niedziela, 1 maja 2016

Rozdział 34

*Dwa miesiące wcześniej*
Siedziałem przy grobie rodziców. Może za ostro zareagowałem. Może nie powinienem jej teraz zostawiać. Jej smutne zapłakane oczy to najgorszy widok świata. Tak naprawdę to jej mama wtedy nie wiedziała, że moi rodzice też zginął. Straciłem Lucy. Gdybym nie był takim kretynem nadal byłaby moja. Stanęła przy grobie. Spojrzała na mnie. Jej oczy były smutne. Zapaliła znicz
-Przepraszam Cię Zayn wiem, że to Ci nie przywróci rodziców ani siostry ale chcę, żebyś wiedział, że jest mi przykro.-jej głos drżał, po policzkach spływały łzy. W ręku trzymała torbę
-Okay. Potrzebujesz pieniędzy?-nie mogę pozwolić, żeby miłości mojego życia i mojemu dziecku czegoś brakowało
-Nie. Dam radę-Lucy jak zwykle nie zależna, ale boję się, że tym razem nie da rady
-Zawsze możesz do mnie zadzwonić
-Dobrze.-popatrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nie wierzę, że to wszystko dzieje się naprawdę. Jej oczy, które zawsze świeciły magicznym blaskiem, wygasły. Jej uśmiech, który był najpiękniejszy pod słońce, znikł.- Żegnaj
-Cześć-odeszła. Chciałem wstać. Pobiec za nią. Pocałować. Przytulić i być z nią już na zawsze. Ale nie mogłem. Serce tego chciało, ale rozum nie. Już mi jej strasznie brakuję. Moja mała Lucy. Nie jest już moja. Gdy wychodziłem z cmentarza zauważyłem jak wsiada do taksówki. Patrzyła na mnie. Po jej policzkach spływały łzy, zresztą po moich też. Na chwilę odwróciła wzrok, ale ja ciągle patrzyłem na nią. Musiałem zapamiętać jej twarz, bo może już jej nigdy nie zobaczę. Nasze spojrzenia spotkały się po raz ostatni. Jej taksówka ruszyła. Chciałem jechać za nią, ale wiedziałem, że nie mogłem. Pojechałem do domu. Wszyscy siedzieli w salonie
-Liam, Louis dziękuję wam za wszystko. Tyle razy mi pomogliście. Jestem wam naprawdę wdzięczny. Soph jesteś cudowna. Camila przepraszam Cię, że przeze mnie Lucy wyjechała. Opiekujcie się Niallem. Jeśli będziecie mieli okazję przeproście Harry’ego ode mnie. Możecie tu mieszkać. Ja wyjeżdżam
-Ja wracam do siebie do domu-powiedziała Soph
-Ja chcę odnowić kontakt z tatą-powiedziała Camila, poczym spojrzała na Liama
-My też wracamy do siebie
-Okay. Macie klucze w każdej, chwili możecie tu przyjść
-Oj Zayn. Fajny z Ciebie facet. Nie wiem co się stało pomiędzy Tobą a Lucy, ale nie powinieneś pozwolić jej odejść. Ale cieszę się, że Cię poznałam-Soph mnie przytuliła i wyszła z domu. Pożegnałem się z resztą poczym też wyszli. Zostałem sam. Tak tu cicho i pusto bez Lucy i Darcy. Zawiodłem je obie. Darcy obiecałem, że nigdy nie zostawię Lucy, że zawsze będę przy niej, ale ją zostawiłem. Poszedłem do sypialni i wziąłem zdjęcie z komody. Była na nim taka uśmiechnięta. Wziąłem walizki i zaniosłem je do samochodu. Pojadę do Brandford. Chciałem, żeby Lucy tam była, ale nie sądzę. Za dużo ją tam przykrości spotkało. Wsiadłem do samochodu. Moje myśli ciągle krążyły wokół niej. Przed oczami miałem wyraz jej śliczniej uśmiechniętej twarzy. Słyszałem jej śmiech. Czułem jej zapach. Musiałem się zatrzymać, bo łzy rozmazywały mi widok. Wyjąłem telefon i wybrałem jej numer. Od razu włączyła się poczta. Może ma wyłączony, albo nie ma zasięgu,. Tak strasznie za nią tęsknie. Chciałbym mieć ją teraz przy sobie. Pocałować  w czoło i obiecać, że już zawsze będzie moja. Ruszyłem dalej. Całą drogę o niej myślałem. Co teraz robi? Jak się czuję? Gdzie jest? Czy myśli o mnie? Czy myśli o naszym dziecku? Czy kiedyś ją jeszcze odnajdę?
*7 miesięcy później*
Od siedmiu miesięcy nie mam kontaktu z Lucy. Teoretycznie widziałem ją na rozprawię, ale nie miałem odwagi się ujawnić. Podejść do niej. Przeprosić i zapytać o wybaczenie. Wyglądała pięknie. Trochę widać było już brzuch. Pewnie teraz mnie nienawidzi. W sumie co ja się dziwie. Zachowałem się jak ostatni palant. Tęsknie za nią tak bardzo. Co noc mi się śni.
-Jedź do Londynu. Znajdź ją. Zaraz wam się dziecko urodzi. Nie zostawiaj jej samej.
-Ale ja nie wiem, gdzie ona nawet jest
-To porozmawiaj z jej przyjaciółmi oni Ci pomogą. Zayn weź się w garść i walcz o nią
-Masz rację. Dacie sobie radę same
-Tak. Jedź i nie wracaj bez Lucy-wziąłem kluczyki, portfel i telefon. Wsiadłem do Sadochu i ruszyłem. Moja siostra miała rację. Muszę o nią walczyć. Walczyć o moją Lucy, moją miłość i moje dziecko. Boję się, że ułożyła sobie już życie z kimś innym. Z kimś lepszym ode mnie. Za długo czekałem. Mam nadzieję, że akurat teraz będzie w Londynie. Zaparkowałem samochód pod domem Jamesa. Zapukałem do drzwi a po chwili otworzył mi Liam.
-Liam co Ty tu robisz?
-Zayn. Wejdź-odsunął się tak, żebym mógł wejść. Camila, James i jego dziewczyna siedzieli na kanapie.
-Miło Cię widzieć stary-przywitałem się z Liamem.
-Po co przyjechałeś ?
-James-upomniała go Camila, po czym przytuliła mnie
-Miło Cię widzieć Zayn. Zostajesz?
-Nie przyjechałem po Lucy
-Tu jej nie ma
-Wiem, że mnie nienawidzisz, ale proszę powiedz mi gdzie ona jest a obiecam Ci, że już nigdy jej nie zranię i będę o nią walczyć do samego końca
-Lucy mieszka w Seatle. Chciała wyjechać stąd-James wstał i napisał coś na kartce, po czym mi ją wręczył-Tu masz jej adres. A spróbuj ją po raz kolejny zranić, to Ci już nie daruję
-Nie mam takiego zamiaru. Dzięki, że mi pomogłeś
-Zapamiętaj sobie moje słowa
-Zapamiętaj-pożegnawszy się ze wszystkimi, wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Udałem się na lotnisko, aby kupić bilet do Seatle.
*~*
Siedziałem na hotelowym łóżku, przeglądając poranną gazetę. Znalazłem ogłoszenie o wynajęciu pokoju pod tym samy adresem, pod którym mieszka Lucy. Zadzwoniłem pod numer wskazany w gazecie. Umówiłem się z chłopakiem, z którym rozmawiałem, że będę za pół godziny. Wyszedłem w pokoju a następnie wymeldowałem się z hotelu. Złapałem taksówkę, która miała zawieść mnie pod wskazany adres. Po pewnym czasie, taksówkarz zatrzymał się pod domkiem jednorodzinnym. Zapłaciłem i wysiadłem z samochodu. Bałem się, że mogę zastać ją w objęciach innego chłopaka. Szczęśliwszą niż była ze mną. Zapukałem do drzwi. Otworzył mi młody chłopak. A co jeśli to jest jej chłopak.
-Cześć. Byłem umówiony w sprawie mieszkanie
-Tak, tak. Proszę wejdź
-Dzięki
-Na początku chciałem Cię uprzedzić, że moja współlokatorka zaraz urodzi i nie wiem..
-Mi to nie przeszkadza
-Super. Mike- chłopak wyciągnął rękę w moją stronę
-Zayn?
*Oczami Lucy*
-Cześć Lucy.- on tu jest. On naprawdę tu jest.
-To wy się znacie?
-Tak. Mike zostawisz nas samych?
-Jasne, pójdę dalej skręcać łóżeczko.
-Dziękuję- Mike poszedł na górę a ja z Zaynem usiedliśmy na kanapie. -Co tu robisz?
-Przyjechałem sprawdzić jak się czujesz?
-Dobrze, dziękuję.
-Mogę.- Zayn popatrzył na mój brzuch. Pokiwałam głową, a on położył rękę na moim brzuchu.- Znasz płeć?
-Nie chciałam, ale będziemy mieli bliźniaki.
-Naprawdę?
-Tak.
-Mike jest twoim chłopakiem?
-Nie mieszka tu z babcią jak się sprowadziłam, ale niestety jego babcia zmarła, dlatego wynajmuję pokój. Ale nikt nie chcę wynajmować ze względu na to, że jestem w ciąży.
-Ja z chęcią wynajmę tu pokój. Będę bliżej Ciebie i naszych dzieci. Strasznie za Tobą tęskniłem i żałuję, że tak po prostu Cię zostawiłem. Byłem kompletnym idiotą, lecz nigdy nie przestałem Cię kochać-nagle poczułam silny ból.-Lucy co się dzieję?
-Zaczynam rodzić.- Mike właśnie zszedł na dół
-On zaczyna rodzić.- powiedział  Zayn. Moje skurcze nasiliły się. Przecież termin ma za tygodnie.
*~*

Przebudziłam się, gdy było już po wszystkim. Otworzyłam oczy a przy łóżku siedział Zayn. Trzymał moją dłoń.
-Zayn?
-Spokojnie jestem przy Tobie.
-Co z dziećmi?
-Spokojnie są całe i zdrowe. Chłopczyk i dziewczynka.
-Frank i Franky
-Oryginalnie-do Sali weszła pielęgniarka z naszymi dziećmi. Lucy wzięła na ręcę Franka a ja Franky’i.
-Są takie urocze-po policzku Lucy spłynęła jedna pojedyncza łza. Pielęgniarka musiała zabrać nasze dzieci na badania.
-Kocham Cię Lucy.
-Ja Ciebie też Zayn.
-Daj mi proszę drugą szansę
-Nie. Nie dam jej Tobie tylko nam.

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 33

Po pół godzinie taksówka zatrzymała się przed uroczym małym domkiem jednorodzinnym. Zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam z samochodu odbierając swój bagaż. Taksówka odjechała a ja stałam chwilę przed domem. Był on dwa razy mniejszy niż dom Harry’ego czy Zayna. Obok mnie stanął młody chłopak
-W czymś mogę pomóc?-spojrzałam na niego, a on się uśmiechnął
Jak się oddychało??
-Nie, po prostu dzwoniłam w sprawie ogłoszenia i waham się czy wejść
-To Ty rozmawiałaś z babcią?
-Mieszkasz tu?
-Tak razem z babcią. Chodź-chłopak pociągnął mnie za rękę. Weszliśmy do środka. Dom nie tylko uroczy z zewnątrz ale również wewnątrz.
-Mike to Ty?- spytała starsza kobieta, która wychyliła się z jakiegoś pomieszczenia, sądzą po urodzonym od mąki fartuchu, to była kuchnia-Kim jest ta młoda dama?
-Dzień dobry. Ja nazywam się Lucy Smith. Rozmawiałam z panią w sprawie ogłoszenia.
-Tak, tak. Mike pokaż Lucy pokój
-Nie trzeba. Jestem zdecydowana w stu procentach
-Na pewno?
-Tak
-To dobrze
-Tylko  myślę, że muszą państwo coś wiedzieć. Za osiem miesięcy urodzę dziecko i związku z tym moje pytanie jest takie, czy cały czas, nawet po urodzeniu, będę mogła tu mieszkać
-Jak najbardziej. To cudowna wiadomość. Dzieci są najcudowniejszą rzeczą na świecie
-Tak. Wiem
-Masz już dziecko?-spytał Mike
-Miałam. Córeczkę. Zmarła miesiąc temu. Była chora na białaczkę. Nie przeżyła operacji
-Jak miała na imię?
-Darcy
-Przykro mi-babcia Mike’a mnie przytuliła.- A Ty co tak stoisz. Zanieść rzeczy Lucy do jej pokoju. Za chwilę będzie obiad, więc umyjcie ręce i zejdźcie na dół-Mike wywrócił oczami i wziął moją torbę. Poszłam za nim na górę. Mój pokój nie był za duży ani za mały. Łóżeczko dla dziecka i wszystkie inne potrzebne rzeczy zmieszą się. Ściany były koloru niebieskiego. Na środku pokoju stało łóżko. Po lewej stronie była szafa i biurko. A po prawej było pusto. Tam postawię łóżeczko. Mike pokazał mi, gdzie jest łazienka. Na szczęście znajdowała się naprzeciwko mojego pokoju. Od jakiegoś czasu mam poranne nudności. Więc nie będę musiała przemierzać całego domu, gdy będzie mi niedobrze. Zeszliśmy na dół i usiedliśmy przy stole. Po chwili babcia Mike’a postawiła na środku stało półmisek z pieczoną zapiekanką makaronową. Każdy z nas nałożył sobie po kawałku. Zapiekanka była pyszna. Nałożyłam sobie dokładkę
-Widzę, że byłaś głodna
-Tak a jeszcze ta zapiekanka jest taka pyszna
-Dziękuję, ale znajdź miejsce jeszcze na deser
-O to proszę się nie martwić
-No tak. Teraz jesz za dwoje
-Może nawet za troje-zaśmiał się Mike. Kopnęłam go pod stołem-Auć
-Uważaj sobie, bo od paru ładnych lat ćwiczę boks
-Niegrzeczna z Ciebie dziewczyna
-Licz się ze słowami
-Co mi zrobisz?
-Nie chcesz wiedzieć
-Mogę się założyć, że w szkole byłaś grzeczną, poukładaną dziewczynką, którą lubili wszyscy nauczyciele
-W szkole każdy się mnie bał. A nauczyciele nienawidzili
-Mówię, że niegrzeczna-chciałam mu coś odpowiedzieć, ale mój telefon zaczął dzwonić.
­-Halo?
-Hej Lucy. Harry z tej strony
-Harry. Czy Ty?
-Nie. Nadal jestem w więzieniu
-Przepraszam Cię za wszystko
-Przestań przepraszać. Jak z Niallem?
-Nie wiem.
-Jak to?
-Wyjechałam z Londynu. Rozstała się z Zaynem. Harry to wszystko moja wina. To ja powinna się wtedy ścigać. To ja powinnam wziąć na siebie całą winę.
-Skończ już. Lucy żadne z nas nie miało pojęcia, że to wszystko się tak skończy. Nikt nie jest niczemu winien
-To czemu siedzisz teraz w więzieniu? To ja was namówiłam na te wyścigi. To był mój tor.
-Kurwa mać. Lucy. Jesteś moją siostrą. Obiecałem Cię chronić. Wyjdę za parę lat. Niall wyzdrowieję a Ty urodzisz zdrowe dziecko
-A gdzie w tym wszystkim jest Zayn?
-Jeszcze jakoś się ułoży
-Nie prawda. Ty siedzisz w więzieniu przeze mnie, bo to ja powinnam wziąć na siebie całą winę. Niall jest w szpitalu przeze mnie, bo go nie upilnowałam. Zayn odszedł, przeze mnie, bo dowiedział się prawdy, że w wypadku, w którym zginęła moja mama i jego rodzice tak naprawdę, był upozorowany, bo moja mama chciała umrzeć nie cierpiąc. Zostałam sama Harry
-Nie zostałaś sama. Masz mnie, Jamesa, Camile. Muszę już kończyć. Za dwa miesiące jest rozprawa będziesz?
-Postaram się
-Dobrze. Kocham Cię
-Ja Ciebie też Harry.
Rozłączyłam się. Mike i jego babcia patrzyli się na mnie. Chyba za dużo powiedziałam. Myślę, że będę musiała znaleźć sobie inne miejsce zamieszkania
-Rozumiem jeśli mam się wyprowadzić-chciałam iść na górę po swoje rzeczy, ale babcia Mike’a mnie zatrzymała
-Poczekaj. Opowiedz nam wszystko
-Miałam  13 lat jak zaczęłam brać narkotyki. Rok później po gwałcie i próbie samobójczej mama zapisała mnie na odwyk. Tam dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Przeprowadziłam się do Londynu. Tęsknota za mama, która zginęła i brak obecności w wychowaniu córki sprawiło, że stałam się zimną suką. Poznałam swoich czterech przyjaciół. Zaczęłam z nimi imprezować. Raz poszliśmy na nielegalne wyścigi. Spodobało nam się, więc z jednym z moich przyjaciół odkupiliśmy tor. Ścigałam się. Liczyła się tylko impreza do momentu, kiedy w moim życiu znowu pojawił się Zayn, chłopak, w którym się kochałam. Zostaliśmy parą. Tak bardzo się cieszyła, bo też odzyskałam córkę, ale dowiedziałam się, że jest chora. Po miesiącu od jej śmierci dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Niedawno nasz przyjaciel poszedł się ścigać mimo, że mu zabroniliśmy. Teraz jest w szpitalu i nic nie pamięta.  Harry, mój brat poszedł siedzieć za mnie. A Zayn mnie zostawił.
-Skończyłaś już z narkotykami i wyścigami?
-Tak. Teraz liczy się tylko moje dziecko.
-Przeszłaś wiele w życiu. Wiele razy zabłądziłaś, ale teraz znalazłaś dobrą drogę.
-Czyli mogę tu mieszkać?
-Jak najbardziej.
-Przepraszam, ale chciałbym pobyć trochę sama
-Dobrze-poszłam na górę do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku. Łzy spływały po moich policzkach. Tak bardzo tęskniłam za Zaynem. Chciałam się do niego przytulić. Poczuć się bezpieczna. Muszę teraz sprostać wszystkiemu sama. Zawsze była niezależna. Teraz też muszę. Dam radę. Muszę. Ale muszę a nie chcę. I tu jest problem. Spojrzałam na telefon. Miałam jedno nieodebrane połączenie od Zayna. Dwa od Louis’ego i trzy od Jamesa. Nie miałam odwagi zadzwonić do Zayna. Mój telefon znowu zaczął dzwonić
-Halo?
-W końcu odebrałaś
-Przepraszam. Przeczytałeś list?
-Tak. Rozmawiałem też z Camilą
-Jak ona się czuję?
-Dobrze a Ty?
-Też dobrze
-Nie kłam
-James jak ja mam się czuć. Nie mam Zayna. Zostałam sama
-Jak sama? A ja? A Cam? A Harry?
-Tak, wiem, że was mam, ale potrzebuję ojca dla swojego dziecka
-Oj Lu. Gdzie mieszkasz?
-W Seatle
-Gdzie?
-W Seatle
-Czemu tam?
-Nie wiem
-Dobrze. Odwiedzaj nas czasem. Kocham Cię
-Ja Ciebie też
*Dwa miesiące później*

Rozprawa właśnie się skończyła. Nie miałam odwagi, żeby tam wejść, dlatego siedziałam na korytarzu. Z Sali wyszedł James, Niall, Louis, Liam, Camila i Soph. Żadne z nich mnie nie zauważyło dlatego podeszłam do nich.
-Cześć
-Lucy-Camila mnie przytuliła a potem reszta
-Jak mogłaś obwiniać się za mój wypadek
-Pamiętasz wszytsko?
-Wczoraj sobie przypomniałem-z Sali wyszedł Harry. Rzuciłam mu się na szyję
-Myślałem, że nie przyjedziesz
-Nie miałam odwagi wejść na sale
-Jak się czujesz?
-Chyba dobrze. Jak rozprawa?
-Dostałem  20 lat
-Tak mi przykro
-Hej nie płacz. Zleci nim się obejrzysz. Muszę już iść. Kocham Cię
-Ja Ciebie też Harry-pocałował mnie w czoło, pożegnał się z resztą i poszedł do policjantów. Patrzyłam jak odchodzi. Ten widok sprawiał, że łzy leciały mi z oczu
-Zostaniesz chociaż dzisiaj?
-Zostanę

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 32

Chciałam skoczyć . Wiedziałam, że to najlepsze  rozwiązanie. W ostatniej chwili Zayn mnie złapał w pasie. Spojrzał na mnie . Płakał. Moje serce krwawiło.
-Nie pozwolę ci się zabić, ale też nie wiem czy potrafię na razie być z Tobą. Dajmy sobie czas. Tak będzie lepiej.
-Czyli to konie?
-Na razie tak. Żegnaj Lucy
-Żegnaj Zayn-puścił mnie i odszedł. To koniec. Zostałam sama. Z dzieckiem. Louis pomógł mi zejść na dół. Nie była w stanie nawet myśleć. Cały czas płakałam. Dojechaliśmy do domu. W salonie stały walizki. Zapewne Zayn spakował moje rzeczy, w końcu to jego dom.
-Lucy-Camila mnie przytuliła a potem Soph. W tym momencie Zayn zszedł na dół.
-Możesz tu zostać ja wyjeżdżam.
-Nie to twój om. Daj mi 5 minut a zniknę z twojego życia na zawsze
-Nie chcę, żebyś znikała na zawsze. Przepraszam za to co powiedziałem na moście
-Okay. Rozumiem. Chcę twojego szczęścia a ze mną nie będziesz szczęśliwy
-Lucy to nie tak. Ja..-nie dałam mu dokończyć tylko poszłam na górę, żeby spakować swoje rzeczy. Łzy leciały mi po policzkach. To naprawdę koniec. Gdy zeszłam na dół Zayna już nie było.
-Lucy czy wy?
-To Soph. Opiekuj się Niallem. Mam nadzieję, że jak sobie wszystko przypomni to mi wybaczy
-Kocham Cię-przytuliłam ją
-Ja Ciebie też. Byłaś i jesteś nadal moją najlepszą przyjaciółką. Nigdy Cię nie zapomnę
-Mówisz jakbyśmy miały już się nie spotkać
-Może tak być
-Lucy nie mów tak. Na pewno jeszcze wszystko się ułoży. Jeszcze będzie razem a my będziemy Ci pomagać wychowywać dziecko-moja siostra mnie przytuliła
-Przepraszam Cię Camila
-Rozumiem. Nie chcę, żebyś wyjeżdżała ale też nie chcę, żebyś cierpiała. Kocham Cię
-Ja Ciebie też. Przekaż proszę Jamesowi ten list. On Ci wszystko wytłumacyz
-Dobrze
-Louis, Liam. Dziękuję wam za wszystko. Jesteś naprawdę cudowni. Kocham was-przytuliłam ich po kolei-Czas się pożegnać
-Odezwij się czasem. A jak nie to Cię znajdziemy-Louis pocałował mnie w policzek. Moje kąciki ust lekko uniosły się ku górze.
-Będę. Kocham was
-My Ciebie też-wyszłam z domu zalana łzami. Rozstanie z bliskimi są cholernie trudne, ale nie mogłam tu zostać nie teraz. Poszłam na cmentarz. Usiadłam nad ławce nad grobem mamy
-Oj mamo. Czemu Cię tu nie ma? Za szybko się poddałaś. Poradziłabyś mi co mam teraz zrobić, jak się zachować. Straciłam Zayna. Zostałam sama z dzieckiem. Dam radę sama. Jak myślisz?  Trochę się boję, ale jeśli raz mi się udało to drugi raz też powinno. Choć w sumie jedno dziecko już straciłam. Kocham Cię mamo-zapaliłam znicz i poszłam na grób Darcy. Obok jej grobu znajdował się grób Luke’a. Gdy zobaczyłam zdjęcie uśmiechniętej Darcy znowu zalałam się łzami. Tak bardzo mi jej brakuję. Pochować własną córkę to najgorsze uczucie ze wszystkich. Czujesz się taka bezbronna. Obwiniasz się, że to Ty nie popełniłaś błąd. I popełniłam. Gdyby była inna Darcy nadal by żyła. Ona umarła przeze mnie. Mam nadzieję, że tam na górze Luke  i moja mama się nią opiekują. Zapaliłam znicze i udałam się na grób rodziców Zayna. Siedział tam. Po policzkach leciały mu łzy. Zapaliłam znicz. W tym momencie spojrzał na mnie.
-Przepraszam Cię Zayn wiem, że to Ci nie przywróci rodziców ani siostry ale chcę, żebyś wiedział, że jest mi przykro.
-Okay. Potrzebujesz pieniędzy?
-Nie. Dam radę
-Zawsze możesz do mnie zadzwonić
-Dobrze. Żegnaj
-Cześć-odeszłam. Czyli jednak to koniec. Miałam nadzieję, że pobiegnie za mną, zawoła mnie i wtedy będziemy razem już na zawsze. Ale jednak to było złudzenie zwane dla pozoru marzeniem. Nawet nie wiem gdzie mam teraz iść. Nie mam kluczy do domu Harry’ego a nawet jeśli bym miała to nie chcę tam wracać za dużo wspomnień. TO wszystko jeszcze bardziej by mnie przytłoczyło. Zamówiłam sobie taksówkę na lotnisko. Po pewnym czasie przyjechała. W momencie, w którym wsiadałam ujrzałam Zayna. Stał przed bramą i patrzył na mnie. Mimo, że miałam ochotę pobiec do niego i rzucić mu się w ramiona, wsiadłam do taksówki.
-Dokąd jedziemy?-z moich myśli wyrwało mnie pytanie kierowcy
-Na lotnisko. Poproszę-spojrzałam w stronę miejsca, w którym stał Zayn. Mimo tego, że było ciemno. Jego oczy świeciły się od łez. Spojrzeliśmy na siebie ostatni raz po czym taksówka odjechała. Po jakimś czasie znalazłam się na wyznaczonym przez siebie miejscu. Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam. Kupiłam bilet do Seatle. Samolot miałam za pół godziny. Po przejściu przez odprawę siedziałam już na swoim miejscu. Mój telefon poinformował mnie, że dostałam smsa
„Przepraszam za wszystko.  Nadal Cię kocham jak własną córkę. Mam nadzieję, że wybaczysz mi wszystko. Ja też nie chciałem śmierci twojej mamy. Kochałem ją.”
Nic mu nie odpisałam tylko wyłączyłam telefon. Samolot za chwilę startował. Jestem ciekawa jak sama dam sobie radę. Jak to dalej ze mną będzie. Czy kiedyś znowu będę z Zaynem. Jest tyle pytań, na które nie znam odpowiedzi, a bardzo chcę poznać
*~*

Obudziłam się rano w pokoju hotelowym. Gdy wylądowałam w nocy pojechałam do hotelu. Muszę sobie znaleźć jakieś małe mieszkanie. Ubrałam się i wyszłam z pokoju. Zaczekałam na windę. Zjechałam na dół i wyszłam z hotelu. Poszłam do sklepu naprzeciwko, żeby kupić najnowszą gazetę. Udałam się do parku. Trochę po drodze zabłądziłam ale z pomocą miły ludzi trafiłam na miejsce. Usiadłam na ławce i zaczęłam przeglądać ogłoszenia mieszkań. Znalazłam jedno, które przykuło moją uwagę. Nie za duży pokój w domku jednorodzinnym i niski czynsz. Jak dla mnie w sam raz. Wyjęłam telefon i wybrałam numer znajdujący się na ogłoszeniu.
-Hallo
-Dzień dobry. Ja dzwonię w sprawię ogłoszenia o wynajęcie pokoju
-Tak. Tak. Proszę przyjedź
-Dobrze
-Adres jest podany w ogłoszeniu. Prawda?
-Tak. Jak najbardziej
-Dobrze czekam na Ciebie
-Do widzenia
-Do widzenia
Rozmawiałam z jakąś starszą kobietą. Jak na rozmowę telefoniczną wydawała się bardzo miła. Wróciłam do hotelu po swoje rzeczy. Spakowałam swoje rzeczy i wymeldowałam się
-Przepraszam a mogła by mi pani powiedzieć jak daleko stąd jest ten adres-pokazałam jej adres na gazecie
-Jakieś pół godziny stąd. Zamówić Pani taksówkę?
-Poproszę
-Taksówka będzie za dziesięć minut
-Dziękuję-czekałam przed hotelem aż przyjedzie moja taksówka. Po chwili już w niej siedziałam. Zaczynam nowy rozdział w życiu. Mam nadzieję, że będzie on dobrze napisany

środa, 6 stycznia 2016

Post informacyjny

Cześć!
Zawaliłam na całej linii i jestem tego w pełni świadoma. Przepraszam. Ostatnio zbyt często was przepraszam i to mnie boli, że nie potrafię się wywiązać z umowy. Ale trzecia klasa gimnazjum nie jest taka prosta jak myślałam. Myślałam, że to będzie same powtórzenie z dwóch pierwszych lat w gimnazjum, ale się pomyliłam. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Nie zawieszam ani nie usuwam blogów, bo nie miałabym po prostu serca to jest to co sprawia mi przyjemność, radość. I to właśnie mnie odpręża. Ale też boli mnie serce, gdy ciągle was zawodzę. Muszę teraz się przyłożyć do kartkówek, klasówek i wszystkiego co możliwe, żeby dostać się do wymarzonej szkoły. Jestem okropna wiem i możecie mnie znienawidzić za to. Chyba już wykorzystałam wszystkie możliwe szansy z waszej strony, ale proszę wybaczcie mi to po raz kolejny. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby powrócić do starej formy pisania i postaram się dodawać na bieżąco (pewnie teraz pomyślicie „ile razy tak mówiła, ale nigdy jej nie wychodziło) i rozumiem, ale nie skreślaj mnie tylko dlatego, że nie daję rady. Zrobię wszystko, żeby było okay. I proszę bądź ze mną. Jeśli was zawiodłam a na pewno to zrobiłam to przepraszam, ale naprawdę tego nie chciałam, bo gdyby chciała to pisanie nie było by tym co kocham
Przepraszam

czwartek, 24 grudnia 2015

Rozdział 31

Obudziłam się o 23:40. Zayn spał. Miał lekko rozchylone usta. Wstałam z łóżka i się ubrałam, po czym zeszłam na dół. W kuchni przy stole siedział Liam z Camilą.
-Nie wiem Liam. To moja siostra. Nie mogę jej tego zrobić
-Ona by tego chciała
-Nie wiem. Nie chcę, żeby mnie znienawidziła. Kocham ją najmocniej na świecie
-Wiem Camila. Wiem. Ale myślę, że Lucy zrozumie
-A Ty?
-Co ja?
-Nie boisz się, że Zayn Cię za to znienawidzi, w końcu to jest jego dziewczyna i matka jego dziecka
-Już z nim rozmawiałem. Uważa, że to dobry pomyśl
-Nie jestem pewna
-Przemyśl to. Uważam, że powinnaś to zrobić-schowałam się do łazienki, bo Liam z Camilą szli na górę. Oparłam się o drzwi. Oni mają rację powinnam wziąć odpowiedzialność za wypadek Niall. Wyszłam z łazienki. Napisałam kartkę Zaynowi a raczej wszystkim. Złożyłam ją na pół i zostawiłam na stoliku. Założyłam bluzę i wyszłam z domu
*Oczami Zayna*
Obudziłem się bez Lucy w łóżku. Spojrzałem na zegarek. 2:30.
-Zayn-do pokoju weszła Camila
-Co się stało?
-Lucy nie ma. Zostawiła list
-Jak to?
-Napisała „Przepraszam za wszystko. Żegnajcie”
-Cholera jasna-chciałem wstać, ale przypomniałem sobie, że jestem nagi.-Cam mogłabyś wyjść
-Po co?
-Muszę się ubrać-Camila spojrzała na podłogę, gdzie były moje rzeczy. Spuściłam wzrok a jej policzki zrobiły się czerwone. Uśmiechnąłem się pod nosem. Nic już nie powiedziała tylko zamknęła drzwi. Szybko założyłem bokserki i spodnie. Koszulkę zakładałem w drodze na dół
-Soph gdzie ona może być?
-Jak miała jakiś problem zawsze chodziła na most
-Żartujesz? Powiedz, że żartujesz
-Niestety nie-wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Ruszyłem jak najszybciej mogłem. Dojechałem pod most. Siedziała tam. Za mną przyjechał Liam i Louis. Wbiegłem na górę
-Lucy-spojrzała na mnie. Po policzkach spływały jej łzy a w ręku miała broń-Nie rób tego
-Nic nie rozumiesz-zrobiłem krok w jej stronę-Nie podchodź
-Dobrze już-Louis i Liam stanęli za mną-Czego nie rozumiem?
-To ja powinnam być na miejscu Harry’ego. To ja powinnam ponieść karę. Wiem, że chcecie, żebym to ja poszła siedzieć a nie Harry. Macie rację, on jest niewinny. To jest kurwa moja pieprzona wina. Czemu wcześniej tego nie zrobiłam? Czemu moja mama musiała mnie uratować?
-Lucy. Nikt nie chcę, żebyś poszła siedzieć a w szczególności ja. Skąd w ogóle to wywnioskowałaś
-Słyszałam rozmowę Liama z Camilą. To koniec Zayn-spojrzała mi prosto w oczy
-A co ze mną? Co z naszym dzieckiem?  Chcesz zostawić Camilę, Jamesa, Harry’ego i mnie? Lucy całe życie żyłem bez Ciebie. Nie pozwól mi żyć bez Ciebie
-Przepraszam. Ale nie potrafię. A co jeśli nasze dziecko też będzie chore. Nie przeżyję drugiej śmierci mojego dziecka. A co jeśli nie dam rady?
-Dasz radę. Damy radę
-Lucy. Smith dał Camili list i poprosił, żeby Tobie go przekazała
*Oczami Lucy*

Liam podał mi list i za chwilę wrócił na miejsce, w którym stał. Wyjęłam list z koperty. To jest pismo Mamy.
„Droga Lucy,
Tak bardzo chciała Cię przeprosić, za to, że nigdy nie powiedziałam Ci prawdy odnośnie twojego ojca. Po prostu bała się, że mnie znienawidzisz. Jeśli czytasz ten list to znaczy, że ja nie żyje a Ty obwiniasz Nicka. Przepraszam Cię córeczko. Ale wiedz, że to nie on mnie wtedy zabił. Wtedy w samochodzie kłóciliśmy się to prawda, ale to była moja szansa na łagodną śmierć. Sprowokowałam go do kłótni. Gdy trafiłaś do ośrodka dowiedziałam się , że umieram. Miałam raka. Żadna chemia ani leczenie nie pomagało. Zostało mi tylko czekać na śmierć. Tamtego dnia jechaliśmy do szpitala. Nie chciałam, żebyście cierpieli, więc powiedziałam mu wszystko. Wtedy nie zapanował nad kierownicą. Zanim straciłam świadomość o potem zmarłam kazała mu przenieść mnie na miejsce kierowcy a jemu uciekać. Nie chciałam was pozbawić drugiego rodzica. Pamiętasz jak chciałaś się zabić? Gdy Cię zobaczyłam serce mi stanęło. Bałam się, że za późno przyjechałam i że Cię straciłam na zawsze. Na szczęście przeżyłaś. Pamiętaj skarbie Camila żyje. Zawsze będzie żyła w naszych serca, choć ja i tak wiem, że któregoś dnia ją znajdziesz. Żałuję, że nie poznałam wnuka albo wnuczki. I tak wiem, że będzie silne tak samo jak jego mama. Mam nadzieję, że któregoś dnia mi wybaczysz. Pamiętaj, że Cię kochałam, kocham i zawsze będę kochać
Mama”
Ona wiedziała, że umrze, że niedługo to nastąpi. Nie chciała cierpieć
-Twoi rodzice zginęli, bo moja mama chciała umrzeć
-Nie rozumiem
-Miała raka. Umierała. Nie chciała cierpieć i spowodowała ten wypadek celowo. Nie chciała żebyśmy my cierpieli
-Ale jak to?
-Twoi rodzice zginęli przez przypadek. Twoja siostra miała rację, oni zginęli przeze mnie i moją mamę. Mogę  Cię jedynie przeprosić, choć i tak wiem, że to nie przywróci Ci rodziców ani siostry. Wiem co czujesz. Jest mi strasznie przykro
-Nie Ty nie wiesz co ja czuję. Moi rodzice zginęli tylko dlatego, że twoja mama nie chciała cierpieć. To jest kurwa nie logiczne. A moja siostra zabiła się tylko dlatego, że myślała, że to przez nią. Twoja mama odebrała mi rodzinę. A twój ojciec chciał mnie zabić. Gratuluję rodziny. Myślisz, że jak pochowałaś córkę to teraz cały świat się nad  Tobą będzie użalał. Czułaś się kiedyś tak jak ja w tym momencie?
-Nie
-No właśnie
-Przepraszam
-Za?
-Za to, że żyję-podniosłam się i  go pocałowałam
-Coo?
-Żegnaj Zayn






WESOŁY ŚWIĄT!!!!
Postanowiłam zrobić wam taki prezent na święta. Ale musiałam podzielić go na dwie części. Przepraszam.. Po prostu nie dałabym rady dziś na sześć blogów wstawić rozdziały. Jutro będzie część druga świątecznego prezentu
Życzę wam radosny, spokojny świąt
Dużo prezentów od świętego  Mikołaja
Udanego sylwestra
I spełnienia marzeń
(bo wystarczy w nie uwierzyć a na pewno się spełnią)
Kocham was

sobota, 5 grudnia 2015

Post informacyjny

Na początku przepraszam z całego serca. Jest mi cholernie przykro, że was zawiodłam.
Sześć blogów przy trzeciej klasie gimnazjum to nie lada wyzwanie, ale nie, niczego nie zawieszam, nie usuwam. Tylko proszę zrozumcie mnie.
Kiedyś już to napisałam, nie wiedząc, że to jest cytat Skayfallgirl (po prostu ktoś mi go powiedział i zapamiętałam), więc teraz znowu go zacytują "Kiedy piszę, piszę dla siebie. Kiedy publikuję, publikuję dla was".
Dlatego proszę piszcie komentarze pod rozdziałami. Wystarczy typu "Fajny rozdział" ale jeśli wam się coś nie podoba, coś źle napisałam napiszcie to. Jestem amatorkom, która popełnia błędy. Wszystkie komentarze są dla mnie motywacją. Proszę, bo jeśli nie to chyba nie ma sensu moje dalsze pisanie
Postaram się dzisiaj coś wstawić, ale niczego nie obiecuję

środa, 11 listopada 2015

Rozdział 30

-Kurwa mać-wybiegłam z sali
-Harry już pojechał do niego
-Czyj to motor
-Nie wiem-wsiadłam na motor. Kto zostawia kluczyki. Zayn wyszedł ze szkoły, chciał mnie powstrzymać, ale już ruszyłam. Jechałam bardzo szybko. Dojechałam szybciej niż Harry samochodem. Na środku toru stał tłum. Podbiegłam. Zobaczyłam wywrócony motor Nialla. Niech to nie będzie prawda
-Niall-krzyknęłam, gdy zobaczyłam jak leży na ziemi. Ściągnęłam mu kask i sprawdziłam puls, był wyczuwalny
-Dzwoń po pogotowie
-Popierdoliło Cię. Zamknął nas
-Ciebie zaraz nie będą musieli zamykać, bo Cię zabiję
-Pogotowie już jedzie-Harry uklęknął obok mnie-Powiem, że to mój tor
-Oszalałeś tak? Zamkną Cię. Ja muszę wziąć na siebie winę
-Ty musisz o siebie dbać, bo jesteś w ciąży
-Potrzebuję Cię-pogotowie zabrało Nialla. Pojechaliśmy za karetką. W między czasie zadzwoniłam do reszty. Spotkaliśmy się w szpitalu. Operacja Niall trwała już dwie godziny
-A co jeśli on nie przeżyję-Soph się już załamała
-Nie mów tak-Harry ją przytulił
-To jest moja wina-upadłam na ziemię-To jest kurwa moja pieprzona wina-zaczęłam płakać. Lekarz wyszedł z sali a Zayn pomógł mi wstać
-Udało się zatamować krwotok. Pan Horan ma połamane żebra i nogę. Może wystąpić poważna amnezja
-Ale przeżyję?-spytał Liam
-Tak. Jego stan jest stabilny. Mam jeszcze jedną wiadomość. Niestety musiałem wezwać policję. Przykro mi
-Trzeba ustalić jedną wersję zdarzeń
-To jest mój tor. Wy nie macie z tym nic wspólnego. Poprosiłem Nialla, żeby się tym razem ścigał za mnie. Wy ani razu się nie ścigaliście
-Harry nie. Nie możesz ja muszę ponieść kare
-Ty musisz opiekować się dzieckiem
-Dzień dobry-obok nas stanęło dwóch policjantów-Mamy do państwa parę pytań. Wiecie może, kto urządzał te wyścigi
-Ja. Dzisiaj wyjątkowo poprosiłem Niall żeby się ścigał za mnie, bo musiałem załatwić sprawy na mieście
-Dobrze w takim razie resztę wyjaśnimy sobie na komendzie- jeden z policjantów zakuł Harry’ego w kajdanki. Przytuliłam go.
-Przepraszam-wyszeptałam
-Nie przepraszaj. Zajmijcie się Niallem. Zadbaj o siebie. Zayn opiekuj się nią
-Musimy już iść
-Kocham Cię Lucy-policja wyprowadziła Harry’ego. Zayn mnie przytulił. Za dużo tego wszystkiego jak na jeden dzień. Ciąża. Oświadczyny. Rozmowa ze Smithem. Wypadek Nialla. Aresztowanie Harry’ego. Co się jeszcze dzisiaj wydarzy złego? Weszliśmy do sali Nialla. Soph siedziała przy jego łóżku. Płakała. Trzymała go za rękę. Niall powoli otworzył oczy
-Niall-Soph go przytuliła a on nie pewnie odwzajemnił jej uścisk
-Kim jesteś?-spytał niepewnie
-Nie pamiętasz mnie?
-Przepraszam, ale nie
-Lekarz mówił, że może wystąpić amnezja
-Jak się nazywam?
-Niall. Niall Horan. Ja jestem Soph. To jest Lucy, Zayn, Louis, Liam i Camila. Gdzie jest Harry?-Soph spojrzała na mnie
-Wziął całą winę na siebie. Zabrała go policja. Pójdzie siedzieć za coś czego nie zrobił. Poświęcił swoje życie dla mnie. Niall tak strasznie Cię przepraszam. To moja wina. Mogła Cię bardziej upilnować, żebyś nie pojechał na ten pieprzony wyścig. Nie powinieneś tu leżeć tylko ja. A Harry nie powinien siedzieć za mnie. Przepraszam, że zawiodłam was wszystkich-Soph podeszła do mnie
-Nie mów tak. Nikogo nie zawiodłaś. Rozumiesz. Harry wziął na siebie całą winę, żeby Cię chronić, bo jesteś jego siostrą i obiecał Cię chronić. A Niall leży tu przeze mnie, bo za późno mu powiedziałam, że go kocham. Weź się w garść, nosisz w sobie dziecko i ono czuje to samo co jego mama. Więc nie pozwól mu się martwić-przytuliłam ją. Do Sali wszedł lekarz. Kazał nam wyjść. Pojechaliśmy do domu. Od razu poszłam do swojego pokoju.
*Oczami Zayna*
Lucy strasznie przeżyła wypadek Niall i aresztowanie Harry’ego. Miesiąc temu pochowała przyjaciela i córkę a teraz widziała jak jej brata zabiera policja. Muszę być przy niej. Zrobiłem jej obiad i zaniosłem do pokoju. Leżała na łóżku i płakała.
-Kwiatuszku przyniosłem Ci obiad-odwróciła się i wytarła łzy, które spływały jej po policzkach. Usiadła a ja ją przytuliłem
-Zayn
-Tak
-Nie zostawisz mnie
-Nigdy. Za bardzo Cię kocham, żeby Cię zostawić
-To wszystko dla mnie za dużo. To ja powinnam być na miejscu Harry’ego albo Nialla
-Nie mów tak. To nie jest twoja wina-przytuliłem ją jeszcze mocniej. Wiem, że teraz tego potrzebowała. Moja mała Lucy zawsze brała na siebie całą winę. Tak bardzo mi jej szkoda. Tyle w życiu przeszła. Teraz gdy nosi w sobie nasze dziecko powinna być szczęśliwa a nie płakać.-Zjedz obiad-podałem jej talerz.  Gdy zjadła odstawiła talerz na szafkę i się położyła robiąc mi miejsce. Położyłem się obok niej przytulając ją do siebie
-Dziękuję Ci Zayn za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Tyle Ci zawdzięczam a Ty mi co?
-A Ty nosisz moje dziecko i mnie kochasz. To najważniejsze
-Naprawdę?
-Tak. Pomyślałem sobie, że może gdzieś wyjedziemy
-Gdzie?
-Do Brandford
-Tylko nie tam. Za dużo złych wspomnień
-No to może do Nowego Jorku albo gdzieindziej. Byle by zacząć nowe życie. Wszystko od początku. Tylko Ty, ja i nasze dziecko. Wiem, że na początku będzie ciężko, bo wspomnienia będą wracały, ale damy sobie radę
-Nie wiem Zayn. Teraz wyjechać? A co z Harry’m? A Niall? Nie mogę zostawić Camili
-Obiecałem Harry’emu się tobą zająć. Tam  byłoby najlepiej
-Nie wiem sama
-Zastanów się. Nie będę na Ciebie nalegał, ale ja uważam, że to dobry pomysł. Obiecaj mi, że się zastanowisz
-Dobrze. Obiecuję