wozić do szpitala-powiedział w oburzeniem Liam
-Liam ja Ci przypominam, że to jest mój samochód-wydarł się na niego Louis-Eleanor otwórz mi tyle drzwi-dodał Lou
-Już-El pobiegła do samochodu i otworzyła drzwi. Razem z Louisem położyliśmy ją delikatnie w samochodzie.
-Louis weź mój samochód i przyjedź do szpitala ja z Lucy pojadę tym. A i jeszcze zadzwoń do Stylesa-Louis przytaknął mi tylko głową. Wsiadłem za kierownicę i ruszyłem z piskiem opon. Jechałem jak najszybciej potrafię. Przekroczyłem chyba 100 km/h.
-Lucy już  nie długo. Trzymaj się skarbie-po jakiś dwudziestu minutach dojechałem do szpitala. Wyjąłem ją delikatnie z samochodu i pobiegłem do środka. Znalazłem jakiegoś lekarza, który kazał mi położyć ją w sali.
-Co się stało??-spytał lekarz
-Zostało potrącana przez samochód
-A czy choruję przewlekle??
-Nie wiem. Ale jak była mała miała raka nerki
-Dobrze
-Doktorze co z nią
-Pacjentka wymaga koniecznej operacji.
-A czy ta operacja jest poważna
-Tak. Tylko potrzebuję zgody jej rodziców.
-Jej rodzice nie żyją
-A kto się nią opiekuję, bo domyślam się, że nie jest jeszcze pełnoletnia
-Jej brat już jedzie do szpitala
-Dobrze, ale niech się pospieszy-lekarz wszedł do jakiegoś pomieszczenia. Do szpitala wchodzi Tommo z Eleanor
-Gdzie jest Styles??
-Już jedzie- w tej chwili wpada Styles z Horanem i Williams
-Gdzie jest Lucy??-spytał Harry
-Poczekaj posłuchaj mnie. Potrzebna jest zgoda na operacje Lucy. Powiedziałem, że jej rodzice nie żyją a Ty jesteś jej bratem, bo wiedziałem, że Lucy nie chciałaby, żeby jej ojciec tu przyjeżdżał.
-Okey, dobra. Gdzie jest ten lekarz??
-O tam-wskazałem  mu wysokiego faceta. Dlaczego ja jej nie przypilnowałem.
-Jak to się stało??-spytał Soph ze łzami w oczach
-Wybiegła ode mnie z domu i Liam ją potrącił jak wyjeżdżał z mojego podjazdu
-Co ona robiła u Ciebie w domu??-spytał Horan
-Nie miała dokąd iść, bo Harry poszedł z jakąś laską a Ty w Soph a Lucy spotkałem na cmentarzu.
Siedzieliśmy w szpitalu już dwie i pół godziny a operacja jeszcze się nie skończyła. Jak jej się coś stanie to ja sobie tego nie daruje. Najpierw rodzice, później Dani a teraz jak bym stracił Lucy to nie wiem jak bym sobie poradził. Lekarz wyszedł z sali operacyjnej
-Doktorze co z moją siostrą-spytał Styles
-Operacja była ciężka. Pańska siostra doznała krwiaka mózgu. Mam połamane jedno żebro i złamaną nogę.
-Mogę do niej wejść??
-Pacjentka jest w śpiączce i nie mogę określić kiedy się obudzi
-Jak to w śpiące 

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 5

Serce zaczęło bić mi mocniej. Spojrzałam na Zayna a on na mnie
-No to gadaj. Czekasz na oklaski czy co??-spytałam zdenerwowana
-A Ciebie to nie powinno interesować-odpowiedział mi Payne. Nie no kurwa trzymajcie mnie, bo zaraz mu przyłożę
-Radzę Ci się zamknąć, bo..-nie dokończyłam, bo mi przerwał
-Bo co pobijesz mnie??
-No ja przynajmniej lepiej się biję od Ciebie
-No ciekawe z której strony
-Z burej kurwa jak nie wiesz z której
-Dobra skończcie już. Chodzicie do gabinetu tam mi wszystko powiedziecie-Zayn zaczął iść z Tommo i Paynem na górę
-A ja to niewidzialna??-spytałam
-Ty zostaniesz t i porozmawiasz z Eleanor
-Ale powiedziałeś, że jak go znajdziesz to mi powiesz
-No jak go znajdę to Ci powiem, ale jeszcze go nie znalazłem więc nie muszę Ci mówić co wiem
-Ale obiecałeś
-I dotrzymam słowa. Siedź tu i porozmawiaj z Ellie
-Możesz się jej spytać jak ze mną wytrzymuję-powiedział Tommo
-Zabawne-odpowiedziałam mu
*Oczami Zayna*
Poszedłem z Liamem i Louisem do gabinetu.
-Ej Zayn czemu masz jej powiedzieć jak znajdziesz tego frajera??-spytał Liam
-W wypadku, w którym zginęli moi rodzice zginęła mama Lucy. Jak jej o tym powiedziałem to ona też chce pomścić mamę. I nie mówcie do niej po nazwisku
-Czemu-spytał mnie Louis
-Ona dużo w życiu przeszła. I nie było jej łatwo. A po za tym bardzo przeżyła śmierć mamy
-Tylko mi nie mów, że przeszła w życiu więcej od Ciebie
-Oj wiele, wiele więcej
-Serio??
-Tak
-A dlaczego jest u Ciebie??
-Bo nie miała gdzie spać. Przecież nie zostawiłbym jej na cmentarzu
-Przecież ona przyjaźni się ze Stylesem i Horanem. Nie mogła iść do nich
-Styles zabrał jakąś laskę do domu a Horan jest z Williams
-Horan kręci z Williams??
-Nie wiem. Lucy tak podejrzewa
-Czyli co mały numerek będzie-powiedział Lou
-Skąd wiesz, że taki mały-odpowiedział mu Liam
-Przestańcie. Nie chcę jej przelecieć
-Jak to??-spytali razem
-Znaczy chciałbym, ale zależy mi na niej i nie chcę jej do siebie zrazić
-Zayn ja Cię nie poznaję
-Ludzie się zmieniają
-Taa...szczególnie Ty
-Zawsze musi być ten pierwszy raz. Dobra powiedźcie mi co wiecie
-No to z tego drugiego samochodu wysiadł jakiś facet i przesunął tą kobietę czyli matkę Smith i sam ciekł
-Mówiłem, żebyście nie mówili do niej po nazwisku
-Sorry
-Czyli teraz trzeba się spytać Lucy z kim jechała jej mama podczas wypadku-zaproponował Louis
-Ja już się tym zajmę. Dzięki chłopaki
-Jesteśmy twoimi kumplami i na nas zawsze możesz liczyć-zeszliśmy na dół. Lucy siedziała tam gdzie wcześniej a Eleanor przy stole
-To o czym tak plotkowałyście-spytał Tommo
-O niczym. Przedstawiłyśmy się sobie. I tak była nasza rozmowa-powiedziała El
-Eleanor nie chodzi o to, że nie chciałam z tobą rozmawiać, ale byłam zła na Zayna
-Okey rozumiem
-To zanim wyjdziesz mam jedno pytanie
-Jakie?
-W sumie to dwa. Ile jesteście razem
-Prawie dwa lata.
-To jak Ty z nim wytrzymujesz
-Czasami ciężko bywa
-No dzięki
-Nie ma sprawy-El pocałowała Louisa w policzek
-Dobra my idziemy-powiedział Liam
-Okey. Dzięki
-Spoko-odprowadziłem chłopaków do drzwi i wróciłem do kuchni.
-Zayn proszę powiedz mi co wies
-Lucy jesteś zmęczona i na kacu. Więc porozmawiamy jutro. Okey??
-Nie jestem zmęczona tylko głodna. A na kacu może jestem, ale to nie zmienia faktu, że nie możesz mi powiedzieć
-Lucy
-Zayn
-Co zjesz??
-Nie zmieniaj tematu
-Dobra. Zanim Ci powiem odpowiedz na jedno pytanie z kim jechała twoja mama podczas wypadku??
-Z ojcem. A co??-jak ja mam jej powiedzieć, że jej ojciec zabił jej mamę-Zayn czy to mój ojciec spowodował ten wypadek
*Oczami Lucy*
-Lucy posłuchaj mnie
-I ja przez tyle lat żyłam z tym chujem pod jednym dachem
-Nie mamy pewności, że to on spowodował ten wypadek
-Mi wystarczy, że jest taka możliwość-zeskoczyłam ze stołu i wybiegłam z domu.Zayn pobiegł za mną
-Lucy co Ty chcesz zrobić
-Zapłaci za to co zrobił mamie-wybiegłam na ulicę. Zobaczyłam przed sobą światło samochodu i poczułam tylko ogromny bół. Usłyszałam jak Zayn krzyczy moje imię a później już tylko ciemność

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 4

Weszła do wielkiego domu. Zrobiłam kółko wokół własnej osi.
-Witam w moich skromnych progach
-Taa...skromnych
-Zjesz coś???
- Nie dziękuję
-A napijesz się czegoś???
- Tak
-Czego??? Mam wodę, Cole, sok, wodę z cytryną, wodę z sokiem malinowym i lemoniadę arbuzową
-A masz coś mocniejszego???
-Mam.
- Co??
-Wino
- Jakie??
- Czerwone
-Okey- Zayn ruszył w stronę chyba kuchni
- Będziesz tak stać czy idziesz
- Zaraz nogi mnie bolą od tych butów- Zayn tylko po kręcił głową i podszedł do mnie. Wziął mnie na ręce.- Co Ty robisz?? Zayn puść mnie w tej chwili.
- Ani mi się śni
- Puść mnie
- Już Ci powiedziałem, że nie
- Nie lubię Cie
-A ja Cię kocham
-Pierdol się
- Ciebie z chęcią . Nawet tu i teraz
- Jesteś głupi- Zayn posadził mnie na blacie i zdjął mi buty.
-Coś jeszcze Cię boli?? Jak tak to mogę pomasować
-Nie-Zayn się do mnie uśmiechnął i przybliżył do mnie. Czy on chce mnie pocałować. Zrobiłam unik
-Spokojnie, chcę tylko wziąć kieliszki. Powiedziałem, że będę trzymał ręce przy sobie i dotrzymam tego słowa. Może jednak zjesz coś?? Mam eee...nic ale mogę coś ugotować
-Zaraz, zaraz. Najpierw proponujesz mi, żebym u Ciebie zanocowała, później dajesz mi swoją marynarkę. Teraz zaniosłeś mnie do kuchni i zdjąłeś buty od których mnie nogi bolą i chcesz mi coś ugotować. I w dodatku nie chcesz mnie przelecieć
-No tak. Coś w tym złego??
-Eee..Tak dwa lata temu nienawidziliśmy się
-To Ty mnie nienawidziłaś ja Cię lubiłem
-Serio??
-Tak
-Myślałam, że mnie nienawidzisz i uważasz za wredną sukę
-Nie uważam tak ale czasami jesteś wredną suką
-No dzięki
-Ty pierwsza powiedziałaś, że jesteś wredną suką. To co zrobić coś do jedzenia??
-Tak-Zayn wyjął wszystkie potrzebne mu składniki. Nawet nie wiem co on gotuję. Ale tak prawdę mówiąc to on jest przystojny. Nie Lucy to Ty mówisz ogarnij się.
-Mogłabyś podać mi pieprz
-A co chcesz popieprzyć
-Bardzo
-Ale co??
-Tego nie mogę Ci powiedzieć
-To ja nie mogę Ci podać
-Sam sobie wezmę
-Dobrze-Zayn poszedł po pieprz, który stał obok mnie a ja go przełożyłam za siebie
-Gdzie jest pieprz??
-A skąd ja mam wiedzieć w końcu to twój dom
-Powiesz mi gdzie on jest
-W moim staniku
-Myślisz, że go stamtąd nie wyjmę
-Tylko byś spróbował
-Co masz za plecami
-Nic
-Lucy
-Zayn
-Daj mi ten pieprz 
-Ale ja go nie mam
-Masz
-Nie mam
-Co kto ma??-spytał Tomlinson.Zaraz za nim wchodzi Payne i jakaś laska
-Co Wy tu robicie??-spytał Zayn
-A co tu robi Smith??-spytał Payne
-Po nazwisku to pysku Payne
-No mówiłem, że jesteś pyskata
-Oj zamknij się
-Czy ktoś mi powie co Wy robicie u mnie w domu o godzinie drugiej  w nocy i co w ogóle robi tu Eleanor
-Tommo nie chciał jej samej zostawić w domu. A przyjechaliśmy, bo znalazłem coś na tego frajera co spowodował wypadek, w którym zginęli twoi rodzice

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki trochę bez sensu ten rozdział, ale teraz to myślę o mojej zielonej szkole.
I strasznie się nią jaram, ale mam nadzieje, że mimo wszystko wybaczycie że zepsułam ten rozdział i skomentujecie.




sobota, 17 maja 2014

Rozdział 3

Musiałam wyjść z klubu nie mogłam patrzeć jak mój ojciec obściskuję się z tą kurwą. Jak ja jej nienawidzę. I gdzie ja teraz pójdę. Wiem na cmentarz do mamy. Ruszyłam w kierunku cmentarza. Na szczęście piechotą jest piętnaście minut. Gdy weszłam bez problemu doszłam na grób mamy. Odkąd ojciec jest z tą dziwką nie przychodzi tu. A James zagląda od czasu do czasu. Usiadłam na ławce i łzy same zaczęły lecieć mi z oczu. Za dużo ostatnio płaczę. Na dziewczynę, której boi się cała szkoła. Brakuję mi mamy. Gdyby tu była nigdy do czegoś takiego by nie dopuściła.
*Oczami Zayna*
Zapaliłem świeczki na grobie rodziców. Niech ja tylko znajdę tego frajera, który spowodował ten wypadek. To go zajebie. Miałem już iść gdy usłyszałem płacz. Poszedłem w tym kierunku i zobaczyłem...
-Lucy
-Zayn-otarła szybko łzy, żeby nie widział, że płakała
-Co Ty tu robisz o tak później porze??
-A Ty??
-Pierwszy zadałem Ci pytanie.
-Przyszłam na grób mamy, bo nie mogła patrzeć jak mój ojciec obściskuję się z tą kurwą.
-Chodzi Ci o Jessicę
-Skąd wiesz??
-Tommo do mnie dzwonił powiedzieć mi że nasz nauczyciel matmy jest zaręczony z Jessicą. A jak tylko zobaczyłem naszego nauczyciela od razu kapnąłem się, że to twój ojciec.
-Proszę tylko nie mów nikomu.
-Spoko. Mogę??
-Jasne siadaj.
-Pomyśleć, że dwa lata temu nawet się do mnie nie odzywałaś a teraz siedzimy razem w ławce i normalnie gadamy.
-Z tego, że siedzimy razem w ławce nie jestem szczęśliwa
-Wiesz, że to ja poprosiłem twojego tatę, żeby posadził mnie obok Ciebie.
-A no się musiał kurwa zgodzić. Nie wystarczyło Ci, że zawszę obok Ciebie siedziałam.
-Nie. Wiesz, że moi rodzice zginęli w tym samym wypadku co twoja mama.
-Serio??
-Tak.
-To przepraszam
-Przecież to nie twoja wina.
-Zayn mogę zadać Ci pytanie
-Jasne
-Czemu wyprowadziłeś się z Bradford?? Miałeś tam wszystko
-Są dwa powody. Pierwszy przyjechałem pomścić rodziców, a drugi to stęskniłem się za Tobą
-Daruj sobie. Jak chcesz pomścić rodziców??
-Liam i Louis pomogą znaleźć mi tego frajera co spowodował wypadek a później go zabiję.
-Jak go znajdziesz to daj mi znać, bo z chęcią pomszczę mamę
-Masz to jak w banku.
*Oczami Lucy*
Całkiem dobrze rozmawiało mi się z Malikiem. Nagle zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Nieznany numer. Chuj odbieram.
-Halo?? 
-Hej Lucy Louis z tej strony
-Tomlinson?? Skąd ty masz mój numer??
-Mam swoje sposoby skarbie
-Czego chcesz??
-Mam Ci przekazać od twoich znajomych, że Styles poszedł z jakąś laską do domu, a Horan z Williams
-Aha. To dziękuję.
-Nie ma sprawy zawsze do usług.
-Pierdol się
-Oddam Cię Zaynowi
-Chuj Ci w dupę
-Papa skarbie
-Cześć
-Co jest??
-Wychodzi na to, że noc spędzę na cmentarzu.
-Jak to??
-Bo Harry pojechał z jakąś laską do domu, A Niall z Soph do jego domu
-To nie możesz jechać z do Nialla i Soph
-Nie, bo oni coś ze sobą kręcą ostatnio i nie chcę im przeszkadzać.
-Aha. To pojedź do mnie
-Chyba sobie żartujesz??
-Nie. Spokojnie ręce będę trzymał przy sobie. Przecież nie zostawię Cię tu samej. Twoja mama
-Nie kończ
-Sorry. To co jedziesz??
-Jadę-szczęka mi latała w sumie co się dziwić jak miałam tylko sukienkę na sobie a była północ.
-Masz-Zayn przykrył mnie swoją marynarką
-Dziękuję-ruszyliśmy w stronę samochodu.-Ile się jedzie do Ciebie do domu??
-Z jakieś pół godziny.
-Spoko.-doszliśmy do jego samochodu. Zayn otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsiadła a po chwili on wsiadł do samochodu i ruszył.
-Lucy teraz ja mogę zadać Ci pytanie
-Tak
-Za co nienawidzisz swojego ojca??
-Za to, że odkąd spotyka się z tą dziwką czyli od jakiś dwóch lat to nie przychodzi na grób mamy.
-Aha. A dlaczego nienawidzisz Jamesa??
-Miało być jedno pytanie.
-To później Ty mi zadasz kolejne
-No dobra. Dlaczego go nienawidzę?? Może dlatego, że zawsze trzymał stronę ojca
-Teraz twoja kolej??
-Co z twoimi siostrami??
-Mówisz o Wali i Saff
-Z tego co pamiętam miałeś trzy siostry
-Tak, ale po śmierci rodziców Dani popełniła samobójstwo
-Dlaczego??
-Myślała, że to przez nią rodzice zginęli. Tuż przed wypadkiem pokłóciła się z rodzicami
-Przykro mi
-A Wali i Saff mieszkają z ciocią
-Tą której nienawidzisz??
-Tak, ale stwierdziłem, że tak będzie lepiej.-nic mu nie odpowiedziała. Oparłam głowę o szybę i wpatrywałam się w szybę i to co widziałam za oknem. Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Po jakiś dziesięciu minutach znaleźliśmy się pod ogromnym domem. Zayn wysiadł, żeby mi otworzyć drzwi ale ja go wyprzedziłam i sama sobie otworzyłam.
-Jesteś uparta
-Wiem