niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 33

Po pół godzinie taksówka zatrzymała się przed uroczym małym domkiem jednorodzinnym. Zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam z samochodu odbierając swój bagaż. Taksówka odjechała a ja stałam chwilę przed domem. Był on dwa razy mniejszy niż dom Harry’ego czy Zayna. Obok mnie stanął młody chłopak
-W czymś mogę pomóc?-spojrzałam na niego, a on się uśmiechnął
Jak się oddychało??
-Nie, po prostu dzwoniłam w sprawie ogłoszenia i waham się czy wejść
-To Ty rozmawiałaś z babcią?
-Mieszkasz tu?
-Tak razem z babcią. Chodź-chłopak pociągnął mnie za rękę. Weszliśmy do środka. Dom nie tylko uroczy z zewnątrz ale również wewnątrz.
-Mike to Ty?- spytała starsza kobieta, która wychyliła się z jakiegoś pomieszczenia, sądzą po urodzonym od mąki fartuchu, to była kuchnia-Kim jest ta młoda dama?
-Dzień dobry. Ja nazywam się Lucy Smith. Rozmawiałam z panią w sprawie ogłoszenia.
-Tak, tak. Mike pokaż Lucy pokój
-Nie trzeba. Jestem zdecydowana w stu procentach
-Na pewno?
-Tak
-To dobrze
-Tylko  myślę, że muszą państwo coś wiedzieć. Za osiem miesięcy urodzę dziecko i związku z tym moje pytanie jest takie, czy cały czas, nawet po urodzeniu, będę mogła tu mieszkać
-Jak najbardziej. To cudowna wiadomość. Dzieci są najcudowniejszą rzeczą na świecie
-Tak. Wiem
-Masz już dziecko?-spytał Mike
-Miałam. Córeczkę. Zmarła miesiąc temu. Była chora na białaczkę. Nie przeżyła operacji
-Jak miała na imię?
-Darcy
-Przykro mi-babcia Mike’a mnie przytuliła.- A Ty co tak stoisz. Zanieść rzeczy Lucy do jej pokoju. Za chwilę będzie obiad, więc umyjcie ręce i zejdźcie na dół-Mike wywrócił oczami i wziął moją torbę. Poszłam za nim na górę. Mój pokój nie był za duży ani za mały. Łóżeczko dla dziecka i wszystkie inne potrzebne rzeczy zmieszą się. Ściany były koloru niebieskiego. Na środku pokoju stało łóżko. Po lewej stronie była szafa i biurko. A po prawej było pusto. Tam postawię łóżeczko. Mike pokazał mi, gdzie jest łazienka. Na szczęście znajdowała się naprzeciwko mojego pokoju. Od jakiegoś czasu mam poranne nudności. Więc nie będę musiała przemierzać całego domu, gdy będzie mi niedobrze. Zeszliśmy na dół i usiedliśmy przy stole. Po chwili babcia Mike’a postawiła na środku stało półmisek z pieczoną zapiekanką makaronową. Każdy z nas nałożył sobie po kawałku. Zapiekanka była pyszna. Nałożyłam sobie dokładkę
-Widzę, że byłaś głodna
-Tak a jeszcze ta zapiekanka jest taka pyszna
-Dziękuję, ale znajdź miejsce jeszcze na deser
-O to proszę się nie martwić
-No tak. Teraz jesz za dwoje
-Może nawet za troje-zaśmiał się Mike. Kopnęłam go pod stołem-Auć
-Uważaj sobie, bo od paru ładnych lat ćwiczę boks
-Niegrzeczna z Ciebie dziewczyna
-Licz się ze słowami
-Co mi zrobisz?
-Nie chcesz wiedzieć
-Mogę się założyć, że w szkole byłaś grzeczną, poukładaną dziewczynką, którą lubili wszyscy nauczyciele
-W szkole każdy się mnie bał. A nauczyciele nienawidzili
-Mówię, że niegrzeczna-chciałam mu coś odpowiedzieć, ale mój telefon zaczął dzwonić.
­-Halo?
-Hej Lucy. Harry z tej strony
-Harry. Czy Ty?
-Nie. Nadal jestem w więzieniu
-Przepraszam Cię za wszystko
-Przestań przepraszać. Jak z Niallem?
-Nie wiem.
-Jak to?
-Wyjechałam z Londynu. Rozstała się z Zaynem. Harry to wszystko moja wina. To ja powinna się wtedy ścigać. To ja powinnam wziąć na siebie całą winę.
-Skończ już. Lucy żadne z nas nie miało pojęcia, że to wszystko się tak skończy. Nikt nie jest niczemu winien
-To czemu siedzisz teraz w więzieniu? To ja was namówiłam na te wyścigi. To był mój tor.
-Kurwa mać. Lucy. Jesteś moją siostrą. Obiecałem Cię chronić. Wyjdę za parę lat. Niall wyzdrowieję a Ty urodzisz zdrowe dziecko
-A gdzie w tym wszystkim jest Zayn?
-Jeszcze jakoś się ułoży
-Nie prawda. Ty siedzisz w więzieniu przeze mnie, bo to ja powinnam wziąć na siebie całą winę. Niall jest w szpitalu przeze mnie, bo go nie upilnowałam. Zayn odszedł, przeze mnie, bo dowiedział się prawdy, że w wypadku, w którym zginęła moja mama i jego rodzice tak naprawdę, był upozorowany, bo moja mama chciała umrzeć nie cierpiąc. Zostałam sama Harry
-Nie zostałaś sama. Masz mnie, Jamesa, Camile. Muszę już kończyć. Za dwa miesiące jest rozprawa będziesz?
-Postaram się
-Dobrze. Kocham Cię
-Ja Ciebie też Harry.
Rozłączyłam się. Mike i jego babcia patrzyli się na mnie. Chyba za dużo powiedziałam. Myślę, że będę musiała znaleźć sobie inne miejsce zamieszkania
-Rozumiem jeśli mam się wyprowadzić-chciałam iść na górę po swoje rzeczy, ale babcia Mike’a mnie zatrzymała
-Poczekaj. Opowiedz nam wszystko
-Miałam  13 lat jak zaczęłam brać narkotyki. Rok później po gwałcie i próbie samobójczej mama zapisała mnie na odwyk. Tam dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Przeprowadziłam się do Londynu. Tęsknota za mama, która zginęła i brak obecności w wychowaniu córki sprawiło, że stałam się zimną suką. Poznałam swoich czterech przyjaciół. Zaczęłam z nimi imprezować. Raz poszliśmy na nielegalne wyścigi. Spodobało nam się, więc z jednym z moich przyjaciół odkupiliśmy tor. Ścigałam się. Liczyła się tylko impreza do momentu, kiedy w moim życiu znowu pojawił się Zayn, chłopak, w którym się kochałam. Zostaliśmy parą. Tak bardzo się cieszyła, bo też odzyskałam córkę, ale dowiedziałam się, że jest chora. Po miesiącu od jej śmierci dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Niedawno nasz przyjaciel poszedł się ścigać mimo, że mu zabroniliśmy. Teraz jest w szpitalu i nic nie pamięta.  Harry, mój brat poszedł siedzieć za mnie. A Zayn mnie zostawił.
-Skończyłaś już z narkotykami i wyścigami?
-Tak. Teraz liczy się tylko moje dziecko.
-Przeszłaś wiele w życiu. Wiele razy zabłądziłaś, ale teraz znalazłaś dobrą drogę.
-Czyli mogę tu mieszkać?
-Jak najbardziej.
-Przepraszam, ale chciałbym pobyć trochę sama
-Dobrze-poszłam na górę do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku. Łzy spływały po moich policzkach. Tak bardzo tęskniłam za Zaynem. Chciałam się do niego przytulić. Poczuć się bezpieczna. Muszę teraz sprostać wszystkiemu sama. Zawsze była niezależna. Teraz też muszę. Dam radę. Muszę. Ale muszę a nie chcę. I tu jest problem. Spojrzałam na telefon. Miałam jedno nieodebrane połączenie od Zayna. Dwa od Louis’ego i trzy od Jamesa. Nie miałam odwagi zadzwonić do Zayna. Mój telefon znowu zaczął dzwonić
-Halo?
-W końcu odebrałaś
-Przepraszam. Przeczytałeś list?
-Tak. Rozmawiałem też z Camilą
-Jak ona się czuję?
-Dobrze a Ty?
-Też dobrze
-Nie kłam
-James jak ja mam się czuć. Nie mam Zayna. Zostałam sama
-Jak sama? A ja? A Cam? A Harry?
-Tak, wiem, że was mam, ale potrzebuję ojca dla swojego dziecka
-Oj Lu. Gdzie mieszkasz?
-W Seatle
-Gdzie?
-W Seatle
-Czemu tam?
-Nie wiem
-Dobrze. Odwiedzaj nas czasem. Kocham Cię
-Ja Ciebie też
*Dwa miesiące później*

Rozprawa właśnie się skończyła. Nie miałam odwagi, żeby tam wejść, dlatego siedziałam na korytarzu. Z Sali wyszedł James, Niall, Louis, Liam, Camila i Soph. Żadne z nich mnie nie zauważyło dlatego podeszłam do nich.
-Cześć
-Lucy-Camila mnie przytuliła a potem reszta
-Jak mogłaś obwiniać się za mój wypadek
-Pamiętasz wszytsko?
-Wczoraj sobie przypomniałem-z Sali wyszedł Harry. Rzuciłam mu się na szyję
-Myślałem, że nie przyjedziesz
-Nie miałam odwagi wejść na sale
-Jak się czujesz?
-Chyba dobrze. Jak rozprawa?
-Dostałem  20 lat
-Tak mi przykro
-Hej nie płacz. Zleci nim się obejrzysz. Muszę już iść. Kocham Cię
-Ja Ciebie też Harry-pocałował mnie w czoło, pożegnał się z resztą i poszedł do policjantów. Patrzyłam jak odchodzi. Ten widok sprawiał, że łzy leciały mi z oczu
-Zostaniesz chociaż dzisiaj?
-Zostanę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz